czwartek, 9 stycznia 2014

Odcinek z pracą a jakże


Vittorio Matteo Corcos — In lettura sul mare
14 listopada, czwartek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca pracujemy na zewnątrz.

Nietypowa kombinacja, że Ty wcześniej wychodzisz z domu. Poranny czwartek skuteczny w zadania, tylko się potem rozpisać. Szukanie poprawek jest trochę jak układanie puzzli. Pasują, ale trzeba się nastarać. O 16 zrobiłem sobie wolne. Parę zabawnych scenek. Zauroczyłem się. No i wyszła mi świetna kompozycja zdjęć z "Back in Action!".
Wreszcie — straaaaasznie długo to trwa! dochodzimy do porozumienia z firmą od digi-packów, dżis. Śja nie wiem, gdzie ci (i tamci) ludzie pracują. W dupach im się przewraca.
Przebieżka.
Mamy już jakby przed-weekendzik, ale jeszcze nie mam takiego nastroju. Jajko na twardo. Będzie ciasto. Śmierdzący ser i zaróżowiona śmietana już zeszły z grafiku.

Giulio Aristide Sartorio — Risveglio
15 listopada, piątek

Odcinek z wow

My drogi i Miłościwie Nam Panująca spędzamy jakże klasyczny piątek.

Baaaardzo słabo nam poszło na koszu. To mogło być jakieś 160-100, z czego nie liczyłem im rzutów za 3, a wpadały aż miło. W pracy był ruch, a ja nie mogłem wziąć Indiany, bo był zbyt duży, więc w ramach pocieszenia obejrzeliśmy "Thunderball", czyli mi się opłacało. Choć ten ekran taki malutkiiii....

Pier Focardi
16 listopada, sobota

Odcinek z piciem na mieście

My drogi i Miłościwie Nam Panująca rozmawiamy z panem plisem.

Jak wstałem rano to dobrze się ogarnąłem ze WSZYSTKIMI informacjami z zeszłej nowy = byłem na bieżąco. Ponadto wymyśliłem sposób na oglądanie flashy (ostatnie jakoś nie chciały grać) i w ten sposób oszczędzam magiczne godziny na ściągnięcie chociażby jednej kwarty. I zeszło. Tak mi się zdaje, bo nie pamiętam.
Pojechaliśmy do orła, który zmylił nam tropy i zapodał plisy zamiast rolet. Taka wolta. A oruńska wenecja wciąż śliczna, ja jestem pod wrażeniem.
Do domu na obiad i spacerem do GB i to bez smyrgania.
Pojechałem na 16 do Gdańska, Jerzy już tam był i zaczęła się szalona impreza.
No mi się bardzo podobało (choć nie trafiłem z pizzą, a polskie kino trochę naciągane), jakkolwiek jak zwykle nie miewam głębokich przemyśleń i koncepcyjnego opracowania charakterologicznego. Czekam zatem na kasety, płytę wysłaliśmy razem i udałem się, na ciepło, w ten ciepły wieczór, do domu. Acha — zdjęcia z Bawarii kuszące zamkami i górami. Jerzy miał znakomity pomysł, rzecz jasna. Heroes, Caylus, Marillion, Arcade Fire, Dick — pokrótce.
Wieczorem coś żeśmy oglądaliśmy, chociaż półprzytomny byłem.

ps. malarze lombardzcy z książki cd.


Brak komentarzy: