25 grudnia, środa
My drogi i Miłościwie Nam Panująca bawimy się mega świątecznie.
Pobudka o 8, jej. Dałem radę, plasterek wędliny jadłem 5 minut, potem powoli się rozkręcałem. Reszta poranku dla mnie, zacząłem koreański I Saw the Devil (2010) — gdyż długi on był. Szokował, ale nie wykraczał poza to, co już się widziało we wspaniałej trylogii zemsty. Nie tyle horror, ile kryminał z elementami gore. Ale zdjęcia piękne, stąd dużo screenów. Nie chciało chodzić w best-playerze, ale poszło a vlc.
***
Obowiązkowy długi spacer, akurat starczyło mi piwa i kasety Hoover. Co prawda mam tego wysłuchane zbyt wiele razy, ale emocjonalnie nawet broni się po latach. To pewnie musiało być w okolicach June of 44 i przed 2000 rokiem. Warte analoga.
***
Wyjątkowo nie zapomniałem, żeby wygnieść czosnek, zamarynować mięso i zrobić kruche ciasto (taniec z nożami) i wsadzić do lodówki. Już drugi raz udało mi się zachować spokój ducha, nie wpaść w nerwowy szał i sprawnie poszatkować masło i wygnieść ciasto.
My drogi i Miłościwie Nam Panująca bawimy się mega świątecznie.
Pobudka o 8, jej. Dałem radę, plasterek wędliny jadłem 5 minut, potem powoli się rozkręcałem. Reszta poranku dla mnie, zacząłem koreański I Saw the Devil (2010) — gdyż długi on był. Szokował, ale nie wykraczał poza to, co już się widziało we wspaniałej trylogii zemsty. Nie tyle horror, ile kryminał z elementami gore. Ale zdjęcia piękne, stąd dużo screenów. Nie chciało chodzić w best-playerze, ale poszło a vlc.
***
Obowiązkowy długi spacer, akurat starczyło mi piwa i kasety Hoover. Co prawda mam tego wysłuchane zbyt wiele razy, ale emocjonalnie nawet broni się po latach. To pewnie musiało być w okolicach June of 44 i przed 2000 rokiem. Warte analoga.
***
Wyjątkowo nie zapomniałem, żeby wygnieść czosnek, zamarynować mięso i zrobić kruche ciasto (taniec z nożami) i wsadzić do lodówki. Już drugi raz udało mi się zachować spokój ducha, nie wpaść w nerwowy szał i sprawnie poszatkować masło i wygnieść ciasto.
Plus dla mnie.
***
Wracamy, rozwałkowuję, zapiekam, przyjeżdżasz, a ziemniaki nie chcą się ugotować. Dobiegł "Rękopis..." (o co w ogóle chodzi w tym filmie?), jemy, pijemy kawę (jest mleko, "święta uratowane!"), z przymusu rozpakowujesz prezenty (niespodziaaaanka), Gangsterzy i filantropi (1963) nawet lepsi niż w opisówce i bardzo bogaci w warstwie obyczajowej. Jakość nienajlepsza, ale film bardzo dobry. ("kiedy skończyły się dansingowe występy na żywo?", "może wtedy, gdy powstało klubowe nagłośnienie?")
***
Ciężko było sobie przypomnieć na czym polega kanasta, ale w końcu się udało, a rozgrywka była wciągająca. Trwała długo, pierwsza część Pana Wołodyjowskiego zaliczona (tak, to święta, a Potop i tak kiedyś będę miał w HD), przed snem oglądamy napoczęty jeszcze podczas kart Knight and Day (2010) z Tomem C. i Cameron Diaz. Zabawne rozrywkowe kino. Głupie, ale nienadęte i do tego kolorowo i wesoło. Lubię! Nawet sporo cwanych gagów tam było. A w nocy gorąco.
***
Wracamy, rozwałkowuję, zapiekam, przyjeżdżasz, a ziemniaki nie chcą się ugotować. Dobiegł "Rękopis..." (o co w ogóle chodzi w tym filmie?), jemy, pijemy kawę (jest mleko, "święta uratowane!"), z przymusu rozpakowujesz prezenty (niespodziaaaanka), Gangsterzy i filantropi (1963) nawet lepsi niż w opisówce i bardzo bogaci w warstwie obyczajowej. Jakość nienajlepsza, ale film bardzo dobry. ("kiedy skończyły się dansingowe występy na żywo?", "może wtedy, gdy powstało klubowe nagłośnienie?")
***
Ciężko było sobie przypomnieć na czym polega kanasta, ale w końcu się udało, a rozgrywka była wciągająca. Trwała długo, pierwsza część Pana Wołodyjowskiego zaliczona (tak, to święta, a Potop i tak kiedyś będę miał w HD), przed snem oglądamy napoczęty jeszcze podczas kart Knight and Day (2010) z Tomem C. i Cameron Diaz. Zabawne rozrywkowe kino. Głupie, ale nienadęte i do tego kolorowo i wesoło. Lubię! Nawet sporo cwanych gagów tam było. A w nocy gorąco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz