poniedziałek, 27 stycznia 2014

Odcinek z winylami



15 grudnia, niedziela

My drogi i Miłościwie Nam Panująca jeszcze nie wiemy, że wkraczamy w strefę przeklętych winyli.

Tym razem nie nurzałem się — po zrobieniu prasówki/wynikówki zajrzałem do włoskiego filmu Ieri, oggi, domani (1963) z Zośką i Marcello. Włoski film po rosyjsku z angielskimi napisami. Musicalowa scena ciążowa — słodka.


==============================

16 grudnia, poniedziałek

Odcinek z pożyczaniem winyli

My drogi i Miłościwie Nam Panująca jeszcze nie wiemy do końca, że wkraczamy w strefę przeklętych winyli.

Po pracy poszedłem do Wojta pożyczyć "L.A. Woman", bo on ma, a ja mogę posłuchać. Taki deal. Słuchanie fajoskie. A to oryginalny oryginał.
Aczkolwiek współczesne zespoły są nagrywane jeszcze lepiej.

==============================

17 grudnia, wtorek

Odcinek z szukaniem winyli

My drogi i Miłościwie Nam Panująca wiemy, że wkraczamy w strefę przeklętych winyli.

Strasznie się męczę czytając Themersona w ostatniej LnŚ. Nie wiem czemu dokładnie to robię (czasem coś zrozumię) (chwilami!), ale brnę. Co gorsza, miałem ochotę na literaturę, a tu mi zajechało filozofią.
To może teraz coś, o czym notkę mam z zeszłego roku?
***
Tomasz Swoboda, Historie oka (2010)
Trochę zawstydziłem się tekstem na skrzydełku. Jakby tu... no ja ostatnio zrobiłem wołowinę. I byłem na spacerze. Szkoda, że przypisy na końcu. Zresztą same przypisy są już wciągające. Nic z nich nie rozumiem, ale czyta się dobrze. Marynowane grzyby — trafienie. Wprowadzenie 35 stron, 131 przypisów — brawo! Najładniejsze: "Ponieważ ten i tak już rozrośnięty przypis..." (bagatela, trzy strony).
Minęły trzy tygodnie i 20 stron i wciąż nic nie rozumiem. Drugi najładniejszy przypis — prawdopodobnie nic go już nie przebije:
"(...) Na polski tekst przełożył Bogdan Banasiak w 'Tygodniku Literackim' 1991, nr 11. Z tłumaczenia tego nie korzystam".
Kładę to na karb tego, że pojedyncze sztuki ukazywały się uprzednio — pojawił się ponownie zwrot "genialny w swej intuicji". A nawet po raz trzeci.
***
Oczywiście przeczytałem do końca, bo ja karny jestem w czytaniu i w życiu. Ale to i tak było chyba bardziej intrygańwsze, bo przecież o odbytach. No i zapamiętałem "kruchtę ud". Taka wartość dodana obła.
Niemniej jestem pod tym oszałamiającym wrażeniem całokształtu wiedzy i elokwencji, która — mam wrażenie — w tym przypadku dociera pewnie do 40 osób.
Niemniej niemniej, wydaje mi się, że przede wszystkim brakuje mi tam refrenów.
***
Zajeżdżam na stogi i zabieram winyle, bo potrzebne mi są na podorędziu.


Brak komentarzy: