poniedziałek, 31 grudnia 2012

Odcinek z pierniczkami ponownie



24 grudnia, poniedziałek

Odcinek ze wspaniałym rozpoczęciem świąt

My drogi i Miłościwie Nam Panująca rozpoczęliśmy święta już w piątek. O ile nie wcześniej.

A w ogóle zachowywaliśmy się tak, jak byśmy wyjeżdżali na parę dni. No bo przecież wyjeżdżamy i z tego powodu trzeba oczyścić lodówkę. Stąd jajecznica ze zdechłą rukolą. I konieczne zakupy (wędlina, makowiec), no bo tak. Ale łatwo poszło, można się już było zająć pakowaniem i myciem włosów. Pakowałaś Ty, pakowałem ja, nocna lampka, lampki choinkowe, pierniczki, "i wcale nie był bladzioch", "sam masz popsute jajko", zasadniczo nie brałbym tej książki ze sobą, bo nie będę miał na nią czasu, ale przecież jazda tramwajem — opłaca się. Wzruszenie nie zatyka mi płuc, gdyż oddycham nimi na co dzień i to udanie, co do tego mam przekonanie. Rym.
Bardzo dobrze zachowałem całodniowy stosunek zajętości żołądka do okoliczności wieczornych, prawda, nie umywają się do zeszłych lat, ale to tym bardziej. Na przyszłość trzeba będzie przemyśleć kwestię sernika. W końcu od zakalca nikt jeszcze nie umarł. Myślałem, że druga choinka mnie zabije, ale tylko podmęczyła, więc nienajgorzej. Ładne światełka.
Wieczór jak wieczór, następne będą fajniejsze, poranek był niezwykły.



25 grudnia, wtorek

Odcinek ze świętami I

My drogi i Miłościwie Nam Panująca uprawialiśmy gry towarzyskie I.

Wstałem i do śniadania. Nba nie grało! Obowiązkowy spacer nr 1 w godzinach 10-12. Do karkówki marsz. Robota aż furczy w rękach (aczkolwiek i tak nie machnąłem wszystkiego). Obiad i książę Kaspian. Jadę, fajnie. Granie w gry. Lubię grać w gry. Tylko dłużej. Kompot! Telewizor i LCD. Dlaczego nie! (2007). Oj oj. Na wro zimno i macanie po twarzy związane z chrapaniem. Fajna koszulka.



26 grudnia, środa

Odcinek ze świętami II

My drogi i Miłościwie Nam Panująca uprawialiśmy gry towarzyskie II.

Wstaliśmy i do śniadania. Obowiązkowy spacer nr 2 w godzinach 12-14. No dobra, ten był krótszy, ale lodowisko odpowiednie. Jakby było przedwiośnie, a przecież przed nami 2 i pół miesiąca zimy.
Obiad z Twoją wizytacją. I gramy w gry. Lubię grać w gry. Tym razem o jedną za dużo, ale co tam. Obowiązkowe pakowanie świątecznego jedzenia. Obowiązkowe pakowanie świątecznego jedzenia II. Świąteczny powrót. Uff, wreszcie w domu. I prezenty! Hurra! Niespodzianki, niespodzianki. Spokojne zwieńczenie świąt. Jak już się rzekło, że święta są be, to te były całkiem ce. Jest dobrze dobrze tak tak.



piątek, 28 grudnia 2012

Odcinek z choinką (cz. II)



22 grudnia, sobota

Odcinek z kulą moczu

My drogi i Miłościwie Nam Panująca ubieraliśmy choinkę. Własną. Rozłożystą.

Udało się w końcu pozbierać i wstać. Ale to nie było obowiązkowe. Śmy tak mogli sobie na to pozwolić, tak jak na poranną lekturę. Następnie niespieszne zakupy, niespieszne czytanie obowiązkowe, niespieszne ubieranie choinki. Z tym było jednak trochę trudności, które przezwyciężyliśmy nożem, podobnie jak domniemane trudności z planowaniem wakacyjnym. Bombek to ci jednak mamy za mało, ale dzięki temu jest estetycznie, a ona zajęła ładne miejsce i ładnie lampki świecą. I jest świątecznie.
Rum też jest świąteczny i bardzo dobrze nam służy — w końcu po tym poznaje się dobre prezenty. To w ogóle był dobry wieczór zakończony pop cornem i odcinkiem nr 10. I prawie byśmy zagrali, ale wyszło na to, że jednak pójdziemy już spać, skoro ja wstaję wcześniej, bo skoro niedziela, to...
Zjawiska fizyczne, któreśmy obserwowali wieczorem w sam raz wpisują się w tradycję świąteczną, z czego jestem niepomiernie zadowolony. W końcu od tego są święta.

==============================

23 grudnia, niedziela

Odcinek z 14-stopniowym mrozem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca zrealizowaliśmy sobie pierwszy maraton filmowy. Prawdziwy.

I wiem na czym to polega (ów mróz), gdyż jako jeden z niewielu tego dnia wydostawałem się na dwór. Ot, pojeździć sobie. Tytuł zawodów: parkowanie. Idzie jak idzie. Przynajmniej sobie człowiek pojeździł. Teraz wypadałoby, żeby zaliczył testy. A właśnie — testy też trenuję.
Przez chwilę miałem wrażenie, że świąteczne szaleństwo może łatwo przeobrazić się mroźny zmierzch północy, ale na szczęście szybko mi przeszło, a potem wyczynialiśmy rzeczy odpowiednie ku niedzieli. Testy, obowiązkowe czytanki, nienapisane i niewysłane maile, pyszna zapiekanka ziemniaczana z kiełbasą, której nie kroją na pół (wciąż mnie przeraża polska małosklepiczkowość) (z akcentem na "piczkowość"). I poczyniliśmy staranne przygotowania do maratonu filmowego, okazało się, po raz kolejny, że sałatki i surówki wychodzą nam pysznie, jak również, że nie można zrobić złej sałatki owocowej, szczególnie jeśli je się ją z lodami (ja).

Butelki zwrotne (2007) — początek był trochę straszny, ale potem ciężar nieco zelżał i już było bardziej czesko, dobrze.
On Her Majesty's Secret Service (1969) — długi, zimowy, świąteczny. Wpasował się w klimat i piwo pszeniczne z nektarem bananowym.
Alien 2 (1986) — postrzelali, postrzelali i o 3 trzeba było iść już spać.



czwartek, 27 grudnia 2012

Odcinek z choinką (cz. I)



18 grudnia, wtorek

Odcinek z uzupełnianiem dzienniczka

My drogi i Miłościwie Nam Panująca normowaliśmy codzienność. Jawnie i bezstratnie, bo jutro.

Przypomniały mi się te moje zdawkowe odpowiedzi, że ja to jednak mam szczęście, a ona by już nie potrafiła. Pewnie, że mam szczęście. I potrafię.
No bo tak. Jedna pracuje, ale już jej się nie podoba. Druga pracuje, i nawet jej się podoba. Ale co po tym.
Więc dzień, jak co dzień (a ten palant pokazał "V" jak "Victory" — no wciąż nie rozumiem, co za matoły tam pracują), tu i tam, a ja zawsze radę dam (no chuj, co za rymowanka).
Więc jak już skończyłem (a należy dodać, że rano się grzebałem — oby 10-minutówka nie stała się tradycją — i jeszcze piekarnia pyszna, i się spóźniłem), to wylazłem na dwór, wziąłem na mróz loda i było extra. I śnieg, i mróz. Jadę, a tam pusto w domostwie, dwa telefony, dwa esemesy, i wreszcie spokój i kontakt. Święta ustawione, notki załatwione, pora się udawać. Pora udawać? Pora relaksu? Pora pora? Marchiewkie na dobranoc? Pora skórna? Krem ściągający pory? Pory, bo porcięta? Sam Drabulok?

Tak se myślę, że gdyby jednak świat się zakończył z tym kalendarzem majowym, to byśmy się nieźle k... zdziwli.

"Twilight at Los Angeles",  Piero Umiliani & Chet Baker — nikt nie ma szans.

==============================

19 grudnia, środa

Odcinek z dawno nieorganizowaną próbą

My drogi i Miłościwie Nam Panująca mieliśmy wieczór poświęcony omawianiom bieżącym.

Przybyłem, zwyciężyłem, skończyłem o 16:40. Nieźlej.
Dałem znać na esa, więc Przem miał czas na pozbycie się bólu czaszki.
Mieliśmy mijankę.
Zajechałem, zajadłem, nabrałem, pojechałem.
Mieliśmy próbę organizacyjno-muzyczną. Plany, plany, plany. Bardzo dobrze.
Przem przyniósł nam płyty.
Skoro gra Where is Jerry, to od razu ma nowe dwa numery. Więc te będą następne w kolejności.
Są bardzo obiecujące.
Pianki ziemniaczane są z kolei bardzo smakowite.
Transferujemy.
Transferujemy się.

==============================

20 grudnia, czwartek

Odcinek z choinką

My drogi i Miłościwie Nam Panująca z nagła i nacka dokonaliśmy zakupu choinki.

Telefony, faksy, strakcje (atrakcje). Firmówka (nieobecność).
Dżefko! Nie jesteś może najpiękniejsza, ale za to mądra, rezolutna i bardzo cię kochamy.

No jeszcze tylko piątek i siup. Umówiliśmy się, że jutrzejsze okienko zabieram...

Not Another Teen Movie (2001)

==============================

21 grudnia, piątek

Odcinek z Gastonem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca już nie pamiętamy co było w zeszły piątek. No może dżefko straszyło na balkonie.

Korzystając z okazji, że miałem nadrobione (czyli małymi kroczkami), przybyłem na 9. Ale w przebiegu dnia nie odczułem, że jest to jakoś krócej.
Mam takie wrażenie, że takie akcje są przed każdymi świętami i żadna z nich mnie nie ominie. Już nawet nie wysyłam życzeń świątecznych. Nie mam czasu, zbieram autoryzacje.
Ty zakończyłaś dzień wcześniej i wybrałaś się w celu załatwiania spraw różnych, łącznie ze spotkaniem, a potem się okazało, że nie zaliczyłaś odcinka.
Jazdy jednak nie było, więc nie było też okienka, a na salę sportową już mi się nie chciało. Nie dzisiaj. Chyba (chyba) zdążyłem wysłać wszystkie monitorujące monity, a co tam, niech inni też mają przesrane święta.
Wybrałem się na Chełm po mój 80-procentowy prezent. I odsmażane pierogi i zdjęcia z Cypru.
I świetny był Twój pomysł z powrotem. A mróz ściska.

Uwaga, obrazek do "Neutral Bomb", który wyczynił Wojt jest w nowościach na cojestgranetrójmiasto wraz z rozpiską.


http://cjg.gazeta.pl/CJG_Trojmiasto/56,113948,13105600,NOWOSC___Wojt_I_Vreen__Neutral_Bomb_,,12.html

http://cjg.gazeta.pl/CJG_Trojmiasto/1,109143,13087974,Duet__ktory_stworzyl_bombe.html

Gigi (1958) — takie to pretekstowe. Hi hi. A tytuł mylący.


No bo to Kamal Khan jest przecież.




piątek, 21 grudnia 2012

Odcinek z deserem na zimno (i poniedziałkową próbą)



17 grudnia, poniedziałek

A w tle genialny prezent dla mnie. Zresztą oba były dla mnie.

My drogi i Miłościwie Nam Panująca pracowaliśmy, a potem byliśmy przez chwile. Dwie.

Odwilż na ślisko, uwaga. Ale na dzielni dzielnie pracują. Ale i tak jest ślisko po nocy. Coś tam coś tam w pracy. Człowiek powoli traci kontakt z rzeczywistością. Jak co roku, jak co miesiąc.
Wracam, zamawiam sobie u Ciebie kawę, Skarbie, taką małą, do połowy wentyla bezpieczeństwa. Przedtem jem kurczaka. Pycha. A jaki sos!
My wciąż nie mamy zdjęć (kurczak), ale już wkrótce będziemy mieli nieustające zestawy. Poszczęściło nam się. Aparat foto.
A Ty byłaś na poczcie.
Jadę, wracam do domu, na pomarańczowo, piję zamówioną kawę. Jem słodycze. Idę na próbę przez las. Las, ośnieżony, całkiem jasny jest. Jak to las. Ośnieżony.
Więc jednak nie wieziemy tego pieca, bo przecież zaraz występ (8 stycznia), to się nie opłaca. Z dwóch numerów Umpagalore 2 zagraliśmy pierwszy, a potem podkusiło nas, żeby zagrać nowy pomysł i znowu późno wróciłem do domu.
Oglądaliśmy zdjęcia z Grodna, niektóre szalenie zabawne. A Ty przykleiłaś podkładki. I spisali już liczniki. I oczywiście zrobiła się północ, jedni idą spać, inni idą czytać. I choinki już sprzedają. I jest pięknie.


czwartek, 20 grudnia 2012

Odcinek z pierniczkami



16 grudnia, niedziela

My drogi i Miłościwie Nam Panująca byliśmy trochę zajęci. Nawet bardzo trochę.

— dłuższy sen, łaskawy
(i przez chwilę nie miałem pojęcia, o co cho z tym "łaskawy", ale już wiem. 1. "dła" — patrz poprzednie odcinki. = krew, kości, rozbryzgnięte mózgi, trupy, fekalia, problemy z logistyką i niemożnością dotrzymania terminów — jakże ich rozumiem; 2. od "głaskawy", długotrwający)
 
odwilż
(wiedziałem, że tak kurwa będzie, popada, popada, narobi nadzieji, a potem ten, no.) Jeden — słownie: jeden — stopień powyżej zera.  Zasadniczo mgła i szarość. Co tam. Las potrafi zachować to, co już napadało. A niech no za chwilę przyjdzie mróz, wtedy dopiero będzie) (I przyszedł).


— Piero Umiliani
(miałem pełen zestaw 2,3 giga na penie, a skoro teraz umiemy korzystać z pena, to korzystamy non-stop, ba, radiomagnetofon od wieków stoi nie w tym miejscu, co zawsze, ale rolę swoją spełnia, że ach, więc on sobie leciał, ze wszystkimi możliwymi smętami) 
— parówki
(śniadanie, na wypasie, już drugi tydzień, a ta papryka to nawet prawdziwa była) 
— wypad do lasu
(jedni idą, drudzy maszerują, odwilż trwa) 
— rosół
PRZEDOBIADEK (yei!) 
— zapierniczamy z pierniczkami
(i przepis jednak nie taki się okazał — acz przecież wcześniej wychodził dobrze; niemniej sypiemy mąki, sypiemy mąki, sypiemy mąki, w końcu to cholerne ciasto już się nie przyklejało, ale to nie była porywająca radość, raczej ulga, że zaczęło z tych foremek coś wychodzić — a foremki, dobrze, że stare, a nie te, nieładne, nowe — i pieczenia, i wtedy już wszystko cacy)
 
zapierniczamy, humor się poprawia
(w końcu musiał się poprawić, już była na niego pora) (quiz: tak–nie–nie wiem) (niezależnie — ekstra)
 
podsmażany kurczak — wciąż dobrze
(tzw. drugie danie po czasie; jedno w mikro, drugie na patelni, nie ukrywam, że moje było lepsze — pysznie podsmażone ziemniaczki)
 
testy testy westchnienia
(bo miałem dymać, ale jak zwykle nie wyszło, jak miało wyjść, więc chociaż trochę dymam, i już się zmęczyłem, ale przeleciałem połowę, i testy już nie są abstrakcyjne, tylko wygląda na to, że praktyka powoduje)
 
zapierniczamy z pierniczkami i cukrowymi pisakami — ale robota
(bo się okazało, że jest ich 107 — tak, liczyliśmy — i każdy ma inny numerek i obrazek; cukrowe pisaki zastygają i to jest fajne, parę obrazków wyszło nam naprawdę ładnie, aż szkoda będzie jeść)
 
wyśniony rozkład mieszkania
(jeden wyśniony, drugi miniony, żaden nie był dokładny)
 
muppet show
(no to jednak albo wtedy nie było rozrywek albo dzieci były inne — nawet ja się zmieniłem: nie robi)
 
przez chwilę jeszcze taki rześki, a za chwilę
(tak wyglądałem, jakbym miał prawić i dywagować, a wystarczyło skłonić głowę do poduszki...)


środa, 19 grudnia 2012

Odcinek z kurczakiem i rosołem. Prawdziwym




15 grudnia, sobota

My drogi i Miłościwie Nam Panująca byliśmy przy sobocie, która — mam wrażenie — się nam rozeszła.

Wstałem ok. 8 półprzytomny. To jednak za krótko było. Niemniej, Szefowa mnie zawiozła — taki pomysł. Bo wro, a potem zakupy. Oczywiście pomyliłem się o pół godziny. Co ciekawe — w kalendarzu miałem poprawnie. Było spojrzeć w kalendarz baranie, skoro już go prowadzisz. Temat odcinka: zawracanie. No nie ogarniam wszystkiego, ale najfajniejsze to na małej przestrzeni, z odbijaniem się od krawężnika. Stanie na torach tramwajowych to jednak chuj.
Zakupywanie (dupa ze mnie, zapomniałem o musli i mleku w proszku). Więc musli mam trochę od Ciebie {to jednak jest takie zdradzieckie, bo jak wleję miseczkę maślanki [teraz już zwyczajnej, kwaśnej, nie słodkiej, typu straciatella czy pieczone jabłka (co im wcale nie przeszkadza)], to jak ją opendzluję w ciągu dwóch godzin (dzie tam: w jedną), to mam wrażenie, jakbym cały czas jadł. A przecież nie jem. Niewaaaażne.

Mój chłopak jest fajny (mimo wszystko). To taka kontynuacja serialu. I co z tego, ze stare. To nawet lepiej — na pewno będzie tymczasowe.
Więc pizza na taki przedobiadek.
Uwaga, to jest znaczące (i ładne):
PRZEDOBIADEK
Kurczak się piecze (wyobracany) (bez macania) (bo wiadomo).
Rosół znakomity ugotowała Szefowa. Taki prawdziwy. Łatwizna. Co prawda jest bladzioch. Ale kto by się tym przejmował. No i wiadomo, do czego służy balkon.
Wizyta u B&A. Klasyczny żart: przyjechaliście samochodem?
Odcinkowo przedsennie, bo się pora zrobiła, a ja byłem po obserwacjach, nosidełkach, wnioskach, opiniach, rewelacjach. Dobre ciasto kupiliśmy w tym sklepie w ostatnim rzucie. Tak trzeba.


wtorek, 18 grudnia 2012

Odcinek 800



14 grudnia, piątek

Odcinek z goszczonym obiadem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca w gruncie rzeczy mamy się lepiej niż ustawa przewiduje.

"Łaskawe" tak dają radę!
Miałem problem ze wstaniem, ale wyszło wcześniej niż się spodziewałem, i tylko dlatego nie polazłem na spacerniak, gdyż nie miałem nauszników. Ale dła "Łaskawych" było warto. Warto zwrócić uwagę na "dła".
Byłem w pracy i to zapracowany — wydarzenia minionego tygodnia nie pozwalają z uśmiechem spojrzeć na przyszłość. Ale zamierzam zostać wielkim mistrzem od czasopism, a wtedy się policzymy.
 
rozmowa/rozmówki/konieczność dżemu 
jakoś tak na ostatnim tchnieniu w tej codziennej tragedii popchnęliśmy piątek do końca 
pomidorowa, placki ziemniaczane, piwo, Polska-Macedonia 4-1 
ale kosz niezły, bezkompleksowy, składy podobne, podciągnęliśmy sporo statystyki w przechwytach i zakładaniu siatek, cuda się działy i sporo na wesoło, do tego akrobatyczne rzuty i "kto wygrał mecz?!" 
spokojny spokój w domu 
Airplane II: The Sequel (1982) zaskakująco dużo tam pomieścili, i niektóre rzeczy w dzisiejszych czasach by nie przeszły ("Mały Ministrant") 
i zasnąłem od niemala 
le 800


poniedziałek, 17 grudnia 2012

38




12 grudnia, środa

Odcinek ze stuporem 

My drogi i Miłościwie Nam Panująca usilnie relaksowaliśmy się (ja), bo to wigilia była.
— dobrze, że jest ten powtórny dzwonek — czyli budzik poranny 10 min później
— powolne pakowanie (mega zestaw) (bo to duża książka jest) i zdążyłem rzutem na taśmę (chyba)
— prócz tego że bywa tu zimno jak w psiarni, zadania czekają, to tym razem dołożyli do pieca (chcę do domu!)
— a Przem chory
— w wyniku tych wszystkich okoliczności fr niet i będziemy w domu, ot co
— From Russia with Love (1963)
— fantastyczna niespodzianka

==============================

13 grudnia, czwartek

Odcinek z 38

My drogi i Miłościwie Nam Panująca — jednak nam się udało!

— no i poranek z przypomnieniem — prezent!
— dziękuję Ci bardzo — no nie spodziewałem się (wcale a wcale)
— nie ma co, trzeba jeździć i czytać i się wpisywać, odpowiednio
— wciąż czekam na ten moment, kiedy coś pierdolnie — i mam nadzieję, że to nie będę ja
— mój mały afroamerykańczyk zbiera pozytywne recenzje
— kabel, orzechówka, dla katalogowości (i dziękuję) 
— jazda, błe — nie lubię (dzisiaj mnie to tak zaatakowało — prosty mechanizm przecież)
— no, ale przy drogach jednokierunkowych byłem czujny jak ważka, tylko raz wjechałem pod prąd
— ach, kolejny ekscytujący news politechniczny (potem się okazało, że jednak nie)
— no i już niemal świętujemy
— szkieł nie ma, zapisów też nie — odroczenie kary do przyszłego tygodnia
— w sumie, kiedyś w życiu trzeba pójść do pizzy hut: cheesy bites i 1,5 litra piwa, do tego jedna mała pizza: "proszę paniom, daliśmy radę!"
— więc było zwiedzanie kiczowatego sklepu, była też pogadanka o ostatnich sprawkach
— nażarliśmy się do oporu
— aż nie mogliśmy się ruszać
— stroju wybór
— wybór iścia spać
— ale ze snem nie miałem problemu


piątek, 14 grudnia 2012




10 grudnia, poniedziałek

Odcinek z poniedziałkiem bez próby

My drogi i Miłościwie Nam Panująca spędzaliśmy poniedziałek bez próby, co wcale nie jest takie częste, a szczęśliwe.

— pamiętać to uczucie, kiedy ukochanym troskliwym telefonem, przemierzam ośnieżoną krainę, jakbym kiedyś w podstawówce szedł na poranną mszę, ubrany jak miś w wyróżniającej się bieli, po chleb
świeżość poranka 
Małgorzata Musierowicz, Brulion Bebe B. 
to nie będziemy mieć multi-sportu 
dziwaczny powrót 
wolne zajęcia i nawet taką wieczorną przymółę miałem 
genialna surówka 
paczek pakowanie 
krzyżówka 
kocówka

==============================

11 grudnia, wtorek

Odcinek z przygotowaniami na bliską przyszłość

My drogi i Miłościwie Nam Panująca zdołaliśmy się musnąć po drodze.
dużo śnieży od rana 
robotnie 
powrotnie 
kapusta czerwona/kasza gryczana 
i wyszło z tego, że tylko 24 
więc jazda na jazdę śnieżnie 
gdzieś tam pomyliłem pasy i takie tam zatrzymania, ale w rękawie (za chuj nie było nic widać na tym śniegu) wygrałem 7:3, jeszcze światełka (no nie rozpoznaję ich), płyny pod maską i do potem 
Stogi i szykuję niespodziankę, ta ładnie stygnie na mrozie, potem jem, potem robię dalej, piana ubita, że nie siada (fakt najlepsza ubijaczka jaką znam), piecze się, przepakowanie w tę i we w tę, prezent doszedł, niespodzianka doszła, z polewą mi nie poszło, ale co tam, ponieważ wróciłem o 21:30, to po tym wszystkim było już naprawdę 

późno


czwartek, 13 grudnia 2012

KOPYTKO!



8 grudnia, sobota

My drogi i Miłościwie Nam Panująca zrobiliśmy jak dla pułku wojska.

— jeśli to jest sobota, to odsypiamy
 
ziiiima! 
odśnieżanie 
gazetkowa lampa jedziemy na krótko, oczywiście 
a oni mają tam dwa piętra do oglądania, yei 
więc najpierw lampa, potem łóżko 
luna de miel 
szybkie zakupy 
szybki powrót, szybki obiad, szybki relaks, albo powolne odpoczywanie 
nowy folder -> gołe baby 
KOPYTKA! (jak dla pułku wojska) 
śmy się narobili, ja nawet zjadłem na kolację 
Harry Potter and the Chamber of Secrets (2002)



9 grudnia, niedziela

Odcinek z celowaniem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca wycelowaliśmy koncertowo w sam raz.

— jeśli to jest niedziela, to odsypiamy, ale ciut krócej
 
ale mimo wszystko dłużej 
i z rysunkiem 
oraz z imieniem nadaremno 
parówki/śniadanie! 
Manny przegrał, ja zrobiłem małe pakowanie płyt 
zasiadłem w internecie i mnie wciągnęło 
balsam i jego skutki chwalebne 
obiad kopytka! 
smarowanie gliceryną na wro 
empik/albumy 
18:30-20:30 Lao Che to się nazywa dobry czas, oraz muzyka + zawody sportowe 
kolacją oraz odcinkowo, na szczęście dorobili nam nowe

ps. dzisiaj krótko, bo nie mam melodii, ale zasadniczo ma być na full, no przecież




środa, 12 grudnia 2012

pa papapapa pa pa pa



6 grudnia, czwartek

Odcinek z niespodziankami 2

My drogi i Miłościwie Nam Panująca obdarowaliśmy się niespodziewanie prezentami.

Niespodziewanie, mimo że butki nie wypastowane. No i jaka ta była skryta akcja. Bo przecież ja to sobie mogę w tych siatkach różne rzeczy poukładać.

No przecież taką czapkę dostałem! (kolor i krasnoludzi kształ, należy obciągać). Co prawda teraz jestem na jasno (dać to foto czy nie dać?) i w nausznikach, ale zamierzam korzystać przy każdej okazji. Z obu niespodziewanek.

Szybka akcja z czytaniem okazała się sukcesem. Szybki nawrót zrobiłem. Gwiazdę zobaczyłem. I pojechaliśmy.

06/12/2012 czwartek, 19:00
Sala Koncertowa na Ołowiance

KONCERT MIKOŁAJKOWY

MOZART uwertura do opery Czarodziejski flet
CZAJKOWSKI suita z baletu  Dziadek do orzechów
MUSORGSKI Obrazki z wystawy

I to było git, bo grali same przeboje, a orkiestra wiedziała kiedy przypierdolić. I jakkolwiek nie było porażająco ciepło, to szalenie mi się podobało. Idealnie były wszystkie elementy wizytacji dopasowane. Pięknie i elegancko wyglądałaś.

==============================

7 grudnia, piątek

Odcinek z przedłużającym się początkiem weekendu

My drogi i Miłościwie Nam Panująca urzędujemy do późna

— wczesne UP oraz piekarnia 
wciąż mrozi 
wciąż moje spodnie dresowe dają radę 
odrabiam spóźnienie 
zasadniczo prawie relaks z Czajkowskim 
baaardzo miłe wspomnienia z wczorajszego wieczoru w filharmonii 
spacerniak + ser + ukradli lisiarnię z kurierów ak 
dobry kosz, zielona koszulka, jeśli chcesz jechać wozem — nie biegaj tak za mną 
dom dom weekend 
eXistenZ (1999) + piwo + popcorn = weekend 
a nam się wcale nie chce spać = weekend, takk

Bo one to mają podszewkę. Więc prawie jak kalesony na te poranne minusowe około pięciostopniowe. I działają podwójnie: podszewka oplata, wierzch sobie lata.

Byłem dłużej i się wpisywałem na zapas (teraz czuję, że znowu mam zaległości, ale ojs), zasadniczo prawie mi to pomogło, a i tak zaliczyłem spacerniak ustaloną trasą. A lody w zimie smakują zimno. Ale smakują. Więc czemu nie, a tej trufli w tym serze tyle, co kot napłakał, zatem bez rewelacji, ale zawsze coś nowego.


wtorek, 11 grudnia 2012

para-Guacamole



3 grudnia, poniedziałek

Odcinek z estetyką i kolacją

My drogi i Miłościwie Nam Panująca aktywnie spędzaliśmy wieczór przy biureczku.

— spóźnionko
 
kac?
czytać czytać 
transfer 
obiad (pyszny, nie zapominajmy) 
wieczorem lody (tanie i dooobre) 
a dzięki Tobie (przez Ciebie?) napisałem list do Mitchów 
odcinek raz pierwszy wspólny 
internetowo 
para-guacamole i estetyka i kolacja

==============================

4 grudnia, wtorek

Odcinek z Barbórką
 
dobrze wypadło 
Aldous Huxley, Dwie albo trzy Gracje 
goście nie dopisali, ale grunt że jest ciepło, jest kasa, jest ciasto, jest likier 
byli piraci z karaibów i mile spędzony wieczór 
aronia pracuje

==============================

5 grudnia, środa

Odcinek z niespodziankami 1

My drogi i Miłościwie Nam Panująca zaskoczyliśmy się nie raz.
 
kocioł książka/suplement/reprint 
wracam, zmarzłem, jem zupę, piję kawę, Szefowa nie idzie na fr relaksuje się 
idę na próbę, trenujemy dwa nowe numery, zaczyn jest, pomysły mam 
wracam, włosy 1 i włosy 2 
niespodzianka za niespodzianką 
relaks, lody, Bałtroczyk nam się trafił, naprawdę do łez 
więc wieczorem niespodzianka i rano niespodzianka





poniedziałek, 10 grudnia 2012

Odcinek z imprezowaniem



2 grudnia, niedziela

My drogi i Miłościwie Nam Panująca mieliśmy nie imprezować, ale samo wyszło.

Wstawanie/śniadanie.
Jazda na jazdę.
Charles Bukowski, Listonosz. Mniemam, że przeczytać jego jedną książkę, to przeczytać wszystkie, ale warto było. To się nazywa styl. A Factotum (2005) wciąż pamiętam.

Powolutku do przodu. Nie za szybko, ale też nie masakrycznie wolno. Przy pierwszym słupku (lustereczko powiedz przecie) zaczynamy skręcać. Nie za szybko, nie za wolno, nie ma reguły, trzymać się prawej krawędzi jezdni. Na krótkiej prostej wyprostować kierownicę, wcisnąć sprzęgło, zacząć hamować. I zmieścić się. No powiedzmy. Następnie wrzucamy bieg wsteczny i po-wo-lut-ku ruszamy do tyłu. Kiedy lusterko znajdzie się na wysokości drugiego słupka, wykonujemy skręt kierownicą w prawo o 360 stopni. Prędkość obrotu dostosowana do prędkości jazdy, czyli niezbyt gwałtownie. Patrzymy w prawe lusterko. Kiedy linia samochodu będzie równoległą do linii pasa, kręcimy kierownicą 360 stopni w lewo. Powinno się udać. W razie potrzeby skontrować lekko w tę, podrównać w tamtę i powrót do ustawienia wyjściowego. Pamiętać o spoglądaniu przez tylną szybę, nie ruszając przy tym kierownicą (baranie). Prawe lusterko, prawa głowa, tylna szyba, słupek na celowniku zagłówka. Sprzęgło, hamowanie, zahamować, kiedy słupki z przodu obejmą nam wóz. Proste.
No mi wyszło ze 4 razy, ale to jeszcze nie było zadanie na zaliczenie.
Przejazdu Gdańsk-Przeróbka i z powrotem niemal nie zarejestrowałem. Ach tak, wyjazd z piskiem opon na trudnym skrzyżowaniu (wszyscy mają pierwszeństwo) pod górkę.

Zapiekanka z bakłażanów. Niestety, nie mamy zdjęcia. Ale wyszła przepysznie. Dzień po canneloni, warzywom udało się dokonać niemożliwego.

Niebieski beforek i jedziemy. Kanapki (tak, kanapki) przygotowane. Za szybko żeśmy szli. Ach, bo jeszcze przed wyjściem lekkie czytanie odprawiłem.
Występ JZTZ. Udanie. No i break-dance do "farelki" na znakomitym poziomie. Endriu może nie był tego wieczoru specjalnie wygadany, ale nie spartoliliśmy.
Występ Czechoslovakia. Oni twierdzili, że to ich najgorszy. Ale: ja ich znam, dwa nowe kawałki całkiem ok, no i ten pożyczony fuzz zrobił świetną robotę w stylu amerykańskiego 90s'owego indie-rocka.
Występ Illharmonix. Znakomicie grali. Robiło to wrażenie. Gorzej z wokalistami, ale bujało. Bo to był całkiem urozmaicony wieczór muzycznie.
Orzechówka. Bo jak już napiliśmy się piwa (a ostatnio okazji wspólnych nie było ku temu wiele), to zachciało się nam więcej. I droga do domu wtedy przyjemniejsza. A to przecież kawałek jest. I frytki były. No bo zapomnieliśmy o kanapkach. No przecież. I jeszcze się guzdraliśmy w domu. Strasznie wesoło było. No mi nawet rano, bo obudziłem się o 8 miast o 6:23, gdyż budzik mi się łaskawie rozładował. Guzdr-guzdr.


piątek, 7 grudnia 2012

Odcinek z pierwszym śniegiem i dogrywką


fot. Andrzej Zając
1 grudnia, sobota

My drogi i Miłościwie Nam Panująca mieliśmy/mamy ogromne szczęście.

Nasze rano to nie jest rano, ale to już wiemy. W końcu ja odsypiam cały tydzień, Ty czytasz, i z ponowienia to już nie jest dla nas zaskoczeniem. I wiadomo, kto skacze po poranny chleb. I coś, co jeszcze wpadnie w oko. Tak, tak, zdradzieckie.

Ach, wiec to Ty miałaś pracę do wyczytania, chociaż potem się okazało, że dupy z nas, i mogłaś to robić jutro, kiedy mnie nie będzie.

Oczywiście, że nie trzeba obejrzeć wszystkich 1001 filmów. Tak powiedziałem. Ale mi to przeszło przez głowę. Bardzo ładne trójkąciki zaznaczamy.

Martobiad i ona mówi, że mamy szczęście, bo jest rozrywana. Nie dalej jak wczoraj pani w kwiaciarni rzecze, że z kolei to ona ma szczęście, że tym razem wracam do domu wcześniej niż ona kończy pracę. Jakkolwiek by to zabrzmiało. Nie chce mi się przedstawiać całego dialogu. A canneloni zabrzmiało prawie bardzo dobrze. Więc z jego napychaniem chili poszło nam bardzo dobrze, sos beszamelowy do tego. I jedzenie i picie dobrze. Beforek 1.
Beforek 2 (dogrywka).

Mitch & Mitch with Their Incredible Combo — "Zaginiony świat" — reż. H.O. Hoyt, USA, 1925, 64 min.


http://rozrywka.trojmiasto.pl/Nieme-na-Zywo-festiwal-kina-niemego-i-muzyki-imp326540.html

ps. i kto tym razem miał szczęście?

fot. Wojtek Rojek