niedziela, 22 października 2017

Coplan sauve sa peau / Coplan Saves His Skin (1968)



tym razem rzeczywiście z Margaret Lee w "podwójnej" roli (bo gra bliźniaczki, ale gra tak samo), nieokreślona mieszanka kryminału, szpiegowskiego i mysterioso, w którym nie do końca wiadomo, gdzie leży ta intryga
kiedy już pojawia się zły (brat), to jest kuriozalnie śmieszny, i wciąż nie wiadomo, dlaczego miałby być tym strasznym złym
mistyczna końcówka jeszcze osłabia wartość filmu, podobnie jak absurdalne pojedynki w wąwozie niedaleko ruin imponującego starego zamku (chyba nie Alamut Kalesi), gdzie pomieszkuje i ma swoje tajemnice zły brat, z których zwycięsko wychodzi oczywiście Coplan



Thunderbirds Are GO (1966)


 
 

"Pomimo, że się różnią, kukiełki Scotta Tracy i Paula Traversa wzorowane były na Seanie Connery" = ujrzała wcześniej to podobieństwo Małżonka
Obejrzane z Wojtem, przy nieprzesadnej ilości alkoholu, ale były orzeszki, paluszki, popocorn, a potem jeszcze siedziałem na www do 1:30 i słuchałem exploding in sound records
fabuła mało interesująca, najciekawsza scenografia (prawdziwe sf) oraz bardzo imponujące lalkarstwo i całkowite wyposażenie tych postaci i wnętrz (ba, Derek!)



Santo and Blue Demon Against the Monsters (1970)



ach, jakichże tam potworów nie ma, fatalna fabułka, przedłużające się sceny meksykańskiego wrestlingu, kuriozalna scena romantycznego pocałunku w aucie wzbudzała we mnie jakieś obrzydzenie, inna ciekawostka, że dobrzy jeżdżą wypasionymi amerykańskimi kabrioletami,
jeden z najbardziej chujowych filmów


Jak być kochaną (1962)



Wojciecha Hasa, scenariusz oparty na opowiadaniu Kazimierza Brandysa pod tym samym tytułem. Barbara Krafftówna, Zbigniew Cybulski. "W mieszkaniu Rawicz raz jeszcze okazuje się człowiekiem niedojrzałym. Skupiony na własnym nieudanym życiu nie rozumie poniesionej dla niego ofiary. Na oczach Felicji rzuca się z okna w akcie desperacji. Ginie na miejscu". Wieńczysław Gliński – naukowiec amerykański spotkany w samolocie, Zdzisław Maklakiewicz – Zenon, dziennikarz w samolocie, Kalina Jędrusik – dziewczyna w kawiarni słuchająca opowieści Rawicza, Wiesław Gołas – żołnierz niemiecki gwałcący Felicję, Mirosława Krajewska – stewardessa (siostra zakonna), Artur Młodnicki – Tomasz. Ciężki to temat, ale podany w powoli odsłaniającej się fabule (pół-liniowo). Smutne, acz wartościowe w oglądaniu. Dobre kino.



L'affaire Farewell (2009)



Willem Dafoe! Emir Kusturica!
zasadniczo poważne kino szpiegowskie z okresu zimnej wojny, miałem wrażenie, że trochę nieprawdziwe (amatorszczyzna akcji, wielosiatkowość i podwójność agentów z obu stron), nie spodziewałem się, że to Emir, w skoro Emir, że jest tak potężnym facetem, i w związku z tym mam wrażenie, że film był skrojony pod jego rolę, by mógł się wykazać swoją pełną poświęcenia postacią, reszta jakoś uszła
acz! moment, kiedy uciekali przez fińską granicę = sztampowy, ale był bardzo emocjonujący filmowo



Appointment in Beirut / Rebus (1969)



Laurence Harvey, czyli już jest dobrze aktorsko (acz woreczki pod oczami są, oj są)
jest też znakomita muza, którą już musiałem słyszeć (Luis Bacalov), obraz na kolorowo, piosenki wykonywane na żywo są, Margaret Lee jeszcze nie widziałem, he he, bo to była przez cały czas Ann-Margret
nie szpiegowski, a historyjka kryminalna (racja, był tam "syndykat" kryminalistów, którzy robią ogólny skok/przekręt na kasyna/ch), w roli głównej występowali detektywi, a Laurence robił za nieświadomą ofiarę, na koniec kilka zwrotów akcji, niespodziewany przestępca i szczęśliwe zakończenie; były problemy z językiem, który z ANG często przeskakiwał na hiszpański



The Looking Glass War (1969)



poważne spy w stylu "zimnego szpiega", pokazujące bezwzględne reguły w prowadzeniu akcji bez troski o życie pionków
prócz młodego Anthony'ego Hopkinsa (młody, idealista) ten zadziwiający urodą i sztucznym aktorstwem chłopak w stylu Jamesa Dean'a (Christopher Jones), szkolenie, a następnie akcja, częstokroć w stylu amerykańskiego filmu drogi (w NRD!) zajmująca, relacje brutalne, ale muzyka świetna = do odhaczenia



Dog Day / Canicule (1984)



stary już Lee Marvin, film wygląda jak sensacyjniak z 70., rzecz dzieje się na "dzikim" zdeprawowanym zachodzie/środku stanów zjednoczonych, gdzie technika nowoczesnej uprawy już dotarła (nawadnianie), ale obyczaje zostały te same, podłe
brutalny ten film, rozgrywający się z powolną intensywnością
kiedy już wszyscy się zatłukli, została tamta matka pokazująca cycki, a zmęczony Marvin strzelił samobója, tak zdradzam, bo smutne zakończenie było



Deadly Game / Charlie Muffin (1979)



Charlie i dobry sensacyjno-szpiegowski, od "zimnego szpiega" Burtona odróżnia go więcej poczucia humoru, troszkę lekkości i szczęśliwe, sensacyjne zakończenie (po twiście)
rodukcja może nieco telewizyjna, ale dobra aktorsko, jest jedna postać drugoplanowa znana z 007



Free Fire (2016)



z Wojtem byliśmy zauroczeni rozwijającym się pierwszym spotkaniem, później dokończyłem samodzielnie, dużo strzelania, ale równie dobrych tekstów, podobała mi się ta jedność miejsca i akcji, mogło stanowić o monotonnii, ale dzięki temu było wyjątkowe
acz, przypominało, poprzez zakończenie, wiele filmów sensacyjnych, które robi się dla rozrywki, ogląda masami, a po latach nie pamięta



The Brain from Planet Arous (1957)



obejrzane, kiedy miałem epizod z niespaniem, ale to świetnie podniosło mój humor, i tak było aż do końca seansu, dobry ten zły film



sobota, 7 października 2017

Island of Death (1976)



exploitation, "this graphic Grecian proto-slasher is one of the most perverse exploitation films released to the public, a laundry list of outrages that will cause the viewer to wonder what kind of mind could conceive such a monstrosity
= dla mnie jednak bezsensowne są takie filmy
jakkolwiek, dobrze w kontrze było umieszczenie akcji na Mykonos



The Swordsman (1974) (sequel Big Zapper)



w drugiej części miast napalonego kochanka pojawia się przygłupi pomagier z Japonii, a w głównej roli występują pojedynki szermiercze z demonicznym bękartem, który przejął się rolą, również jako aktor
funky-OST typowy dla filmów akcji tego czasu, znowu niezły



Big Zapper (1973)



niewątpliwie jeden z najgorszych filmów (akcji) w ogóle, z fatalną realizacją, pomysłami, aktorstwem (nieustannie rżący zły bohater), co ciekawe = muzyka daje radę
niemniej, troszkę zamierzenie, śmieszne to było, choć powolne i fatalne
były cycki, zupełnie naturalne, mało apetyczny naturalizm



Song to Song (2017)



oglądamy już od drugiego turnusu, dawno nie widziałem takiego "uduchowionego" gniota (te młodzieżowe rozważania nad własnym życiem, osobowością, ygh = też to mam), owszem, technicznie poprowadzenie fabuły jest w pewien sposób ciekawe, tyle że całość zbyt obarczona banalnymi krajobrazami i długimi, nużącymi, statycznymi ujęciami (teledysk Where is Jerry = OK, to = nie)



12 + 1 / The Thirteen Chairs (1969)



Sharon Tate to jednak żywiołowa laseczka była i nie bała się pokazywać cycków, Vittorio Gassman już jednak za stary troszeczkę, owszem grał, ale pochmurny dosyć był, Orson Welles zaplusował w slapstickowej scenie w teatrze
Music by Stelvio Cipriani, Carlo Rustichelli
komedyjka banalna, głupawa i niewiarygodna, więc tylko z rozpędu obejrzałem dla fabuły i scenek, a dzięki kilku z nim się szczerze ubawiłem, niemniej = średniak



The Counterfeit Traitor (1962)



absolutnie nieudany, naiwny i zły obraz szpiegowskiego ruchu oporu Szwecja-Niemcy-Dania-Wlk. Brytania
kiepska muzyka w rzewnych 50s
Klaus Kinski jako migawkowy Żyd
Hugh Griffith z prawdziwie żydowskim nosem
William Holden wymieniony na końcu filmwebu, jako aktor pierwszoplanpowy, solidna rola i męski głos z offu
urocza Erica Beer jako kochaneczka
Wernera Petersa "widziałem" w 3 filmach SPY + "Fine Madness"
u nas nikt tego filmu nie widział na oczy



The Day of the Jackal (1973)



jednak kiedyś widziałem kawałek?
imponujący plan i realizacja, bardzo ciekawy kawałek
Edward Fox jako piekielnie umięśniony mózg (Komandosi z Navarony, a jakże, oraz M z "Never Say Never Again"), ba, on wciąż żyje
Michael Lonsdale (Moonraker) jeszcze na czarno, a nie na siwo
zaskakująca puenta



Okja (2017)



przyzwoite współczesne kino ze znanymi aktorami i komputerami, przesadzone i przerysowane, szczęśliwie trochę humoru w tej prezentacji i czasem nie pójście w sztampowe rozwiązania sprawiły, że film bezboleśnie (a i bez wzruszeń)



Alfredo, Alfredo (1972)



Reżyseria: Pietro Germi, muza (jakżesz znam): Carlo Rustichelli, Dustin, Stefania Sandrelli i Carla Gravina
zaczyna się świetnie komediowo, później przemienia się w przerysowany dramacik (też komedia), by pod koniec wpaść w tory smutnej powagi (choć na komediowo), te 4 lata życia bohaterów pokazane w filmowym skrócie nieco spowalniają odbiór filmu
nieustannie lecąca jednolita muzyczka może nieco drażnić, ale dzięki niej wciąż mamy świadomość obcowania z komedią
zakończyło się lekką woltą (mężczyzna vs. małżeństwo), ale ogólnie dobrze, w przeciwieństwie do opisu w książce - nie narzekałem



War Machine (2017)



film w przekazie bardziej straszny niż śmieszny, bo mimo satyrycznego ujęcia, nie śmieszy za bardzo, Brad Pitt za bardzo przerysowany, w ogóle nieśmieszne są te przerysowania, Żona w połowie się znudziła, muszę dokończyć, bo ciekawe to to jest
mocno przypomina książkę o wojnie w Iraku, którą czytałem
natomiast jest to film nierówny, rozchodzi się, w połowie jesteśmy gdzieś między przygotowaniami do prawdziwej walki a obyczajowymi obrazkami grupy otaczającej generała wraz z żoną, gdzie w tym ujęciu pojawia się jakiś sentymentalizm i sympatia dla tej, skądinąd niespecjalnie inteligentnej grupy ludzi = to "szkodzi" wymowie obrazu
za chwilę dostajemy się w ogień walki, chwilowo jeszcze poprzedzony sugestiami narratora o nadmiernej ambicji głównego bohatera = czego nie widać na ekranie, generał nie jest demoniczny (w książce było to mocniej pokazane)
walka kończy się niefortunnie, a zaraz finiszujemy z konsekwencjami wywiadu z "Rolling Stone'a" z Lady Gagą na okładce, gdzie wobec pokazanej postawy generała można odnieść wrażenie, że to ów dziennikarz–narrator jest małym chujkiem, bo prawdziwe zło i ignorancja siedzą gdzie indziej, a on nawet tego nie tknął
w ostatniej scenie pojawia się dobrze ucharakteryzowany Russell Crowe
tępe ostrze tej satyry



Intervista (1987)



co by tu nie mówić Federico wciąż w formie, a taki lekki, taki zabawny, taki umowny, tak atrakcyjny w pokazywaniu cudowności życia czy miejsc i okoliczności (wiadomo, dla mnie Rzym poproszę)
postmoderna pełną gębą, szczególnie uderzające podczas ataku Indian (!) w końcowych scenach
nie wiedziałem, że Cinecitta już przestała funkcjonować, a przynajmniej tak było za ostanich filmów Felliniego i w czasie kiedy powstawała książka o włoskim kinie, którą się wspomogłem podczas "analizowania" ostatnich włoskich filmów
wracając do filmu: wesoły, ale smutny, nostalgiczny, podsumowanie marzeń i snów reżysera, przekutych na obrazy filmowe, ten "włoski tryb pracy", nieformalne kontakty między współpracownikami (wieloletnimi, już wiekowymi), aktorami i reżyserem, to wszystko ujmowało urokiem
rzecz jasna, najbardziej wzruszające i ściskające za serce to wizyta Marcello wraz z ekipią w domu starej i otyłej Anity Ekberg oraz wyświetlane przebitki "Słodkiego życia", aż mnie samego zakłuło, jak przypomniałem sobie czas i okoliczności



E la nave va (1983)



kompletnie mnie ten film wciągnął i zauroczył
Fellini jako sztukmistrz obrazu, klarownej treści, a jednocześnie postmodernista!
nie ma tam chyba rzeczy, które by mi się nie podobały, a warto przypominać sobie jedną za drugą, począwszy od stylizowanego wstępu, oczywistego nosorożca, rywalizacji w kotłowni, a na mechanizmach scenicznych pokazanych otwarcie na końcu kończąc



Logan (2017)



amerykański film drogi na motywie komiksowym, jednak Logan to Wolvie, a przy okazji mutek
kim był Kaliban?
w sumie zafrapowała mnie muzyka, bo sceny walki już niekoniecznie, kilka elementów komediowych, obsada ok, Hugh Jackman wcale nie musiał się postarzać, nietypowe w kinie bohatersko-amerykańskim, że część bohaterów ginie w drodze do celu (w tym tytułowy)



Superseven chiama Cairo (1965)



który zacząłem intensywnie i prawie w całości oglądać podczas poniedziałkowej bezsenności po weekendzie urodzinowym
Roger Browne (już go widziałem w filmie "Operazione poker")
klasycznie głupi pastisz 007, począwszy od scen początkowych, ok, niewiele gadżetów, głównie "normalne", wzorowane na "From Russia"
niesamowite jest z jakim prymitywizmem jest montowana ta fabuła (hop siup, pokazane, jak jedno wynika z poprzedniego), no i cała prostota intrygi, dodatkowo zabawne — bohater zawsze jest nieco za późno
Rzym pokazany na "pocztówkach", nawet nie trzeba było tam kręcić akcji, owszem w Kairze byli, dość długie fragmenty skupiają się na naturalistycznych, "przyrodniczych" elementach miasta i mieszkańców



The Salzburg Connection (1972)



świetna, choć wtórna, muza, która przypomina Lalo z Dirty Harry'ego (Bronislau Kaper? Lionel Newman?) = nie ma jej = nagrać z filmu
w roli głównej Barry Newman (Vanishing Point), co ma znane nazwisko, ale znany nie jest, ogólnie kryminał/dreszczowiec (?) "nazistowski", czyli walka trzech wywiadów o skrzynkę z dokumentami z czasów
dziewczęca blondrudowłosa Karen Jensen, i z nieznośną dla mnie manierą Klaus Maria Brandauer, jakość filmu stara, kolory przytłumione, nie powiem by trzymało w napięciu



The Ice Pirates (1984)



dodatkowa gwiazdka za kino w Wojtem i pełen niespodzianek film, humor i znakomite teksty, garść zaczerpniętych pomysłów, nieco gorzej z niedostatkiem budżetu



The Assassination Bureau (1969)



charakterystyczny Oliver Reed, którego potem/wcześniej nie, dziewczęca, ale wciąż irytująca Diana Rigg (jako brunetka nie pasuje), Telly Savalas z wąsem, sympatyczny Curd Jürgens, zjawiskowa Annabella Incontrera z wystawionym biustem
ten sam rok, co On Her Majesty's Secret Service, więc pewnie kręcili nieco później
zabawna komedia z nieudanymi zamachami w okresie przed I wojną światową (umownie), więc nie klasyczny SPY
oglądam bardzo małymi kawałkami, np. ostatnio po najebce/próbie, są napisy ANG



Penny Gold (1973)



Kryminał filatelistyczny. Dobra para głównych detektywów, niezła intryga, chwilami muzyka. Pościg co najmniej śmieszny, wnętrza i filmowanie nie-HD.
Nie mogę zlokalizować aktora, który grał "lekarza domu", ha! rosyjski dyplomata z "You Only Live Twice", noooo.
Strasznie niewyraźnie mówili, detektywi bardzo się starali, aż w końcu dopięli swego, no ale to tylko kryminał.
Wybranych pozycji: 1771



P.J. (1968)


kolejny George Peppard! Gayle Hunnicutt do towarzystwa, taki mezalians kryminału (prywatny detektyw), przygodówki (egzotyczna wyspa) i "dramatu" obyczajowego
MUZA! do zapamiętania - Neal Hefti
mocne sceny i intryga, która zakończyła się niemal jak w czarnym kryminale



Killers Are Challenged / Agent 077, sfida ai killers / Our Man in Casablanca (1966)



Richard Harrison jako Bob Fleming, którego już raz widziałem (okularki)
niewiele nowego można powiedzieć w kwestii euro-spy, zatem, oglądało mi się nieźle, mimo zawężonego obrazu, muzyka była trafna, lokalizacje również, trochę ponętnych kobiet, powiedzmy, że nawet był twist na końcu

http://doubleosection.blogspot.com/2012/06/dvd-review-our-man-in-casablanca-aka.html



James Tont operazione U.N.O. (1965)



po włosku, ale wiele fantastycznych bzdur do oglądania, głównie transmiter/ekran w zegarku czy aucie (wizyta pod wodą + peryskop), dużo piosenek do odsłuchania, parodia "Goldfingera"