piątek, 27 czerwca 2014

Pewnie nie wspomniałem, ale...



My drogi i Miłościwie Nam Panująca jesteśmy na wakacjach, a ja kompletnie NIC nie robię. Serio.




poniedziałek, 23 czerwca 2014

Odcinek z odkryciem połączenia


Los Angeles 1959

21 maja, środa

(cholera wi, o co mi sie rozchodziło)

My drogi i Miłościwie Nam Panująca, gdzie Ty pracujesz, a ja się zabawiam hobby.

Czytam, jadę, świeci słońce, jest coraz cieplej. Znowu lato bez wiosny, szkoda, że tak późno. 27 stopni.
***
Roberto Pregadio & Romano Mussolini — Satanik (1968) — jazzowoUmillianipodobne, fajnie. Bardzo fajnie. I klimaty Komedy, serio.
***
No, ale dziadki z Miami wymęczyli zwycięstwo na 1-1, więc jest w miarę spokojnie. Umieją jeszcze.
***
Co by tu nie mówić, że wszystko już kiedyś było, to Micha zawsze się przyjemnie słucha jak śpiewa. Miłe to takie będzie.
***
Pożegnanie z kasetą:
Simply Red — Stars
***
park park, a domu już nie ma, są konwalie
pojechałem szybko, bo ważki i wyverny na mnie czekały i zrobiłem nastrój w pokoju
wieści, newsy, kapuśniak
acha, matka kupiła piwo gryczane
***
wciąż ciepło, ciepły wieczór, tyle że nie mam dzisiaj (parę dni później) nastroju na szmegesy
(acha, odkryłem, że dysk podłączony do tv też działa — to było miłe; tylko ten tv to jakby teatr telewizji — nie chcemy takiego)

Brugia

22 maja, czwartek

Odcinek z aferą jałowcową

My drogi i Miłościwie Nam Panująca bawiliśmy się ze sobą, tak jak każdy nie umie.

Idę latem do pracy.
Mam pożyczoną torbę (pełno kieszonek).
OKC wobec kontuzji Ibaki nie zapewnia żadnych emocji w dużych porażkach ze Spurs (0-2), zatem jedyną zagadką pozostaje, czy/jak Miami (o ile) poradzi sobie w porównaniu z zeszłym rokiem. Mam wrażenie, że powinni grać tak samo wolno jak grają, wobec bieganiny (zaskakująco to brzmi) San Antonio.
***
Eeeej, a Jerry Goldsmith, Tristram Cary — Sebastian [Expanded] (1968) to całkiem nieźle kojarzy się z naszym człowiekiem Flintem! Smacznie.
Mam też wersję, która zwie się [Complete].
***
praca praca, a przecież miało być luźniej po oddaniu
***
jest ciepło, wracam na ciepło
zakupy, awantura z kiełbasą, ogród, grill, przynajmniej to się udało
zwróciłem do domu o 21:30, kiedy już było za ciemno na czytanie
trza korzystać

007 top gear




niedziela, 22 czerwca 2014

Odcinek specjalny: Spoon — Gimme Fiction (2005)


 
 
 
 
 
 

najtańsza z całej wsi, a tyle przebojów, ile chciałem


piątek, 20 czerwca 2014

Odcinek z zapłodnieniem szelakiem



19 maja, poniedziałek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca jak zwykle w przerwie i na łapu-capu

Chyba idzie powoli lato, z pominięciem wiosny. Już 18. Czytam i męczę się. Wyjątkowo nie spieszę się do i w pracy.
Ach, bo dzisiaj już nie ma meczu.
Przegranego.
***
Późno, bo późno, ale goniony głodem skoczyłem do biedry. Po loda. Oraz gruszki i napój sojowy. Słodki wypas. Ciepły spacer. Niezły lancz.
***
praca praca, wracam tram, załatwiam co trza
***
przebranie — jest, kanapka — jest (bez masła), romantyczność — jest
***
ciepło już i polazłem przez las
a w piwnicy zimno, a Mich już ma połowę swojego głosu, został mu on tylko na ballady = to będzie spokojna, stonowana płyta
***
schody z Wojtem zajęły nam bardzo długo, głównie Shellac'iem i meblami z ikei, późno w domu, to początek tygodnia z późnym snem


20 maja, wtorek

Odcinek z plenerem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca z potwierdzeniami i pokazywaniami.

Velvet Underground — Live at Max's Kansas City (1970/72) — to, że jest to nagranie z kaseciaka, to pół biedy. Natomiast jak oni biednie grają — to już jest zupełnie inna historia. Ten perkusista! Kiedyś dałem się na to nabrać, że wow, że Velvet. Zatrudnieni do wieczorowego grania do kotleta. Nie wyrzucę tylko z sentymentu.
***
praca praca, uwijałem się jak w ukropie — bo już otwieramy okna na oścież, ale pilnie zdążyłem i wyszedłem na oszałamiające lato
***
Jerzy przywiózł pizzę (trza było odgrzać), nowe meble, i telewizor!
Poszlimy w klasykę i okoliczności przyrody były dla nas bardzo łaskawe — chill zupełny.
***
Wracam późno, jest nowa płyta, jest foto, po które dymałaś ponownie (4 wyjścia z domu! — jakiś rekord), są szablonowe podziękowania na allegro, Ty już idziesz spać, a ja się pakuję (po uprzednim wypakowaniu z poniedziałku), renderuję, przegrywam, zawijam, przygotowuję — w końcu od jutra mamy półkolonie!

bururum! bururum!




środa, 18 czerwca 2014

Odcinek z politechniką nocą


17 maja, sobota

My drogi i Miłościwie Nam Panująca w noc muzeów.

Co za cud, wstałem ok. 9:20!
Pewnie dlatego, że nie było przymusu meczu.
Pełna jajecznica, pełne zakupy, reszta w relaksie. Robię to, co lubię najbardziej.
***
I jeszcze z rana napocząłem zabawną komedię Nino ManfrediegoPer Grazia Ricevuta (1970).
Podobnie jak z Parnickim "Ostatnia powieść" - nie jest to rzecz, którą chciałbym zaliczyć koniecznie przed śmiercią, ale na dzisiaj stać mnie.
 

Nad czymś marnotrawiłem zwoje, Ty spałaś na siedząco.
Się ciągnie ładnie.
Podciąłem się w kopiowaniu i zapisywaniu.
Poważnych spraw nie tknąłem rzecz jasna.


Placki ziemniaczane (kupne) zjedzone. Ze serem pleśń.
Zabytkowy tram załadowany. Jedziemy zwykłym, też załadowanym.
Politechnika wita ładnie.
Przewodnicy opowiadają, dziedzińce wyglądają.
Potem kluczowe atrakcje nocy: doświadczenia fizyczne, a potem chemiczne.
Fajni wykładowcy, efektowne efekty.
Jeszcze trochę zwiedzania i nocny (szczęśliwy) powrót busem do domu, bo tram postanowił nas ominąć.


18 maja, niedziela

Odcinek z klejeniem regału 2

My drogi i Miłościwie Nam Panująca na wypoczynie/zmywaku/kurczaku.

Co za cud 2, wstałem ok. 9:25!
Chwila prasówki i zrobiłem mega wypasiony omlet.
Regał, sklejony, postawiony, podłożony, wypoziomowany ciut.
Kawałek tektury i płyty pilśniowej.
Książki porozkładane jak trza, LnŚ pięknie wygląda.
Przestronnie.
Czyściej.


I tylko się zdenerwowałem próbą kopiowania tych zdjęć.
***
Rabarbar, który nie trafił do ciasta, został małym dżemikiem.
***
Ostatnim rzutem odcineczki, bo potem MECZ.
Ale przegrany.




wtorek, 17 czerwca 2014

Odcinek z La grande bellezza



15 maja, czwartek

Odcinek z bezowo-kokosowym spotkaniem artystycznym

My drogi i Miłościwie Nam Panująca — mnie nie ma, a Ty śpisz.

Kończą nam się zimna Zośka z ogrodnikami, oby!, bo już nie mogę wytrzymać tych temperatur poniżej 10 stopni.
Kolejny dzień nie chce mi się nic z rana, nerw w pracy przestał pobudzać.
Zaliczyłem spacerniak, Pontiak (po ostatniej próbie), ale wciągająca kaseta potrafi zirytować, hehe, technika.
***
W ostatnim posiadaniu Miami zapewniło sobie stosunkowo łatwe 4-1 i teraz mają czas na zastanawianie się. Dobrze.
***
Słucham 6 kolejnych numerów z prób i wciąż żałuję, że w tym dorosłym wieku nie mamy sprzętu rejestracyjnego na sali, żeby wszystko nagrywać na pół-czysto. Byłoby łatwiej i już.
***
http://rozrywka.trojmiasto.pl/Piosenki-dla-nietrzezwych-kochankow-Nowe-plyty-n79709.html 
***
praca praca
***
Do Oliwy dojechałem szybko, jak zawsze piękna, objadłem się, a potem objadłem się znowu na mega maksa.
pisarzowałem.
***
Przyszła The Experimental Pop Band — The Tracksuit Trilogy (2001) — znakomicie i do snu.


16 maja, piątek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca sportujemy się oboje.

Czy wreszcie będę miał wolne? Nie tutaj.
Wizz oraz Clipp przegrali (widziałem jednym uchem).
praca praca
***
"Marcin Gortat (19 punktów) znów był najlepszym strzelcem zespołu (trafił 7 z 12 rzutów) i zakończył sezon mocnym akcentem, który z pewnością odbije się echem w jego nowym kontrakcie. W końcówce meczu kamery pokazywały, jak 'siedzi w uchu' Bradleya Beala i możemy się tylko domyślać, że była to podobna przemowa, jaką przed meczem numer 5 usłyszał John Wall. Kto wie, czy ta — chyba trochę nowa twarz Marcina nie przysporzy mu jeszcze kilku zwolenników w lidze. Trenerzy lubią mieć w szatni tego typu 'werbalnych' liderów, a wychodzi na to, że w takiego właśnie przemienił się dla swoich młodych gwiazd Gortat".
***
Kolejne szybkie/krótkie ciekawostki z TopGear.
Zakupy wieczorowe/pakowanie sportowe.
***
Nie tak dobrze, jak w zeszłym tygodniu, ale zabawy były. Wiele trafień z lobów. W miarę ciekawa gra. Wróciłem zmęczony. Ty wyjątkowo zumbowałaś.
***
La grande bellezza — Paolo Sorrentino (2013).
Wspaniale: i Grande i Bellezza. Do tego Ramona w wielkim cycem.
Film zasłużenie zasłużony. Do tego Rzym.
Świetna kopia (bez tego nie warto oglądać filmów).
FILM, co do którego kusi rzec, że przenosi jakąś wartość. Ho ho.

 
 


poniedziałek, 16 czerwca 2014

Odcinek z dwiema piosenkami, a nawet czterema



13 maja, wtorek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca z ciastem prawie rabarbarowym.

Nie popisałem się wieczorem, ale atmosfera strachu nas zjadła.
Dzień nieco sennie (szkolenie BHP).
Ale wolnego nie było.
Ale LeBron musi wygrywać sam.
Ale obżerałem się przez cały dzień, a wystarczyło z czymś poczekać na jutro.
Ale oglądałem ten fajny top gear.
Ale kupiłem botwinkę.
Ale uruchomiłem magneciak na próbie.
Ale popracowaliśmy i wymyśliliśmy fajnie.
Ale pożarłem truskawki.
Ale odcinek do snu.
Ale Ty znowu wcześniej.


14 maja, środa

Odcinek z wtorkiem w środę

My drogi i Miłościwie Nam Panująca na zakupach też.

Mamy maj, zaawansowany, a wciąż 10 stopni. Słaaaabo.
Tymczasem Gortat (bardzo przekonująco) wygrał mecz w Indianie na 2-3. Miło.
Sprawdziłem czystodruki, mam lenia (pracę też), ale dzisiaj szykuję się na chill.
M. Gortat 36 min, 13/15 (31 pkt), 5-7 z wolnych, +35 w +/-, 16 zb. (7 w ataku), 2 as., 1 blok.
Do tego wspaniała końcówka OKC-LAC 3-2.
***
Pożegnanie z kasetą:
Sting — Ten Summoner's Tales (1993) — nudnawe, do posłuchania, ale smętki to wolę swoje.
Natomiast, niemożliwe jak słaba jest The Black Keys — Turn Blue (2014).
***
Obczaj natomiast to!
Carlo Rustichelli — God Forgives... I Don't! (1967)
***
Popołudniowy nerw (nie było TopGear), siąpi deszcz, więc zielono, ale spacerniak bez rozrywki (chatę już rozbierają), na Stogach wyłączyli UPC, musiałem się więcej nasłuchać, wyszukałem słuchalniejsze stare płyty, i — co najważniejsze — znalazłem przejście na bagnach, co prawda naszpikowane setkami hydr, ale jest i mogę się dalej przedzierać na mapie, uff.
***
Terry Pratchett — Wintersmith (2006) — szablonowe, ale niektóre sformułowania wciąż śliczne. No i nowy wspaniały bohater — Horacy.
***
Pokazujesz udany zakup, bez nam napieprza, Gortat gra, Shaq pirogi-barbecue.





piątek, 13 czerwca 2014

Odcinek z naleśników kupą



11 maja, niedziela

My drogi i Miłościwie Nam Panująca z deszczem na dworze.

Ależ się zabawiałem.
Mecze tak se, wstajesz wcześniej niż zazwyczaj, ja bezwzględnie wracam do śniadań z jajecznicą, bo lubię.
Przedpołudnie na luzie, zakupy, w domu smażymy naleśniki. Chyba godzinę, farsz szpinakowy (kilka dni później soczewicowy).
Czytelnia na wypasie z dodatkami (= jak czytam o nba — sprawdzam koszykarzy; jak przeglądam oferty płyt — sprawdzam od razu jak grają).
I od razu — ale zaskok, bo to CD — zrobiłem(śmy) dwa szybkie zakupy.
Z resztą czekam, zbieram listę, czekam na termin.
Ściągnąłem ("co lubisz najbardziej robić w życiu") film i odcinki (yei!) i ustawiłem się na wieczorny mecz.
Clipper nie zawiedli w końcówce i sprawili szaloną niespodziankę. Działo się! 2-2.


12 maja, poniedziałek

Odcinek z wożeniem szafy

My drogi i Miłościwie Nam Panująca tym razem raczymy się wyjściem na siłownię.

Spacerniak, słonecznie.
W czwartym meczu, to była I najpiękniejsza połowa Wizz, jaką kiedykolwiek widziałem. (Gortat na ławce, hehehe).
Oj oj ojej, ale się porobiło, prowadzili 19, ale przegrali strasznie w końcówce, więc teraz już jest beznadziejnie. Za młodzi, się spalili.
***
John Williams — Heidi (1967) — coraz bardziej lubię Williamsa.
***
Była gigantyczna ulewa, aż mi czapkę zamoczyło.
I nawet pokrycie regału. Zwózka szybko i na bieżąco.
Potem ganiam do sklepu i z powrotem ("kto nie ma w głowie").
Gadki winylowo-dziecięce z Wojtami pod blokiem, z kawą.
Wieczorem zajmuję się szparagami — pysznie zrobiłem.
Wraca big bang, zabawny.




czwartek, 12 czerwca 2014

Odcinek z najlepszym koszem w tym sezonie


Tranquillo Cremona (1837-1878 )
9 maja, piątek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca na skraju nudy i akcji.

Kropi dzisiaj.
Dramat polski (Mickiewicz, Fredro, Słowacki, Krasiński, Norwid) całkiem spox. Okazało się, że nawet to znam.
Trochę się bałem, kiedy Teletovic zaczął trafiać tróje, ale Miami zrobiło dobrą, solidną robotę i jest 2-0.
2-0 również San Antonio.
Niby oddałem książkę (było ciężko, pożegnaliśmy się chłodno, ale po spięciu na szczycie już poszło bez zbędnych opóźnień), ale jeszcze było to i tamto i tamto, więc bez relaksu, 16:15 i do domu.
Się lenisz, nie idziesz, ja szamię pyszne żarło (kalafior w sosie serkotopionym z szynką i szczypiorkiem + makaron z czymś grzybowym), idę.
Najpierw dobry humor z Głowackim, potem karty z piłkarzami u dzieciaka, następnie najlepszy kosz w tym sezonie: niewielśmy umieli, ale z play-offowym zaangażowaniem walczyliśmy o każdą piłkę, mnóstwo Tomkowych przechwytów, z których nie trafiał z pod kosza, na szczęście mieliśmy Jerzego, Adam trafiał wszystko, mimo jakichkolwiek zasieków, które mu stawialiśmy, Młody wjeżdżał pod kosz, jak chciał, ale kilka piłek stracił, zresztą nie grał z pełnym zaangażowaniem (chyba), ale jeździ na taksie (to było bardzo zabawne ujęcie), nie trafiałem, co mi w ogóle nie sprawiało, to była świetna, bezkonfliktowa, nieambicjonalna, wesoła (pełno śmiechów), zaangażowana, niemarudna (...), koszykówka. Ach, ileż mieliśmy "skomplikowanych", z mnóstwem wymian piłki, akcji, gdzie często miał okazję spod kosza trafiać młody Mateusz.
I zostałem odwieziony do domu.
Dzisiaj w planach były dwa piwa i Szerlok i tak się stało.

Gaetano Previati — Sul prato (1901)

10 maja, sobota

Odcinek z haburgierem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca śpimy i realizujemy takie sobie nic.

Przespałem się za mocno (nie uwierzę, że to przez dwa piwa) i wstałem skandalicznie późno: 8:46.
To oznacza pełne 7 godzin snu i wydawało się, że to jest jednak za długo (ból pały).
Nie obejrzałem meczu Wizz, bo to byłoby zbyt emocjonalne dla mnie przeżycie, jeno skondensowany mecz, to była żenująca porażka na 1-2, a szkoda.
Clippers również nie dali rady u siebie z OKC, ten mecz trwał i trwał i trwał i przeciągnął się nawet na pośniadanie. Jajecznica!
Leżakowanie (nietypowe dla mnie), szybko się sprawiłem — w tych nowych okolicznościach.
Skoczyłem w odpowiednim czasie do piekarni i po nabiałowe frykasy.
Idziemy na Niedźwiednik na obiad na hamburgera. Drogo, niespecjalnie smacznie, ale przynajmniej najedliśmy się do syta, a nawet do wieczora.
Spacer z przedłużką.
Śpisz, wyczytałem wszystkie wydrukowane notki z "zawsze po pierwsze" z zapowiedzi sezonu 2012/13 NBA. Pysznie. Dużo markera i długopisu. I jeszcze potem z weryfikacją internetową (kto to był Eric Maynor).
Potem trochę płyt (bo szykuje się Piero Umiliani — WSPANIALE!), zająłem się zmywaniem naczyń, przyszła 22, zlałem wino (wciąż kopie) i już zabieramy się za ostatni duży odcinek.
Więc z tego robienia niczego poczułem spokój i usprawiedliwienie z możliwości niczego — przecież nawet podczas mycia zębów oraz jedzenia się spieszę, co na pewno szkodzi zdrowiu. Brak poczucia, że marnuję czas dzisiaj zupełnie mi nie przeszkadzał.
Wstydliwe to powyżej.
Nie publikować.
Więc czasem udaje się mieć wolne w życiu.



Pompeo Mariani — Sala delle Feste (1915)

http://www.clponline.it/mostre/pompeo-mariani-impressionista-italiano
(świetne, duże, kolorowe)



Pompeo Mariani — Attenti alle pozzanghere (1904-1908)


środa, 11 czerwca 2014

Odcinek, w którym podeptano mi konwalie (i szacunek też)



7 maja, środa

Odcinek z nerwem 2

My drogi i Miłościwie Nam Panująca od razu z rozbiegu sezon 3.

Bo nie ma co się martwić na zapas. (drogi Watsonie)
W maju próby będą we wtorki.
Od czasu do czasu idziemy dookoła bloku.
Pracowałem w domu.
Od soboty jemy wypasione (najlepsze?) lody, bo zrobili nam promo na różne wersje. Pyszne są mövenpicki.


8 maja, czwartek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca spędzamy wieczór relaksując się

http://noweidzieodmorza.com/5333-where-is-jerry-10-day-langfuhr-forecast-wow-wow

Gortat miał cyferki (niestety Hibbert też), ale reszta mniej i jest 1-1 w rywalizacji z Pacers. Ja wciąż w szale pracy.
***
Meteor (1979). W ramach odrywania się od rzeczywistości. Słabe, ale standardowe. Katastroficzne SF. Nie będę tego długo wspominał, ale cieszę się, że po książce, którą oglądałem w niedzielę (kolorowe obrazki) mogę odhaczyć kolejny z listy z Connerym. On zawsze dobrze.
***
Wyniki, badania, praca Twoja z rana, coraz częściej się zdarza, że idę spać później — ciekawostka.




wtorek, 10 czerwca 2014

Odcinek z apaszką



5 maja, poniedziałek

Odcinek ze Stogami na lekko

My drogi i Miłościwie Nam Panująca wieczorkiem i spaniem w ciągu dnia.

Dzień w którym zacząłem dramat. Polski taki, do czytania.
***
Dziś nie grają, więc:
Sonny Rollins (ts), Don Cherry (tp), Bob Cranshaw (b), Billy Higgins (dm)
Intro + Lover
Complete Live at the Village Gate, 28 July 1962
jestem coraz bliżej zmęczenia tej płyty.
***
Zbierali pijaków spod kasztana na Stogach.
Park rośnie, nawet nie włączałem stacjonarnego.
Gazety, do domu.


6 maja, wtorek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca oglądamy ostatni z sezonu 2, a ja płaczę na Sherlocku.

Gortat nienajlepiej 4/12 (12 pkt), +5, 15 cb. (6 ofensywnych), 3 bloki, ale koledzy dali mocno radę i Wizz wygrało na wyjeździe z Indianą.
Nawet nie szedłem na spacerniak, bo pali mi się w robocie.
***
To był potworny tydzień — jak teraz wspominam.
Nie było próby, było onko.
I zdarzył się Sherlocku, hje hje.