środa, 18 marca 2009

piątek 13

w naszym hiszpańskim kapitalny jest również efekt rozluźnienia — niezależnie od tego, czy jestem poduczony, czy nie, po ciężkim tygodniu pracy (ostatnio zauważyłem efekt następujący: skoro wszystkie rzeczy są piekielnie ważne i na wczoraj, ich waga przestaje ważyć — nie da się zrobić wszystkiego — fabryka tyle nie przerobi), więc po takim tygodniu człowiek w krótkim czasie trwania hiszpańskiego odrywa się od tkanki codzienności, potem wciąga w lekcję albo żarty z tego wynikłe, po czym rozluźnia się — miniony tydzień przestaje mieć znaczenie; nie wiem, czy bym uzyskał taki relaks zwyczajnymi dwoma piwami w domu przed tv — w dużej mierze to zasługa naszego prowadzącego Luisa (niekoniecznie sam hiszpański język)
***
muzyka z "You only live twice" (leci) w całości — szczególnie z dodanymi numerami z remastera — świetnie się słucha
okazało się, że nie będzie zdjęć do JZTZ, próbę generalną zrobimy w środę przed występem; w masarni wydałem dużo kasy na mięsa i boczek — wyszła z tego pseudo rolada, ale przyprawione dobrze, nadaje się i na obiad i na zimno do kanapek
***
najpierw zrobiłem prace "domowe" z okładek i archiwizacji np. pierwszej serii Twin Peaks, potem usiłowałem uruchomić Total War: Shogun, ale nie poszło; przegrałem kolejne 4 bitwy w Total War: Rome — barbarian invasion; to demo jest o tyle wygodne, że nie instaluje się, tylko wystarczy je doraźnie odpalić

potem dokonałem technologicznego cudu i zainstalowałem "In the Wake of Gods" — fanowski dodatek do Heroes III — pamiętam, że w dawnych czasach to w ogóle się nie udawało; chodzi, i co więcej — pełne jest niespodzianek (nowe elementy, nowe funkcje, nowe kreatury, nowe możliwości, innego rodzaju umiejętności i inny sposób prowadzenia walki na polu bitwy) — tak więc żegnajcie wszystkie strategie czasu rzeczywistego! teraz, kiedy już będziemy chcieli odpocząć od tradycyjnej wersji gry (ostatnio i tak rzadko gramy), będziemy kontynuować naszą przygodę z krainą magii i miecza!
***
na odkrywaniu tajników WoG zastały powracające mnie Skarbie z siostrzenicą, po czym Skarbie szybko poszło lulać bo ją strasznie krzyż nawalał — więc basen jak znalazł, a my z dzieckiem siedzieliśmy nad Wog do 30 minut po północy (tradycje H3 w rodzinie są silne)

w niedzielę musiałem podgonić obiecaną robotę, ale udało się zrobić seans filmowy z "Mrocznym widmem", następnie poszliśmy na Chełm na basen; basen jak dla mnie jest strasznie nudnym przedsięwzięciem — jeżdżąc na łyżwach trzeba cały czas uważać — a tutaj nic się nie dzieje, tylko się pływa w tę i nazad; jak za wolno, to nawet zimno; taki penis kurczy się do wielkości ekologicznej mini marchewki, i nawet jak nie ma się czego popuścić, to zawsze mam wrażenie, jakbym popuszczał — basen jest przereklamowany
***
odwieźliśmy dziecko na Kowale, zjedliśmy małe co nieco, zważyliśmy się, podobnież mam 59, czyli, że schudłem o 3 kg w ciągu pół roku, ale z czego mogłem schudnąć?!
***
gdy wróciliśmy do domu, była już 18, nie zabawiliśmy długo i weekend zdążył się skończyć z akcentem, że po takim weekendzie to powinniśmy teraz odpocząć
***
poniedziałek miałem w ogóle szalony: odbiór płyt (czarne wyszły rewelacyjnie, Skarbie też z początku optowała za czarnymi, ale po jakimś czasie białe uważa za nie gorsze), papier listowy w empiku, gdzie spotkałem Dżerdżeja, z którym zamieniliśmy kilka kwestii — widać wyraźnie po sylwetce i twarzy, włosach, że rzeczywistość napoczyna go w coraz większych kawałkach (praca, dom i właściwie nie ma czasu na więcej), tania EiS na tanich gazetach, rzutem na taśmę dwa czyste pudełka (w centrum Gdańska został jeden papierniczy, nie wiem czy znalazby się jakiś sklep metalowy), zapakowanie, podrzut do wyborczej, szybko do domu, raz dwa do lidla (inteligentnie wybrałem produktów za mniej niż 20 zeta, choć kartą można płacić powyżej)
***
wieczór na szczęście upojny, szczególnie z "You only live twice" zamiast codziennej modlitwy
***********
***********
****007***
***********
***********
teraz idę na urlop i będę zajęty

wtorek, 17 marca 2009

Medieval II

to dowiedziałem się we wtorek (najbliższy występ), rozmawailiśmy też z ew. twórcą obrazka do muzyki kevinów — zobaczymy, co z tego wyniknie, próba bez Johny'ego, ale długa
w środę była środa, miałem pilne postanowienie przepisać stare opowiadanie, ale zrobiłem prosty plakat, napisałem z błędami notkę o zespołach i 2 ha minęło; podciągnęliśmy się z hiszpańskim (choć czytanka średnio)

ponieważ producent Empire: Total War udostępnia demo wcześniejszych produktów, zaciągnąłem i zainstalowałem "Medieval II" — jednak karta graficzna naszego komputera-laptopa nie jest najwyższych lotów, ale w demo można zagraćładnie wygląda (takie marzenie z dzieciństwa — walczyć masą żołnierzyków)


czwartek, 12 marca 2009

nie możemy się doczekać!

w poniedziałek wróciłem z miasta, zjadłem, włączyłem na program 2 tvp, a tam rozdanie polskich orłów filmowych, patrzę po tych twarzach i czuję się jakbym był po 3-dniowej iprezie, kiedy budzę się i rzeczę: "kim do cholery są ci wszyscy ludzie i gdzie ja jestem"
***
następnie zabrałem się do usprawnienia windowsa 98 do obsługi usb (mamy pena 8 gigowego — Skarbie kupiło — ja go mam); instalacja sterowników i uzdatnianie ich czynności przez ze mnie należy zaliczyć do kategorii cudów — działa!jedyną wadą naszego komputera stacjonarnego jest powolność (nadto widoczna przy transferze danych teraz właśnie), ale w końcu to tylko procesor 700, a system działa nam w miarę sprawnie i bez przerwy od 2001 roku — dziękujemy!

byliśmy oboje raczej śnięci, pogralim i poszlim spać, na dobranoc "Licencja na zabijanie" — koszmarne lata 80.
wtorek 10.03
a właśnie, czytałem kilka numerów EiS, i okazuje się, że Cieślak grywa w Heroes III (cholera); z innych ciekawostek dowiedziałem się, że gość z IRY/czy tego innego zespołu z Gdańska w trakcie ew. sesji nagraniowej wysłałby mnie na lekcje śpiewu; zaś realizator Alanis Morissette nie kompresuje plików, tylko samodzielnie układa poziom głośności dla każdego pliku, dziubąc każdy drobniutki element (= jeżeli głos wokalistki już wybrzmiewa, to nie używa żadnego dopalacza, tylko podnosi głośność takiego fragmentu, by by na poziomie, który mu odpowiada) (= musi to brzmieć cholernie naturalnie, aż do przesady) (ale do tego trzeba też mieć wokal) (podobnie robi z innymi instrumentami, np. gitarami — ciekawe)

oprócz tego czytam kolorowy przewodnik po Sudetach — radość podwójna: obrazki i dużo ciekawostek, które można by zwiedzić (odelgłości nie takie wielkie), pieszo bądź rowerem, po wtóre obecne elementy Śląska, który przewijał się w ostatniej książce "Mikrokosmos" — trochę wizerunek rejonu mi się uzupełnia


Endriu załatwił występ JZTZ i Wojt the la Volt we Wrzeszczu — wielka radość — najprawdopodobniej zagramy 19 marca w czwartek — nie możemy się doczekać

wtorek, 10 marca 2009

marzec figlarzec

niedziela 8 marca
eee, gdzie to myśmy byli... dzisiaj machnęliśmy domową pizzę, ciasto wyszło trochę twarde, ale Skarbie sprawnie butelką rozwałkowało na cienko, wobec czego samo pieczenie wymagało kwadransa i pizza wyszła chuda, pełna dodatków i smaczna (oliwki, kapary, kiełbasa i ser)

zadziwiające, że bodaj w brytyjskiej edycji "tańca z gwiazdami" w przerwach występują na żywo zespoły, właśnie grała i śpiewała Avril Lavigne, zdaje sie, że urosły jej piersi i wygląda jeszcze atrakcyjniej, szczególnie kuszące wrażenie sprawiają mocno zarysowane górne kły

dzisiaj niewiele atrakcji, bo wziąłem ze sobą robotę - na szczęście własne sprawy mam poukładane: wczoraj ułożyłem pliki do 4 numerów In The Name Of Name (późno wczoraj wstałem) (nie są całkiem długie, jak zapowiadałem 4 x 10 min; raczej 7, 6, 5 minut — ale będzie okazja je wydłużyć), zapakowałem na pena, jestem przygotowany na jutrzejsze przekazanie płyt
***
w sobotę dokończyliśmy "Słodkiego drania", potem oglądaliśmy "Strzały na Broadwayu" — szalenie śmieszne i podobało mi się na tyle, że mogę go zaliczyć do kategorii "jeszcze raz"; zabawnie rozpisane role z oczywistą mistrzowską postacią Cheecha

akurat oglądam jakieś zawody lekkoatletyczne w Turynie (Majewski złoto w pchnieciu kulą), wczoraj widziałem jak Panathinaikos Wawrzyniaka w kilka minut wpakował 3 bramki Larissie Żurawskiego, który był niewidoczny (bądź jak kto woli — niewidzialny)

zaskakująco dobrze (bo nieznany) zaprezentował się brytyjski film "Zgon na pogrzebie", kameralna czarna komedia, której akcja dzieje się w jednym budynku podczas ceremonii pogrzebowej — odważny, zabawny, z dobrymi pomysłami, dobrymi rolami — zawodowa rozrywka

w piątek trafił nam się podwójny dodatek do dziennika (stąd wrażenie, że był taki gruby) — bez rewelacji (co prawda jest Nabokov, ale "Lolity" nic nie przebije), więc spokojnie chcę doczytać do teksty o grze "Empire: Total War" — takie mnie zawsze kręcą, choć oprócz napoczęcia "Europa Universalis" i "Kozaków" raczej nie spodziewałbym się, że uzależnię się w jakiś głębszy sposób

tydzień był ciężki, urlopu nie chcą podpisać, lepszy się nie zapowiada, więc nie ma się co ekscytować

w piątek w nocy miałem pomysł na tekst o "Machu Picchu" (jak to się pisze?!), GUPI, ale śmieszny i po angielsku czy hiszpańsku będzie dobrze brzmiał

książka o Wrocławiu skończyła się znienacka i zrobiło mi się smutno

poniedziałek, 9 marca 2009

dzień pierwiastka kwadratowego

wtorek (3.03.09) — dzień pierwiastka kwadratowego) — mieliśmy próbę bez Johny'ego, zaskakująco długo trwała, właściwie normalnie graliśmy, z akcentem na wokale; wcześniej po zapłaceniu hiszpańskiego (uff, karta kredytowa działa!), przybyłem na salę i nagrałem podstawy do numerów In The Name Of Name, z prostego mikrofonu brzmienie całkiem stonerowe wyszło
***
środa, zaraz po robocie pojechałem do Endriusa, Macieya zapomniał o próbie JZTZ, Endriu w trakcie zdążył wypalić płytki, szlifujemy pomysł okładki, zaśpiewaliśmy co trzeba, na zakończenie do bitu Endriusa pociągnęliśmy właściwe dźwięki "farelki" by Disco Angel — zabawnie było jak sobie śpiewaliśmy i gibaliśmy się przy odsłoniętym oknie — z ulicy musiało to komicznie wyglądać; planujemy teledysk z pannami z fitness klubu
***
szaleństwo w robocie, więc muszę jakoś tak wychynąć spod tej przygniatającej mnie rzeczywistości, bo przecież ileż można, od tylu lat, zawsze tak samo
właśnie dymałem po schodach dzierżąc poręcz w dłoni i przypomniałem sobie, jak dzieckiem będąc biegałem z wiaderkami węgla, najpierw po pół, potem po 3/4, następnie po całym; nasze schody były drewniane, zawsze mówilismy, że mieszkamy na 3 pietrze, w rzeczywistości było to trzecie piętro, w końcu na parterze piekarnia, na I Węsierscy oraz "Jasiu" z konkubiną, na II Omernikowie I Danilewiczowie, na III my, obok strychu, właściwie na poddaszu, ale samo mieszkanie było stosunkowo wysokie, taki model z podwyższeniem "wieżyczek" na obu końcach domu, strych i piwnica przechodnie, można było się bująć z klatki A do klatki B; z III do II i z II do I pietra było 21 schodów, z I na parter 22 — ki diabeł?
wcale rzeźby sobie nie zrobiłem od noszenia węgla — oprócz przegięcia w jedną stronę — bo nie dźwigałem mięśniami, ino chwytałem wolną ręką za poręcz i tym sposobem się dźwigałem do góry

czwartek, 5 marca 2009

odsłuchane przedostatnio

odsłuchane, zapomniane, wybitne wyróżniłem w poprzednich notkach

A Camp — Colonia (2009)
A Camp — Stronger Than Jesus (Single) 2009
Akimbo — Jersey Shores (2008)
Animal Collective — Merriweather Post Pavilion (2009)
Antibalas Afrobeat Orchestra — Liberation Afrobeat Vol. 1 (2000)
Apples in Stereo — Fun Trick Noisemaker (1995)
Apples in Stereo — New Magnetic Wonder (2007)
Apples in Stereo — Velocity of Sound (2002)
Asobi Seksu — Hush (2009)
Atlas Sound — let_the_blind_lead_those_who_can_see_but_cannot_feel
Baroness — Red Album (2007)
Beastie Boys — The In Sound From Way Out (1996)
Benoit Pioulard — Temper (2008)
Billy Cobham — Crosswinds (1974)
Blood on the Wall — Liferz (2008)
Bon Iver — Blood Bank (2008)
Bon Iver — For Emma, Forever Ago
Bragg, Billy — Mr Love and Justice (2008)
Bullit (1968)
Calexico — Carried To Dust (2008)
Califone — Roots And Crowns (2006)
Captain Beefheart — Safe As Milk (1st Album US 1967)
Carla Bruni — Comme Si De Rien Netait (2008)
Chad Vangaalen — Soft airplane (2008)
Coconut Records — Davy (2009)
Cyndi Lauper — Bring Ya to the Brink (2008)
David Shire — The Taking of Pelham, One, Two, Three
Death in June — The Rule of Thirds (2008)
Deerhunter — Microcastle (2008)
Deerhunter — Weird Era Cont (2008)
Deutsch Nepal — Dystopian Partycollection (2008)
Dick4Dick — Grey Album (2008)
Dungen — 4 (2008)
Dungen — Tio Bitar (2007)
Eagles Of Death Metal — Heart On (2008)
Ebony Rhythm Band — Soul Heart Transplant (1969)
Eddie Harris — Bossa Nova (1963)
Ellen_Allien — Sool (2008)
esquivel_cabaret manana
Estrada Nagrania — Fonoteka 1 [2007]
Exorcist
Fleet Foxes — Album Club Exclusive (2008)
Fleet Foxes — Fleet Foxes (2008)
Fleet Foxes — Sun Giant EP (2008)
Franz Ferdinand — Tonight Franz Ferdinand (2009)
Frightened Rabbit — The Midnight Organ Fight (2008)
Funky_Brazil
Gang Gang Dance — Saint Dymphna (2008)
Guns N' Roses — Chinese Democracy (2008)
Juno Reactor — Gods And Monsters (2008)
Kaiser Chiefs — Off With Their Heads (Limited Deluxe Edition) [2008]
Kate Nash — B-Sides
Keane — Perfect Symmetry (2008)
King Khan & BBQ show (2007)
King Khan and BBQ Show — What's for Dinner (2006)
Komeda — Astigmatic (1965)
Komeda — Muzyka Krzysztofa Komedy 2 (1974)
Komeda — Rosemary's Baby (1968)
Komeda — The fearless vampire killers (1967)
Krzysztof Komeda — Cul-De-Sac (1966)
Lafayette Afro Rock Band — AFON (1971-74)
Lalo Schifrin — Boulevard Nights
Lalo Schifrin — Brubaker (1980)
Lalo Schifrin — CHE!
Lalo Schifrin — Enter the Dragon (1973)
Lalo Schifrin — Fire and Ice
Lalo Schifrin – Fox
Lalo Schifrin — Ins and Outs
Lalo Schifrin — Lalos Competition
Lalo Schifrin — Latin in the Horn
Lalo Schifrin — Medical Center and Other Themes
Lalo Schifrin — No One Home (1979)
Lalo Schifrin — Once a Thief (1965)
Lalo Schifrin — Piano Strings and Bossa Nova (1961)
Lalo Schifrin — Rollercoaster (1972)
Lalo Schifrin — Samba para Dos (1963)
Lalo Schifrin — Sol Madrid (1968)
Lalo Schifrin — Spectrum (1957)
Lalo Schifrin — The Amityville Horror (1979)
Lalo Schifrin — The Cannonball Adderley Quintet And Orchestra (1970)
Lalo Schifrin — The Dead Pool
Lalo Schifrin — The fourth protocol
Lalo Schifrin — The Sting II
Lalo Schifrin (producer) — Night_Flight (1979)
Lalo Schifrin piano — Pat Thomas Desafinado
Lalo Schifrin, Dizzy Gillespie — The New Continent
Larry Graham & Graham Central Station — My Radio Sure Sounds Good To Me (1978)
Lars Horntveth — Kaleidoscopic (2008)
Low — Santa's Coming Over 7'' [Sub Pop, 2008]
Matmos — Supreme balloon (2008)
Max Tundra — Parallax Error Beheads You (2008)
Mayuzumi Toshiro – Reflections in a Golden Eye
Mireille Mathieu
Mireille Mathieu 2
Mission Impossible...And More! — The Best of Lalo Schifrin (1962-1972)
Múm — Yesterday Was Dramatic — Today Is OK.
O'Death — Broken Hymns, Limbs And Skin (2008)
Pavement — Slanted & Enchanted (1992)
Pete and the Pirates — Little Death (2008)
Polish JAZZ — part1 (1950-1960)
Polish JAZZ — part2 (1960-1970)
Polish JAZZ — part3 (1970-1980)
Pop Levi — Never Never Love (2008)
Prayve's Blaxploitation Bombs
Prayve's Euro Pop Funk!
Prayve's Freakbeat Jerk Grooves
Prayve's Jazz Funk Fusion
Prayve's Jazz Funk_Delight
Psychocukier — Malpy Morskie (2007)
Psychocukier — No More Work (2008)
Quantum Of Solace (2008)
Quincy Jones — Bossa Nova (1962)
Quincy Jones — Dollar$OST (1971)
Quincy Jones — Man And Boy (Soundtrack)
Quincy Jones — Sounds...And Stuff Like That (1978)
Quincy Jones and Harry Arnold Big Band — Jazz (1953)
QuincyJones — I Heard That! (1969)
QuincyJones – Ndeda
QuincyJones — You've Got It Bad, Girl (1973)
Robert Forster — The Evangelist (2008)
Roy Budd — Catlow and Other Themes
Russian Circles — Station (2008)
Silver Rocket — Tesla (2008)
Simpsons Super Spectacular 01 (2005) (Oroboros-DCP)
SJ Esau — Small Vessel (2008)
Snow Patrol — a hundred million suns (2008)
Sopor Aeternus — Sanatorium Altrosa (2008)
Spiritualized — Songs In A&E (2008)
Stanko, Urbaniak, Dudziak, Dylag — Well remember Komeda (1972)
Stark Reality — Now (1970)
Steve Von Till — As The Crow Flies (2000)
Sun Ra — Some blues but not the kind thats blue (2008)
T Bone Burnett — Tooth Of Crime (2008)
The Coral Sea — Firelight (2008)
The Foreign Exchange — Leave It All Behind (2008)
The Good, the Bad & the Queen (2007)
The Killers — Day & Age (2008)
The Matthew Herbert Big Band — There's Me And There's You (2008)
The Plastic Constellations — We Appreciate You (2008)
The Secret Machines — Secret Machines (2008)
The Twilight Sad — Fourteen Autumns And Fifteen Winters (2007)
The Twilight Sad — Killed My Parents And Hit The Road (2008)
The walkmen — You and me (2008)
Today Is The Day — Kiss The Pig (2004)
Today Is The Day — Temple Of The Morning Star (1997)
Today is The Day — Will Power (1994)
Vampire Weekend — The Kids Don't Stand a Chance (EP 2008)
You Only Live Twice (1967)
Youthmovies — Good Nature (2008)

środa, 4 marca 2009

the monks

w sobotę mieliśmy luzy (no prawie), na szczęście Adamek przekonująco wygrał w boksie (wrzuciłem foty Tysona — czasem pojawia się na KO TV — w końcu to historia z cyklu "gdzie oni są?"), Skarbie zabawiało się na zakupach (hi hi), ja archiwizowałem pliki dla Wojtka — poważna sprawa

okazało się, że pliki do płyty zajmują ponad 11 giga, pozostałe ważą 18 giga, co jest wyraziste, uwzględniając, że są tam płyty "vis-a-vis", "odessie", "robert poulsen", w pracy "columbus" oraz "chaos hydra", co wypada 3,6 giga na płytę; zatem "Wojt the la Volt" jest najobszerniejszą naszą płytą ever

miałem sentymentalny nastrój i słuchałem Appleseed Cast "Two Conversations" — zupełnie inna emocjonalnie od ostatniej


zadzwonił Piotr z Poznania i opowiadał o przygodach z migreną, w wyniku których wykryto o niego astygmatyzm, nadciśnienie, hipertriglicerydemię i przerośniętą wątrobę — pogratulować!


no, ale Piotr pracuje w browarze Lecha, więc jest mistrzem (jak dla mnie)


zrobiłem schabowe, a w niedzielę zrobiliśmy prawdziwą pomidorową

Skarbie udało się na zasłużony odpoczynek, ja zaś oddawałem się jednemu z niewielu dobrych meczy Iversona w barwach Detroit (Shaq rzucił 45 pkt, ten mecz obejrzałem w poniedziałek wieczorem w ramach odreagowywania ciężkiego dnia pracy) (poprzedni tydzień już był ciężki w wyniku prowadzenia wielu publikacji jednocześnie)

niedzielę spędziliśmy leniwie (zupa!), heroes, lidl (wykupili rum!), spotkalismy pierwszego (albo drugiego) Brata w sklepie; obejrzeliśmy "Klątwę skorpiona" Allena oraz "Gran Torino" Eastwooda

pierwszy bez rewelacji (choć miło), ponieważ jużeśmy widzieli — akurat z tego samego okresu pamiętam komedię romantyczną z Helen Hunt i Melem Gibsonem — jakoś mi się tak łącznie kojarzy

drugi całkiem może być, jak na jeden raz — postacie wprawdzie przerysowane, a historyjka do cna amerykańska, ale nie od dziś wiadomo, że w usa właśnie tak trzeba pokazywać poważne kwestie, żeby do kogokolwiek dotarły; wprawdzie nie podzielam aż takiego wielkiego zachwytu dla tytułowego wozu, by dla mnie stał się on motorem działań czy zawiści, ale ogólnie obraz Eastwooda (a szczególnie jego rolę) oceniam pozytywnie; zasłużone brawa należą się scenie u fryzjera

widziałem też program o amerykańskiej grupie The Monks — zdaje się kompletnie nieznaną — w 66 roku grała w Niemczech garażowego r'n'rolla w stylu Velvet Underground; historia w sumie smutna (podobnie, jak jubileuszowy koncert w 2000 roku, na którym zjawił się m.in. Jon Spencer — mówił do kamery); filmy z koncertów przedstawiają ich w lepszym świetle niż studyjna płyta; mieli niezły design — wygolone czubki głów — i imponującą energię w graniu — muzycznie byli surowi i konsekwentni
***
w poniedziałek — nowy miesiąc — stara robota — ten same grzechy zbędnego denerwowania się — zaczęliśmy oglądać "Słodkiego drania" (Molly Price — aktorka z drugiego planu); postać, którą gra Sean Penn jest kuriozalna, nagrania "z lat 30" podrasowane i wybitnie studyjne, film Allena z serii na jeden raz — zwłaszcza, że ten nie kończy się happy endem; myśmy nie zdążyli zakończyć (bo senność!!!), więc już naprawdę do snu Dalton jako 007, początek całkiem stylowy i już mnie nie było

wtorek, 3 marca 2009

Marbury Celtem

zawszeć to jednak breaking news

poniedziałek, 2 marca 2009

nauka ścisła

środa — "Sunset Blvd" (1950) — naprawdę niezłe kino, czarne, nieco oderwane od dzisiejszego (głównie gra aktorska), ale intryga i zakończenie klasowe

czwartek — "Mad Money" (2008) — przyjemna komedia "krymianalna", kino właściwie familijne, ale bez nadęcia, sympatyczna rozrywka, Diane Keaton naprawdę dobrze wygląda w tym wieku, o Queen Latifah można nie bez kozery powiedzieć "fest babeczka"
piątek (27.02) — hiszpański, test zdaliśmy na 98 i 99% choć mieliśmy tyle samo punktów (odpowiedzi zresztą te same również, hi hi), widać matematyka wcale nie musi być nauką ścisłą