piątek, 28 września 2018

This is like a painting from the Renaissance



nie wiem, czy było, więc jest
(człowiek został naprawdę sam w tym pokoju; coś tam jednak drgnęło)



czwartek, 27 września 2018

NBA wraca




właściwie to jest podjarka
jeszcze oglądanie zeszłosezonowych meczy w starych garniturach/składach osobowych nie było specjalnie porywające (no chyba, że się zdarzał MECZ), to już same sztuczne zdjęcia z dni dla mediów wprowadziły uśmiech i zainteresowanie
składy są albo durne (Bad Boys Lakers) albo zastanawiająco-intrygujące
ps. tak jak mówili w podkaście, to już nie są twoi ziomale LeBron, co odnoszę do własnych, że co najwyżej mogę być dobrym wujem
niemniej, sądzę, że nie ma obaw, bym stracił zainteresowanie już teraz


 
 
 



środa, 26 września 2018

Kevin Arnold - Mastodon't Redux (2006)



moi Drodzy! moi Drodzy!

św. graal Kevina Arnolda, czyli zagubiona EPka "Mastodont Redux" (już naprawdę bałem się, że tych nagrań nie będzie można znaleźć)
ha, czyli raz w życiu nagraliśmy więcej numerów i ułożyliśmy płytę, zaś potem poszły odrzuty (wcale niegorsze) (spotkałem się nawet z opinią, że EPka lepsza)

1. VREEN (czyli absolutnie moja piosenka, komputerowy garaż, nawet midi/wave perkę układałem, Johny się śmiał z tych przejść, ale melodia jest)
2. SUPERNOVA (nasza własna wersja stoner rocka, trochę mułu tam jest, ten to nawet graliśmy na występach)
3. BECCA REPRISE (hard'n'trans-rockowa wersja "becca" z "elektrycznych zapalniczek")
4. WIELKA UCIECZKA (czyli "family killer" z pierwszego demo, z polskim tekstem Johnego i manierą Mudhoney)
5. PORZECZKI (tylko nostalgiczny fragment balladowy)
6. DZIĘCIOŁ (którego nie trzeba przedstawiać)

jaram się!
tego się nawet słucha po latach!
(bo ja lubię swoje gitary pierwsze drugie i trzecie)

https://kevinarnold.bandcamp.com/album/mastodont-redux



wtorek, 25 września 2018

Edmund Niziurski — Niewiarygodne przygody Marka Piegusa (1965)


 
 
 
 
 
 

ilustrował Bohdan Butenko



polska imperialna


 
 
 

Henryk Zins — Szkice o Anglii i Afryce (1978)



poniedziałek, 24 września 2018

2018.09.24 - by nie stać i nie marznąć dawno mnie z tej strony nie było





2018.09.22 - powiew jesieni


coś najwyraźniej dziarają, nie wiem co, niemniej w tej dziecioopiece (Babcia wcześniej, bo zimno) była przyjemna wycieczka, trochę pomarzyć sobie
ale i nowe ścieżki w dzikim lesie (grzyba ani ani)
King Crimson live '69, gdzie "Pictures of a City" skrobią jakby nie umieli grać na tych gitarach (nie to co w studio), wyjątkowe wykonanie "The Devil's Triangle" (karkołomny pomysł) (nigdy nie kłopoczę się zapamiętywaniem tytułów, same piosenki są mi potrzebne do transportowania, nakładania i porównywania emocji)
ba, nawet dotarłem do wieczora i Anthony Joshua — Aleksander Powietkin = niedzielne śniadania z Kostyrą i Kulejem (to jakby tyle w kwestii żegnania się z kasetami) (no ba, tego excella jeszcze nie robiłem)
jeszcze Kevin Hart 1,63 m, Rozczarowani odc. 1, Venom i inne kolorowe obrazki będą
("tak się martwiłem, że nie robię tego francuskiego, no i nie robiłem przez cały weekend") właśnie
trzeba było zrobić 50 tych foto i zrobić dokumentację/projekt/art/srt



piątek, 21 września 2018

2018.09.20 - podmuch lata




się mi przypisy przypomniały do poprzedniego:

ps. 1. ja wiem, że zasadniczo dla każdego to nuuuuda, ale szkoda, że Ciebie tam nie było

ps. 2. i pamiętaj, że wysikałem Ci serduszko na śniegu

ps. 3. po dość niezwykłym, i zaakceptowanym, powrocie do prog-rocka, okazało się też, że lata 90. niestraszne, miłe poczucie, że połowę się zna, a drugą warto poznać http://ihatethe90s.blogspot.com/

ps. 4. niemal wszystkie 180 nr odsłuchanych = świetny zestaw, a ja mam nawet płyty!
https://moochinaboutltd.bandcamp.com/album/jazz-on-film-tv-crime-jazz




ps. 5. o czym to się człowiek dowiedział ostatnio:

- jak sobie radzić z wycinaniem w środku

- jak kto się obraża, kiedy się zwalniają

- jak już nie ma nas w pokoju

- jak skuteczniej zniechęci nowicjusza

- jak jest sucho nie jedziemy na grzyby

- jak różni się 11 od 14

- jak oryginalnie szukać pracy

- jak wygląda proza kolei transsyberyjskiej

- jak dojść do nieorganizacji

- jak wymienić pofalowaną płytę (powiedział, że zostawi u sąsiadki)

- jak dziewczyna nie próżnowała w tym roku

- jak policzyć do 1500

- jak nie robić tutoriali

- jak przyjemniej spędzać czas w ubikacji



czwartek, 20 września 2018

2018.09.19 - rajd, po prostu rajd



ależ to było olśnienie (!) podczas szybkiego lunchu ulicą Bieszczadzką (nomen omen), kiedy w czas się zmieściłem, by odnaleźć wejście do przygodowego wąwozu, a jednocześnie znaleźć skrót do niego
więc wychodzę i jeszcze jest lato (trwało tak aż do nocy, bo ramiona zupełnie się przyzwyczaiły do ruchu i chłodu)
zbiorniki retencyjne wraz z tym, gdzie stoją jedyne domy, dla których "bawiłbym się" w przeprowadzkę (na google maps zbiornik II, czyli I, wciąż w budowie, a drzewa wyglądają jak kłębki miękkiego materiału)
pierwszy odcinek pośpiesznie = trzeba zdążyć do sklepu
P&P w tym rejonie niezwykle drogi, zaś pustki na sklepie wyraźnie pokazują jego może nie upadek (ech, co się stało z moim stoiskiem mięsnym intermarche!) ile zupełnie opuszczenie przez klientelę
na szczęście najgroźniejszy fragment jest na samym początku = paradoksalnie łatwiej przejechać to skrzyżowanie pod obwodnicą na rowerze
i już jestemy na trasie
do szlaku co prawda jeszcze kawałek, a i ruch samochodowy większy niż w dawnych czasach, ale słonecznie i przygodowo (sklep spożywczy z lodami, któeego już nie ma) (niespodzianka: bar w Otominie czynny)
niebieskim (bo czarny był niedawno), i to był nowy fragment lasu, było i podmokłe obniżenie (świetny strumyk), była i wieś Smęgorzyno


polska wieś, trochę, ohydna, częściowo betonowa, w jednej "zagrodzie" bardzo niezwykłe zabudowanie, jak na miejsce w którym się znajduje (foto nie ma, bo patrzyli)
na szczęście Kartuską idzie się tylko chwilę, potem łącznie z czarnym mijając wspaniałe ulice: Metalowców, Montażystów, Betoniarzy zaraz obok Świętego Brata Alberta, a kończąc niemal na Snycerzy (kiedy oni snycerza na oczy widzieli!)
jeden problem przyszłościowy = iPOD się wykańcza po 2 godzinach, czyli co, walkmana mam wziąć?
drugi mniej istotny, po 2 godzinach robi się ciemnawo, by w końcu ściemnieć
fragment koło PKM, też obeznany, bo tam w końcu idzie zielony


w Dolinie Strzyży już nie wiedziałem czy idę zielonym czy niebieskim, bo kolory nieodróżnialne, ale ludzie do diaska ze świecącymi z daleka gigantycznie czołówkami = w lesie w nocy wszystko widać/słychać, nawet moje dziecko wie, że kiedy idziesz po miękkim, znaczy się zszedłeś ze ścieżki
profilaktycznie zmodyfikowałem trasę na żółtą, łatwiej się dostać do Potokowej, niż błądzić przez Matemblewo i przekraczać Słowackiego, a tam byłem już w domu, przecież z Niedźwiednika to już można na kolanach wracać
uświadomiłem sobie, że w tym roku nadrobiłem 5-letnie zaległości w szlakach!
kiedy po 4 godzinach meldowałem się w domciu, w nieco zbyt luźnych butach jak na takie wycieczki, miałem pewność, że właściwie nie ma miejsca, gdzie moje chude kośpyry nie dałby by rady przejść, dobry prognostyk na nadchodzące