piątek, 3 stycznia 2014

Odcinek z proszę pani, siedzę w domu od dwóch lat i nawet porządnego leada nie umiem napisać


guacamole Tfe

7 listopada, czwartek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca się szykujemy na różne takie.

Się ogarniam (prawie), punkty lecą, koszykarze grają, zabrałem się za czytanie murzynów, tych z Angoli. Z początku podeszłem do nich trochę z rezerwą, no wiesz, po Edmundzie wszystko jest słabsze. Ale powoli przekonują mnie do siebie nowoczesną płynnością wypowiedzi.
Kupiłem ozdobną kapustę. Ależ mamy piwa w lodówce. I to nie tego najtańszego.
Się sprawiłem i mamy też nową LnŚ z THE Mersons. Będąc wcześniej w domu wieczorem byłem bardziej żywy, żeby być na miejscu. Zaliczyliśmy pełen zestaw rozrywkowy z master chifem. Swobodniej dzisiaj poszło z popołudniem, na jakieś 2 i pół raza.
Sałatka z gotowanego na parze brokuła, marchewki, jajka na twardo i CZOSKU.

hah, wtedy jeszcze była jasność (względna)

8 listopada, piątek

Odcinek z prawdziwym koszem i weselem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca oglądamy co nie utonie

Przeczytałem tekst samozwańczego obrońcy Larkina, na szczęście dostrzegłem literówkę — czyli jednak jest człowiekiem. Niezdzwoniliśmy się jednak. No do jutrzejszego.
Były kontrowersje z liczeniem arkuszy. Prócz tego trzeba było obrotem rzeczy się zająć: korekty, zaproszenie, zdjęcia kosmitów. Zdążyłem jedynie zobaczyć jak mój idol krzywi się w temacie diamentów. I zostały mi już tylko 4 dni urlopu! Zdjęcia z Marsylii są tak kolorowe, że wcale nie trzeba ich podciągać. Wyniki i statystyki — wciąż miło, wciąż zaskakująco. Na razie wygląda, że część prognoz może się nie spełnić.
Tymczasem chłopaki wzięli się na serio za granie w koszykówkę: było podzielone krycie indywidualne, sporo biegania, oddawałem piłkę kolegom, ale oni nie zawsze chcieli rzucać. Wobec tego rzucałem na swoich 30%, ale z 8 razy trafiłem jak nic. Trochę przepychanek w obronie, dużo akcji indywidualnych w kontratakach, ale jak już mieliśmy atak pozycyjny, to tak długo śmigaliśmy piłką po obwodzie, że ktoś w końcu trafiał — wyglądało to na przemyślane akcje. Wyglądało. Natomiast — mieliśmy sporo akcji dwójkowych z Jerzym, z czego on był prawdziwym EGZEKUTOREM.
Wieczorem lekkie podsumowanie kosmitów i zbawienie.com i wzięliśmy się za wspólny seans "Wesela" (2004). Film trafny (może ciut przesadzny), straszny, ale nie jestem pewien, czy zdobyłby międzynarodowe nagrody. No i przez to słuchamy następnego dnia Tymona.
Fortuna śliwkowe, cośmy je mieli pić w pociągu do Berlina — bardzo dobrze.



Brak komentarzy: