poniedziałek, 4 marca 2013

Odcinek z niemal wolnym wieczorem


 

27 lutego, środa

My drogi i Miłościwie Nam Panująca wreszcie jeszcze więcej czasu w domciu. I to bez niemal.

Uwolniony od nieznośnych obowiązków, na ostatniej prostej ekg, objedzony kaszą, która napęczniała, z pięciominutówkami dla siebie poczułem się naprawdę nieźlej.
Wobec znakomitej Twojej postawy w kontraście możemy ruszyć z montażem — będzie wypaśnie, już się cieszę. Wojt też powinien.
Tymczasem wobec nowych okoliczności po raz pierwszy wróciłem do domu za dnia. Yei! W dodatku było słońce. Yei! I było prawie ciepło. Yei!
Żeby nie było, skoro nie wyszło z jednym teledyskiem, to myśmy zajęli sie drugim.
Oczywiście musiałem czegoś zapomnieć, więc karta/wrzeszcz/krewetka/konsultacja/ale to nie jest pański numer/mam go już ponad 10 lat/teraz będzie działać/i już o 20 byłem radosny i wesolutki w domciu, gdzie zjadłem gołąbeczki.
Myślę, a czemu by nie uruchomić, więc od razu, a potem się zaczęło. I wcale nie krakowskim targiem jesteśmy już ustaleni i bardzo blisko ogółu. Teraz pora zająć się szczegółami i już będzie. Już jest extra.
Z tej i innej radości wypiliśmy piwo, zjedliśmy popcorn, udaliśmy się do snu, bo jutro wcześnie wstajemy, że hoho.


Brak komentarzy: