środa, 30 listopada 2016

Oh Those Most Secret Agents / 002 agenti segretissimi (1964)



kolejny kretyński z Ciccio — włoskim Franciszkiem Pieczką i tym drugim, czy Seyna Seyn tam mignęła? slapsitków co niemiara, ale kilka scen wpadających w oko, jak i kilka głupich żartów, chyba jednak nieźle się bawiłem, skoro pokazywałem fragmenty




Der Schatz im Silbersee (1962)



więc to nie było złe! i nie jest to western, a ładny film przygodowy, pomysłów akcji jest tam sporo, wszystko zrealizowane bez zarzutu, a Jugosławia jaka piękna!




poniedziałek, 28 listopada 2016

Mechanic: Resurrection (2016)



coraz starszy Jason Statham (zmarszczki, worki) gra w coraz gorszych pretekstowych filmach (ach, te dialogi), co nie znaczy, że moje uwielbienie zmaleje, nie ma też powodu, by temu filmowi akcji nie dać dobrej noty, zwłaszcza że: akcja, lokalizacje, kolory, ujęcia



Shingeki no kyojin: Attack on Titan (2015)



zawiodłem się, bo choć wyobraźnia imponująca, to scenariusz wątły, motywacje, rozwiązania i dialogi w stylu amerykańskiego nacjonalizmu, fatalna gra aktorska, więc jedynie zostaje kilka efektów potworów, a i wykonanie filmowe bardziej w stronę komiksu



piątek, 25 listopada 2016

Siete minutos para morir (1969)



szpiegowski porządniak, dobra bondoza, lepsza niż zazwyczaj, komiczne sceny projekcji tylnej
Hong Kong, Mediolan (to lubię! kanały!), Genua
jest afera, jest akcja, są romanse (niektóre przezabawnie krótkie) i zwroty
dobra, zaskakująca poważna rola głównego przeciwnika
są gadżety i pościgi
od pierwszej sceny muzyka jest fantastyczna, orkiestrowy głośny r'n'rollowy swing (José Torregrosa)




Our Man in Jamaica (A 001, operazione Giamaica) (1965)



w którym drugą rolę "gra" Brad Harris, a główny jest nie do końca wystrzałowy i mało przekonujący (Larry Pennell), taki z umięśnionych
po części zawiedziony romans, komediowe sceny walki, główny antagonista niestraszny, jedynie okolica robi dobre wrażenie, wiadomo skąd pomysł, później można sobie przypomnieć w 007




czwartek, 24 listopada 2016

Magnum Force (1973)



na czym polega siła magnum? na superaśnych kołnierzykach



Don't Breathe (2016)



właściwie dreszczowiec z elementami horroru, dobrze rozpisany, z 4 mini zakończeniami dla zmylenia przeciwnika/widza, oczywiście nie należy wdawać w rozważania/motywacje i sensowność akcji, ale zgodnie z tytułowym część filmu całe kino oglądało z zapartym tchem, sprawdzając ile czasu wytrzymają pod wodą, znakomicie!




środa, 23 listopada 2016

Burn After Reading (2008)



Osbourn Cox to mój wrześniowy wizerunek, ale ta przesadzona komedia mnie uwodzi zawsze, w każdym fragmencie, właśnie dzięki przerysowaniu


Grand Slam (1967) / Ad ogni costo



obejrzałem na dwa razy, bo to był trzymający w napięciu kryminał o włamie, zorganizowanym przez Edwarda G. Robinsona, piękną wymyśloną i napisaną rolą kobiecą popisała się Janet Leigh, Klaus Kinski jak zwykle jako nerwowy brutalny konus, był również Adolfo Celi (Emilio Largo), do tego dość niezwykły specjalista od podrywu, świetne kino, wymyślone i obmyślone, z woltą w kilku miejscach, tak, aby zaskoczyć widza oglądającego filmy o włamach




poniedziałek, 21 listopada 2016

Dick Smart 2.007 (1967)



był przecwany, widzi przeciwników zanim oni go zauważą i pokonuje zmasowane siły kopaczy
wiele gadżetów oraz przyspieszonych scen walk/pościgów wprost zerżnięto z poprzedzających 007
oczywiście Dick nie jest na serio, podobnie jak fatalna intryga, ale Lady Lister wyglada 60s kiczowato i zjawiskowo jednocześnie i dobrze prezentuje się z bronią w ostatecznej rozwałce, gorzej z grą aktorską
Vespa Alpha Gyro-Copter motorcycle submarine!
oczywiście Dick, choć nie ma fizys, to celuje masowo w kobiety
ALE Broccoli może sobie opowiadać, co chce, ale nie on wymyślił Rio, grotę pod górą, sceny z kolejką linową i pościgi na łódkach, karnawał i nowoorleański pogrzeb (Live and Let Die 1973, Moonraker 1979)
a, no i melodia po mnie chodziła (Mario Nascimbene)

http://monstermoviemusic.blogspot.com/2014/02/dick-smart-2007-mario-nascimbene-atomic.html
http://losarchivosdestrangways.blogspot.com/2013/06/dick-smart-2007.html
http://b2moviecave.blogspot.com/2011/03/dick-smart-2007-1970.html




Kommissar X - Drei gelbe Katzen (1966)



najbardziej egzotyczny i autentycznie ładny w lokalizacjach film
barwne i głupie postacie, atrakcyjna akcja, nic wyjątkowego, ale wszystko w stylu
niespecjalnie uważałem podczas oglądania, ale wciąż jestem pod wrażeniem filmowanych miejsc (bagna bagna!)




czwartek, 17 listopada 2016

Kiss Kiss Kill Kill (1966)



czyli kolejny Komissar X i Tony Kendall jako Joe Walker
wielu Jugosłowian w składzie
hah, chyba znam aktorkę, ale...
akcja/intryga robi się coraz ciekawsza, ta para dosyć dobrana jest, wyraźny wpływ wczesnego Connery'ego, jeszcze w kapeluszu
coraz cwańszy i zabawny jest ten film
do tego wpływ Fort Knox i trochę Dr No, nawet rozwiązanie głównego dylematu również jako przełamanie skłonności Panny Galore
obowiązkowa rozwałka na koniec, a po niej swawolne sceny z damskimi żarcikami




środa, 16 listopada 2016

Hot Enough for June (1964)



Dirk Bogarde jest taki sympatycz a Sylva Koscina taka ponęt
"The film was cut by twenty minutes and retitled Agent 83 for the US release"
"Koscina herself had been considered for the role of Tatiana Romanova in From Russia with Love"
Music by Angelo Lavagnino, no a jakość jakaż piękna
i oczywiście lekka komedia to jest, nieprawdziwa w Czechach, pod koniec jeden ze statystów macha do kamery
swoją drogą — bardzo ładne miasto — sprawdzić
ach, że przypomnę sobie kapelę pop z bałałajkami
ale ładnie się zakończyło, technikolor, wybaczam




wtorek, 15 listopada 2016

Agent 505 - Death Trap Beirut / Todesfalle Beirut (1966)



muzę popełnił Ennio, i jest to stosunkowo niedobra rzecz i źle dopasowana do obrazu, acz ma groove
Frederick Stafford w roli, w jakiej się świetnie sprawował przy OSS 117
film zdecydowanie gorszy, prostolinijny, z mnóstwem niewiarygodnej akcji, wyraźny wpływ sukcesu "Goldfingera": rzeczywistość większa od fikcji
dobra zła zabawa


http://blogbaladi.com/agent-505-death-trap-beirut-1966/



czwartek, 10 listopada 2016

Assignment K (1968)



bo tam, po początkowych łatwościach zrobił się przewrót fabularny
a po nim powstało napięcie, jak główny bohater, niestety z twarzy podobny trochę do Francuza, poradzi sobie w tej pułapce
zrobiło się szpiegowsko
niemal tak dobry jak "Ipcress File", nie ten poziom, ale fabuła i poważka pd połowy trzymały w napięciu


http://www.cinemaretro.com/index.php?/archives/8398-REVIEW-ASSIGNMENT-K-1967-STARRING-STEPHEN-BOYD-AND-CAMILLA-SPARV,-SONY-CHOICE-COLLECTION-DVD.html
http://www.kisskisskillkillarchive.com/spy-film-reviews/a/




środa, 9 listopada 2016

The Killer Likes Candy (1968) / Stoney (1969)



dobre czasy się skończyły
przez ten brak czasu na cięcie będę mniej pamiętał owe stwory
 
Stoney and The Killer Likes Candy Double feature (1968) DVD

Stoney (1969) (albo Surabaya Conspiracy)
+ dwa trailery innych ciężkich kryminałów
a pani Stoney (Barbara Bouchet) robi za zagadkę, tylko nie wiadomo z czego, film jest na poważnie, są zagraniczne lokalizacje (Filipiny) i męsko brzydki główny bohater (Michael Preston)
kryminał sensacyjny jak się patrzy, dość słaby, niezbyt ciekawy, jedynie scena z kobrą w łazience brzmi znajomo, jest gołe ciało = film dla dorosłych, na koniec wrzucili wątpliwy wątek romansowy
mamy już muzykę rockowo-orkiestrową, kanon wyznaczony przez Lalo Schifrina, właściwie to ona jest najlepsza

http://commonsensemoviereviews.blogspot.com/2015/02/Barbara-Bouchet-Surabaya-Conspiracy-Stoney-1969.html

kolejne trailery:
Cut-throats-nine (o tym nawet było słychać, brutalny jest)
Nightmare (potrafi przestraszyć)



The Killer Likes Candy (1968) / Un killer per sua maesta

Kerwin Mathews!
Wenecja!
Rzym!
a potem niemal porządny film szpiegowski
już myślałem, że nic specjalnego się nie będzie działo, kiedy uradowała mnie scena pościgu
ten orkiestrowy chill w muzyce jest dobry, do tego trochę groovy, szczgólnie w bitce w rzeźni — Gianni Marchetti
no i walka na dźwigu stoczniowym, prawie jak "Casino Royale"

http://10kbullets.com/reviews/k/stoney-the-killer-likes-candy/
http://doubleosection.blogspot.com/2009/06/dvd-review-killer-likes-candy-1968-code.html
http://mondobizarrocinema.blogspot.com/2015/05/quick-reviews-killer-likes-candy.html
http://monstermoviemusic.blogspot.com/2010/11/un-killer-per-sua-maesta-gianni.html



piątek, 4 listopada 2016

20–30.09.2016




21 września, środa

zatę Żono ma

Matka tradycyjnie zadzwoniła, Mama tradycjnie zapominała, jeszcze wisi nad nami ta nieszczęsna książka, ale już powoli wchodzę w nastrój dzisiejszego wyjścia spacerniakiem — będzie najebka!
ba, przecież jest okazja
i wziąłem nawet walkman
***
już jeden apncerio zaliczyłem dzisiaj z rana, rześko na dworze
po kiepskiej nocy mieliśmy dobry poranek, jest też "nowa" płyta na talerzu, "Man in the middle"
coraz więcej włosów z brody wyrwanych
***
jeszcze fajne było to, że idąc na tram, znalazłem chyba z 6 orzechów włoskich, z tamtego drzewa spadają
koncert Mudhoney przyzwoicie, ale bez zaskoczeń
***
obecnie disco Jamesa Browna
***
w nocy zrobiło się zimno, więc noc była przerywana, łącznie z próbami przykrycia/przytulenia dziecka, które nie toleruje kocyków itp., ale ono chyba się wyspało, drań
***
mi się zawsze smutno robi, kiedy Ken Adam opowiada, że to był ostatni wspólny film z tą ekpią, albo wspominają nieżyjących gości od efektów specjalnych (John Stears, Derek Meddings), tudzież Bernarda Lee
***
tak se siedzę, robię, miałem potem posłuchać i się ewentualnie zastanowić, ale jak zobaczyłem po ile chodzi płyta, to aż mną wstrząsnęło
Seam - Are You Driving Me Crazy? (1995)
prócz tego, że znam na pamięć, to chyba kwestia młodości, że wtedy człowiek nachłonął nagraniami (być może niewybitnymi), które wciąż wydają się niepowtarzalne, wyjątkowe, i "lepsze"
***
racja, ogladałem Castelo de Castro Marim
***
jeszcze czystodruki i lecę
inter, imieninowe ciasta tortowe, piwo (varia), pieczony zrazik!
troszkę zaczęło kropić, ale na pełnej trasie zaparkowej Raduńskiej (2,28 km) smakowało świetnie, trochę zamuliły tramwaje (więc moje plany, jak sobie pogram, że hej! wzięły w łeb), było cofanie i takie tam (w ramach lekkiego czytania "Książki" z Mannem na okładce), drewutnia
tam sobie gramy, jest nowy numer, są smichy, tupię nóżką, mógłbym tak nawet na występie
wracam już po ciemku dawno nie widzianą trasą z tram, podejrzewałem, że tym razem spanie już będzie, niemniej jeszcze trafiłem na ciemną chałupę, rozebrałem się do rosołu, na dokładkę nowe bez i już prawie oglądam, ten fragment jazdy do Ocean Club i sceny w nim bardzo lubię
małe wieczorne, przed samym snem torciki i o bardzo przyzwoitej porze do snu
w nocy kilka przebudek (dramatyczne nieznalezienie smoczka), ale ciepło, tym razem miałem tylko pół godziny niespania a rozmyślania, mleko o 4, pobudka o 6:05 i dziecko mogło dalej spać
chłodniej, jedziemy


22 września, czwartek

zatę Żono ma

operacja Seam nie zakończyła się skucesem, co mnie nawet rozczarowało, ale będzie mniejsze obciążenie dla budżetu, ale poza tym imieninowy wieczór można uznać za udany, nie ma to jak się dobrze samemu zabawić
***
skutki wczorajszego picia nieszczególnie poważne, tyle że przez spóźnienie (inna trasa, tram) nie mam mleka do kawy, ani obiadu
może se pójdę
faktem jest, że w przeciwieństwie do lata zeszłego roku, kiedy dla zdrowia (oderwania od kompa, chwili spaceru), chadzałem do biedry po pączuszki/lody (dla zdrowia), oraz po warzywa i owoce, w sporych ilościach, to w tym roku w ogóle to zarzuciłem, chuj ze zdrowym odżywianiem się
***
chciałem się pośmiać z takiej głupoty:
https://www.youtube.com/watch?v=SgjF1YdKCdg
ALE zwróciłem uwagę, jak zmieniał się sposób wykonania, nagrywania i interpretacji tematu głównego i to jest pasjonujące
***
wyruszyłem, co sprawiło mi przyjemność, oczywiście nie po owoce, czy warzywa, akurat wyszło trochę słońca
***
wyjątkowo był taki dzień, że już zacząłem się zastanawiać, co wieczorem
tymczasem szybki spacerniak, bez przestojów, ponieważ na wro Dziadek robi spacer, wybywam na rower, zrobiłem dwie miłe pętelki, zmachałem się
pakujemy się i do domu, Mamie chce się chorować
***
wieczorne i zasypianie zeszły nam bez trudności, bo to już bardzo późno było, wyszedłem o 21, ciasto, szykowanie do nocy, a przed nią obejrzałem fragment, nawet 2 x, bo pokazałem Mamie
Nice Guys (2016)
podoba mi się komediowość w tym


23 września, piątek

zatę Żono ma

noc zawierała wiele pobudek, tych ze smoczkiem i takiej, że nie można pójść się wysikać cichaczem, potem, po 2:30 nastąpił fragment niespania z mojej strony (tym razem bez nerwowych rozważań) i potem o 4 i 5 (mleko) oraz 6 byłem nieprzytomny, dziecko chciało spać dalej, ale obyło się bez dramatów
***
chłodno i pochmurno na dworze
de Gaulle schodzi ze sceny, a tram znowu przyblokowane, tym razem — niegroźny — wypadek, w dół z Ujeściska piechtą, potem bus, bo mało czasu zostało
piatek!
***
już wiem, co będę oglądał w sobotę wieczorem!
(owszem, przydałoby się nieco zająć "sztuką", ale)
***
Nice Guys (2016)
bardzo mili


24 września, sobota

zatę Żono ma

Stogi, Kidzińscy, czekam na wieczór!
***
Stogi, bo pojechaliśmy na Stogi, zrobiliśmy całą pętlę dookoła stawu, na piechtę, bez ryków, udało się uniknąć kapsli i szkła, udane to było
***
w domu udało mi się dokończyć fragm. "Kursu wymiany" Bradbury'ego z LnŚ (się czytało to kiedyś w młodości, się nic nie pamięta z tego znakomitego języka)
dziecko usiłowało drzemać, ja w tym czasie nawet zagrałem chwilę w H3 = lato! wakacje!
ogólnie było nieźle, Mama wraca ciut wcześniej, bo wybywa na imprę
***
wracamy, robię wieczorne, już nie pamiętam jak, grunt że się zmieściłem w czasie i zrobiłem całe, zachwycające:

Creature from the Black Lagoon (1954)

coś, co jest mega, im więcej razy człowiek ogląda, tym bardziej nasiąka zachwytem, a tego wcale nie było na przeglądzie


25 września, niedziela

zatę Żono ma

kompostownik!

rower!

***
śniadanie przeminęło, tata wybrał się z dzieckiem na działkę, to był jeszcze jeden z tych ciepłych dni, szpadel, widły i przewalamy gnijące się jabłka do balii, smród na całą działkę, następnie z dołu wybieramy bardzo ładną czarną, prawie przerobioną (parę gałązek zostało) ziemię do niebieskiej beczki, zasypujemy gałęzie, liście i resztki gnijącymi jabłkami i ziemią, ładnie się uklepało
pod wpływem tego nawet rozkłada się ta folia, którą wyłożony jest szkielet czworoboku
dziecko angażuje się w zgniłe jabłka, wędrujące robaki i wijące się dżdżownice, styrałem się, spociłem do mokrego, ale mieliśmy bardzo udane i pracowite te dwie godziny, niewiele było do jedzenia, może truskawka się znalazła, trawa z mchem miękka, pachnąca, do siedzenia i tarzania się nadająca
wracamy na drzemkę
***
zaśnięcie chyba też przebiegło, bo nagle, wyszedłszy z pokoju, wpadłem na pomysł, że to jedna z ostatnich okazji na rower, zatem huzia, duża pętla przez kosmicznie nasłonecznioną zieloną dolinę, w górę i zwiedzam nowe ścieżki, znalazłem dwa nowe łącza, jedne do drogi krzyżowej, następne, po zmyleniu drogi na sam szczyt dla szaleńców, kolejna pętla i powrót przez nasłonecznioną, się wymęczyłem i wybyczyłem, upojnie było
***
już jak wróciłem z roweru, albo właściwie już po obiedzie, miałem dojmujące odczucie, że bardzo lubię pokoje z oknami wychodzącymi na zachód, są cieplejsze, nieważne jak nisko jest już słońce i jak szybko chowa się za domami, ale poświatę widać jeszcze przez długi czas, a jej obserowanie jest wciąż kojące, niż patrzenie na szaroniebieską stronę świata
do tego też się przyczyniło Moving Mountains oczywiście
***
tymczasem poszliśmy razem (więc nie było leżakowania) na plac do garnizonu, gdzie była kupa ludzi (to piękne miejsce do mieszkania przecież i wyskakiwania na drinki wieczorem) i dzieci i w sumie było fajnie na huśtawkach i przyrządach
powrót po 19, kolacja, wieczorne, zasypianie z miętowym piwem bezstratne, w końcu to już 21 była, Time Tunnel jest obecnie z duchem Nero podczas II WŚ oraz Eduardo Ciannellim!
***
do snu zacząłem oglądać
Grand Slam (1967)
co na moje sterane nerwy i nastroje jesienne okazało się zbawienne, bo mogłem zaszaleć, ale nie to było ważne, lecz niezwykle sprawny i dobry film, który mnie autentycznie wciągnął, niezależnie od tego ile alkoholu wciągnąłem ja
= wyspałem się


26 września, poniedziałek

zatę Żono ma

nie pamiętam poranka, rekordowa ilość orzechów = 15
tyram, nawet nie było wpierdol, tylko nieprzyjemne spotkanie, jak zawsze
powrót na wro i jak zawsze
***
przy wieczornych poszło o chłodną wodę, która leci z prysznica zamiast ciepłej, potem spokojnie, 52 minuty zasypiania przez BARDZO ZMĘCZONE DZIECKO, które sypia w ciągu dnia od 12 do 15
Mama poszła na piwo, które spędziła na rozmawianiu o dzieciach, długo zajęło i bardzo dobrze, bo dzięki temu, z pełnym napięciem (a miałem się nie denerwować) oglądałem do końca akcję
Grand Slam (1967)
***
zakończyło się raz znakomicie, dwa zaskakująco i w sam raz o 22:30 niemal do snu
fajnie, tylko że, pobudka o 2, potem 2:35, następne 2 ha sobie nieprzespałem (z własnego mózgu), mleko o 4, dziecko też chwilę nie mogło zasnąć, więc o 6:20 obaj byliśmy nieprzytomni
ale jest nowość: chce się przykrywać


27 września, wtorek

zatę Żono ma

pilnie tyram w tyrce, żeby móc pójść na urlop
już nie pamiętam poranka, tylko dwa orzechy były
***
powrót na wro i jak zawsze
choć nie, dziecko miało fatalny nastrój i robiło aferę o cokolwiek, ponadto nie zjadło obiadu, a kolację słabo
po kąpieli było tak rozstrojone, że poszło od razu spać, bez mycia zębów
w Time Tunnel z ducha Nero wskoczyliśmy do Jozuego i murów Jerycha
***
obejrzałem do snu, bo dostałem samodzielne łóżko, jutro po pijaku będę się wysypiał z dzieckiem, bo ono często teraz się pobudza
Il marchio di Kriminal (1968)


28 września, środa

zatę Żono ma

no i się człowiek zatyrał do późna, na szczęście dzisiaj pochlej i najebka, a nr z ostatniej próby fajny, to nic, że pada
***
porobione na pół następnego dnia, nawet spowolniłem z "nowymi" przygodowymi
***
a jak rano? dziecko przyszło po ciemku zaraz po 6 i chciało, żeby czytać Słonia Trąbalskiego, więc włączyłem Szatana z 7-ej klasy
potem trochę zaczął marudzić zgodnie ze swoim wczorajszym humorem, a to są bardzo nieprzyjemne zagrania i spotykają się protestem rodziców
***
aż 12 stopni rano, piękny wschód słońca i ani jednego orzecha włoskiego
zaraz skończę Aleksandra, bo już Mitterand i Chirac
***
Duży Łukasz!
a zatę, byłe w lidlu, już wracam z browarami i lodem, kiedy go spotkałem, poplotkowaliśmy o starych czasach (sentymenty do Vreena i Mińska Mazowieckiego, a może bardziej szaleńst Gerarda), on z dwójką dzieci, ale odstawionych (jestem ciekaw opowieści), gdyby nie to, że próba i najebka, to byśmy poszli
idę przez park, jadę, tram stoi w kolejce, było cofanie i jazda do tyłu (czytam starsze "Książki" z Mannem, znakomite), w tym czasie telefon, Przem, wiec jadę do domu z nadzieją, że zaszaleję, jak onegdaj, by posłuchać płyty Flinta, albo zaraz po występie WOW, by jak najwięcej pooglądać filmu, aż się wtedy pocę, jak biegnę do domu
zatę chwila dla siebie, nawet zdjęcia pooglądałem i już rozpakowałem świeżutką, nieruszaną od maja płytę
Total Control - Henge Beat (2011)
właściwie kupiłem ją dla jednego numeru, słucham bardzo głośno, skaczę i już przychodzą dzieci, kiedyś bywali przed 20, teraz są o 19, wciąż skaczemy
***
niespodziewanie znalazłem swoje emblematyczne zdjęcie
***
potem wieczorne, a ponieważ pochlej i tak był (właśnie, nie wiem czemu szedłem przez las, skoro mi się spieszyło), to i poszedłem spać wcześnie


29 września, czwartek

zatę Żono ma

zapierdalałem jak zawsze, acz wiedziałem, że są szanse na zakończenie robót w terminie, dostałem też wyjątkowo uczynnych graczy, więc tak minął czwartek
***
wybrałem się na krótki spacerniak poczytać w terenie
postój na wro, wracamy do domu, tam wiele czasu do 20, więc nawet prysznic, dokończyłem cegłę, kawa, dziecko samo się bawiło klockami, wieczorne ok, zasypianie względnie szybko, Time Tunnel przeniósł się z Jerycha (Myrna Fahey) do Hernána Cortésa
***
uznałem, że jak wieczorem porobię, to następnego dnia będę miał więcej możliwości na dokańczanie, więc tak też się stało, w końcu urlop, co nie?


30 września, piątek

zatę Żono ma

nie ma już żadnej satysfakcji, że taki byłem udanie pracowity i tyle projektów pociągnąłem, za to nie dostaje się bonusów, po chuju z taką pracą
niemniej, pociągnąłem i teraz będę miał godzinę wolnego
***
zostało jeszcze pół miski zupy, a jeść to mi się nie chce za bardzo
kolejna osoba z naszej DRE sobie właśnie dzisiaj poszła, ciastka były smaczne
***
noc dzisiaj była mniej tradycyjna, mleko o 5:35, potem śpimy jak zabici, wyciągnąłem szczebelki, więc dziecko po przebudzeniu same sobie wyszło i bez płaczu, jedna pobudka na smoczek o 2:20 + 2 bez interwencji, gdyby nie to, że poszedłem spać o 22:30 za zasnąłem po 23:15 byłoby ok
***
nawet ciepło się zrobiło dzisiaj
***
wracałem spacerniakiem, z chillem na ustach, byłem raczej wypruty niż zadowolony
wro i do domu, wieczornych i zasypiania już nie pamiętam, wiem, że późniejszy wieczór na niczym długo zszedł i w końcu skończyło się na dwóch piwach, bo wcześniej byłem w sklepie po nie
jestem też w trakcie
Il marchio di Kriminal (1968)
ale teraz film Cohenów mnie owładnął, co miało wpływ na sobotni seans



środa, 2 listopada 2016

10–20.09.2016


aberracja 21.08.2016

10 września, sobota

zatę Żono ma

dzieci przyszły budzić o 7, więc spania nie było, ale spokojnie, skoro dziecku wystarczy jeżdżenie traktorem po ciele, w końcu wstałem nieżywy i pojechaliśmy na Stogi poprzez Kidzińskich
***
Babcia niereformowalna, ale udało się obejść staw (żałowałem, że nie plaża), czapla siwa, nieustanne zabieranie kapsli dziecki, Babcia robi obiad
ale mimo tych fragmentów niereformowalnych miałem chwilę na LnŚ, był kawałek chillu, przeżyliśmy obiad i inne atrakcje (kupa), w większości czasu bawiliśmy się dobrze (szkoda, że musiałem w tym aktywnie), bez płaczu, i maliny dobre
***
popracowana Mama wróciła i zabrała na wieczorne i straszne mycie włosów, żadne tam rondo na głowę
***
rano obejrzałem 4 kwartę, więc mam załatwione
rano porobiłem, a potem porobiłem dużo wieczorem, bujnąłem się do snu, w 10 min jak nic

aberracja 24.10.2016

11 września, niedziela

zatę Żono ma

znowu było wcześnie, tym razem poszedłem jakoś tam "spać" do małego pokoju
jajecznica z tatą, te posiłki w domu to tak różnie
kawa, zabawki i w drogę! dwa place zabaw po staremu, huśtawka już tak nie bierze, jak kiedyś, nagle z tej szarówki (co miała być plażówką) zrobiło się słońce i ciepło
***
zasypianie południowe poszło bardzo słabo — 40 min
więc zawęził się czas na tyranie, ale potyrałem jak Mama wyszła na zakupy
***
dziecko obudziło się nie w sosie, ale zjedliśmy pyszny obiad przygotowany przez Mamę: sałatkę, buły i mięso gyros, sos czosnkowy do tegoż, pysznie pysznie było (choć niekoniecznie fajnie z tym wlewaniem wody do sałatki, a potem na podłogę)
***
zebrałem nas, kosiarkę i poszliśmy
tam, na działce, nagle było jeszcze lato jak za dawnych czasów, kosiłem a dziecko obżerało się winogronami oraz ostatnią papierówką
wymęczyłem i wypociłem, ale zrobione, jaszczurki nie było, było bawienie się w chowanego za drzewami ("aaaa, was tu pięciu!")
***
wracamy — a tam Mamy nie ma!
tata zarządził śledzie i sałatkę śledziową na kolację
oraz program o zwierzętach na Kubie
***
były wieczorne i zasypianie, roboty chwilowo nie, więc powziąłem wino z jabłek, zlałem wszystko, dzięki pomocy Mamy zrzuciłem owoce (ciekło) i siup z powrotem, nie skisło
***
to był wieczór cudacznych serów i aroniowego wina, przymulony porobiony poszedłem spać bez telewizji

Chrek — tak się przedstawił
12 września, poniedziałek

zatę Żono ma

były jakieś ze dwie pobudki, dziecko nad ranem chciało spać dalej, aleśmy się wybrali
(któregoś dnia, już nie pamiętam, nie jechały tram — a człowiek widział i nie pomyślał — więc miał w nogach, potem te mięśnie po 25 minutach biegania bolały przez 3 dni, a i tak było spóźnienie)
***
wszystkie moje ręce na pokład książki a potem pisma, jedziemy
było trochę telefonowania
***
dostałem wolne na pizzę, ale nie chciało mi się jeść, więc kupiłem skarpetki dla małego w pepco, stamtąd wynika, że współczesny mężczyzna kupujący w takich sklepach może się już ubrać w spodnie wyłącznie dresowe
apncerio parkowe, ostatnie podrygi lata (które w tyrce czuć na całej przepoconej koszulce od tygodnia)
***
zebraliśmy się z wro do domu, wieczorne, i mimo zmęczenia dziecka, zasypianie zajęło standardowe 30 min (Time Tunnel, teraz Alamo)
Mama zakończyła swoje prace, ja dokończyłem swoje i trzeba się było zebrać do snu, ale sporo przed 23, brawo

13 września, wtorek

zatę Żono ma

wstawanie utrudnione z niewyspania, dwie pobudki, mleko o 6 i dziecko jak żywe, zbieramy się ziewająco
***
tyram, acz jedno już za mną
i drugie, więc dzisiaj idę z piwem walnąć się na łące
***
Kiss Kiss Kill Kill (1966)
***
no to nie byłem na łące, tylko poszedłem na wro, bo wyszedłem później
jeszcze mnie zdenerwowali pod koniec dnia, a przecież zrobiłem WSZYSTKO
***
niemniej, wróciliśmy do domu, "powitaliśmy" "ciocię", zabraliśmy się za wieczorne, ciotki poszli na drinka, my do snu, wszystko udanie, załatwiłem przelew i zaliczyłem archiwalny odcinek, wzruszyłem się udaną sceną kaskaderską
jeszczem dolał drożdżaki, przygotowania na jutro i o prawie przyzwoitej porze do snu, brawo

Superman II - Meddings - city - model
14 września, środa

zatę Żono ma

The Four Carnation (2000)
zelektryzowało mnie, bo tego nie ma, więc rzucam wici, szybkie decyzje, co do reszty paczki
***
dziecko było dzisiaj marudne w nocy, i szybko wstało, więc tata niewyspany, jeno dziecko zadowolone i z ogórkiem
Mama ma podpuchnięte oczy, a przecież nie biję
to się nazywa regularna praca i poranne wstawanie
***
dzisiaj czytam małą książeczkę, ten Hrabal to artysta, ale chwilami zbyt hermetyczny w swoich praskich przygodach, acz stryj Pepin robi swoje
***
zaliczone trailery, wpisane do zeszyciku
zanim coś się nie zesra, to mam chwilę luzu i wiem, czym spokojnym się zająć
***
luz okazał się nieco złudny, gdyż wieszałem do samego końca dnia, bez chillu, przynajmniej oglądam plakaty przygodówek, leci
***
podjechałem wozem z leasingu, spokojne zakupy w l, Mama zje sobie sałatkę, ja miałem paszteciki z grzybami, dawno niesmakowanego loda z białą czekoladą (wydawał mi się bardziej wodnisty) oraz nowe faworyty z miętą — smakują mi
nie szwendałem się z kamienia, spokojnie przetransportowałem się do Wrzeszcza, szczęśliwie bez wielkich ciężarów, graliśmy różności, na szybko, bo Przem spieszył się na mecz, piwo zrobiło swoje, ale jeszcze bardziej zrobił David Arnold, aż przemknąłem przez las (w sumie dziwne, że nie chciałem bliżej domu), by szybko obejrzeć film, bo MUSIAŁEM
jak sądziłem, Mama jeszcze zasypiała dziecko, więc od razu seans, choć w mieszkaniu ciemno, jeden i drugi prysznic, pokrzepiony trunkami z radością potwierdziłem dostępność płyt w koszyku (yeeei!) i jeszcze bardziej zadowolony z obrazu udałem się do snu

Derek Meddings - Goldeneye
15 września, czwartek

zatę Żono ma

The Four Carnation (2000)
JEST!
to nie będzie najdroższa, bo trylogia Appleseed Cast kosztowała swoje, ale to jest rarytasik, którego nie ma na świecie!
***
był pochlej i najebka, bez toksykologii o poranku, uratowało mnie to pójście spać o 22, tylko dwie pobudki, mleko o 5:30, dziecko jeszcze nie odleżane, ale jedziemy, zaskakująco dla siebie mam niezły humor, wróciłem do De Gaulle'a, kupiłem sieciówkę, powąchałem Szadółki i już tutaj
***
tutaj oczywiście nerwy (nie dojechało na czas), a potem nerwy (raporcik ppt NA JUTRO!!!!)
***
wobec znacznej cichości materiału mój plan zniszczenia świata (=katalogowania) przeniosłem tutaj, będę lepiej słyszał na słuchawkach niż na pełny regulator, w drugą stronę pójdą ostatnie skarby, oczywiście nie wszystkie 100 pozycji
***
szybko pojechałem, to wtrząchnąłem sobie dwa pieczone skrzydełka niemal na łące, mniam
***
ja zapierdalam w tyrce, Mama w pracy się nudzi, ale to ona jest bardziej zmęczona wieczorem, życie
dziecko zaliczyło pierwszy sik (siczek) do nocnika, wieczorne ponad normę (dziecko samo sobie leje wodę z kaczki na głowę) i zasypianie poniżej normy, ponad 30 min, Time Tunnel zmierzył do Indiach Brytyjskich i spotkał Kiplinga — to taki historyczny serial jest w sumie
***
jak sobie przypomniałem, że ten film z Frederickiem Staffordem, kiedy jako kombinezon zwija się z fortecy, oglądałem, to zapuściłem hiszpańskojęzyczną komedię (raczej) = 21 minut i już 3 piosenki były
i do snu/żurowania


16 września, piątek

zatę Żono ma

skończyły się disco Animals, Blue Cheer, teraz Commodores — bezinwazyjnie
***
jedna pobudka w nocy, potem bezsenna godzina ze strony taty, następnie mleko i pobudka o 5:37 i już koniec spania, dziecko zaliczyło jedno łóżko, potem powlokło się do drugiego pokoju, wstajemy, jedziemy
***
"tradycyjnie" z rana miewam dobry humor, starcza go do jakiejś 8:10
***
nerwówka była mniejsza niż tradycyjnie, nawet coś porobiłem i miałem okazję na dokumenty, zdaje się, że już jestem na 010, był Ken Adams
***
wyszedłem, może niekoniecznie z lekkim sercem, ale wyszedłem na zasłużony spacer i udałem sie na wro, świeci słońce, ale już nie jest ciepło, mocny wiatr, żółte światło, żółte trawy, chyba wtedy machnąłem to foto na pętli
***
nie przypominam sobie, by piątkowe popołudnie czymś się wyróżniało, nie wiem też którego dnia weekendu Time Tunnel przeskoczył z Indii do Robin Hooda (który tym razem jest postacią poboczną)
***
wieczorem różowe wino, przekąski, prawie oglądamy film, w międzyczasie przeglądam wszystkie skarby, będzie co oglądać, np. Der Schatz im Silbersee (1962)
Mama miała spać, ale zaraz poszła dyżurować
zdaje się, że na ostatnim oku dokończyłem
Kommissar X - Drei gelbe Katzen (1966)
niespecjalnie uważałem podczas oglądania, ale wciąż jestem pod wrażeniem filmowanych lokalizacji (bagna bagna!), to mogło mieć wpływ na 007

Lwów
17 września, sobota

zatę Żono ma

tym razem 7:20 okazała się w zupełności wystarczająca, czułem się wyspany
to był poranek z jajecznicą, kiedy Mama już wstała, potem tata się zajął sobą, a Mama musiała załatwić i dziecko i zakupy
***
operacja szafka łazienkowa + umywalka zakończona!
się nabiegałem i chwilowo nagłówkowałem co do śrubek, ale stoi na mur, a drzwi się zamykają, ba, nawet półeczka jest, i z tym wszystkim się postarałem do czasu przyjścia Babci
***
kaseta, grabie i na działkę
sucho jak pieprz, a wszystkie drobne pocięte trawki latają w powietrzu i nie chcą się złapać, pogrzebałem mocno, natyrałem się na 4 wiaderka, już nie ma nic do żarcia na działce, wyciąłem trochę suchych krzaków i odrostków drzew, zrobiło się przejrzyściej
jak co jakiś czas, słońce na naszym zboczu opala, jeszcze można się zachwycić
***
wróciłem w tym czasie co dziecko i do drzemki je
czymże to zajmowałem się wtym czasie? a racja, Mama pojechała na ślub (zabawne historyjki z życia damsko-męskiego), tym razem uznałem, że nie warto pilnować go po 45 minutach i dobrze, sam się obudził, kiedy trzeba
***
i wiem, co jeszcze:
ApC wciąż grają (obecnie, po wlk. bryt., trasa z Caspian), będą nagrywać = przypomniał mi się Berlę, do tego płyty i zakupy
***
na obiad grilowane mięso kurczaka, wspaniale wyszło
Mama wróciła, a potem idziemy na tradycyjne dwa place zabaw, jak nie ma słońca, jest zimno, zmarzłem, dziecko pewnie też, trzeba się było nastarać i trochę porysować kredą i pokazać, jak zjeżdżać ze zjeżdżalni
***
wieczór i wieczorne zapewne tradycyjnie (nie pamiętam), jak i zasypianie
tym razem, mimo że późno, już była pora na film
chyba księżyc teraz jest ważnym punktem życia dziecka
Inside Out (2015)
popłakałem się 3 razy, Mama więcej
i do snu, kręgosłup styrany, ale silikon jeszcze wieczorem był

Otto Preminger in Batman
18 września, niedziela

zatę Żono ma

tym razem 7:20 była w zupełności niewystarczająca, niewyspany i zaspany
dobre to na początek, że przez 20 min w spokoju oglądaliśmy "Szatana z 7-mej klasy"
potem kanapki na śniadanie (wyjątkowo dziecko zamula, często też nie chce siedzieć), wybudziłem wcześniej Mamę, skoro do zoo
jedziemy
***
słońce nie grzeje, wiatr mocno chłodzi, jeżeli chodzi o zwierzęta, to więcej atrakcji było dla taty niż dziecka, ale trochę mogło mu się podobać
ładne zdjęcia wyszły
***
dziecko było bliskie zaśnięcia w aucie, ale w domu już nie, zrezygnowałem po 40 min, zanim prawie sam nie zasnąłem
potem zabrała się za niego Mama i się udało na 2 ha, aż do 16
w tym czasie zrobiłem listę z książki 1000 filmów i doskoczyłem do magicznej liczby 1600 filmów, ale wciąż mam wrażenie, że to archiwum jest niepełne
***
Tata zrobił zbyt czosnkową sałatę, ale nadgonił sosem, również czosnkowym
na obiad był gyros w bułce, ale dziecko było rozbite
zabijam muchy od 2 dni, nastawiliśmy dwie pułapki, są efekty
obiad dla mnie pyszny, potem zebraliśmy się i siup na rekonesans działkowy (a tam nic do jedzenia drogie dziecko) + place zabaw, już zrobiło się ciemnawo i bardzo zimno
wracamy do domu na kolację i wieczorne
ponieważ była już 21, to zasypianie poszło gładko
z tym czasem już nic nie dało się zrobić
Mama wyczyściła łazienkę na ekstra
coś oglądam po 10 min do snu, bo potem padam, i nie pamiętam teraz tytułu


19 września, poniedziałek

zatę Żono ma

niby 22:30, a człowiek się nie wyspał
i jeszcze jakoś tak zamarudził z rana, teraz słuchamy Komedy
jedziemy, a nad ranem jest już bardzo chłodno, sweter + marynarka
***
dzisiaj z rana same zapiski robię, na szczęście mleko nie skisnęło
***
i już wiem, co jeszcze, rano ziąb, smutna muzyka, więc witaj jesienny smutku, czas zaczynać
(tyle że w tyrce słucham Commodores, hje)
***
http://snoqualmiefalls.bandcamp.com/
se machnęli piękną płytę za piękną cenę
***
nie poszedłem na pizzę bo nie, spacerniak był, gdyby nie kwas w tyrce od połowy dnia (bo moja grupa i dziwne decyzje), to nawet miałbym chill
a tak to se zawitałem na wro, tam było luźno, po powrocie do domu też było luźno, i były luźne wieczorne, a potem luźne zasypianie, bo to już grubo po 20 (długa drzemka w środku dnia)
***
w tzw. międzyczasie odbierałem telefony i sprawdzałem pocztę
ale nic z tego wyszło, jeno dupa, a inni trafili do szpitala — w sumie historia, w którą trudno by uwierzyć
***
zaszedłem do piwni podsypać cukru, wróciłem do snu, 22:30
Mama zrobiła mięso schabowe, ja oglądałem do snu tamten tamten, co nie znam tytułu, o, to:
Dick Smart 2.007 (1967)

Secret of Incas
20 września, wtorek

zatę Żono ma

zaśnięcie jeszcze jako tako, potem pobudka w nocy by oddać wazon moczu, a potem już tylko prowadzenie wewnętrznych dyskusji, jak się wykaraskać z tego co nie moje, mocno walczyłem, by skupić myśli na czym innym, ale snu z tego było niewiele
rano dziecko tak samo zaspane jak ja, tyle że Mama dyżurowała, więc miałem wolniej
***
84 cm!
***
zrobione zakupy w sklepie i już czekamy na stracenie
***
Isaac Hayes mnie wynudza bardzo, nie mój styl, tylko momenty bywają
***
się zrobiło gorąco i nerwowo przed wyjściem, dobrze że były chwile spokoju w środku dnia
musiałem machnąć ładnego pdfa, coraz bardziej podoba mi się adobe acrobat
***
przeszedłem się, choć już pogoda nie ta
de Gaulle rządzi
i jeszcze zdążyłem na wizytę u lekarza, dziecko zestresowane, lekarz nic nie pamięta (indywidulana terapia!), ale wyniki dobre, więc mamy na pół roku spokój
***
na wro pomidory i brokuł i wcale nie takie zaraz wyjeżdżamy
wieczór tradycyjnie, wieczorne również, podobnie jak kąpiel i zasypianie
po Iwo Jimie Time Tunnel przeprowadził do przyszłości z aktorami z twarzami pomalowanymi srebrną farbą
wysłałem swoje, więc miałem już wolne, Mama na drugiej zmianie
przeszedłem się ze śmieciami dookoła bloku, na ściance w tych ciemnościach człek już sobie nie pogra, śmierć i niebyt witają w myślach
***
po małym zmywaniu miałem jeszcze czas, by dokończyć
Dick Smart 2.007 (1967)
cwane to było, że hej