środa, 6 marca 2013

Odcinek z pracami domowymi na lekko


  

2 marca, sobota

My drogi i Miłościwie Nam Panująca nigdzie się nie spieszymy.

Tym razem słońce i gorąc. Nie opuszczałem się i czytałem spocony (z wierzchem) ile wlezie, skoro możemy niepotrzebnie spać i spać. Korzystając z okazji załatwiamy nadworne sprawunki, głównie palma. Przyszła pora na kawę, co rusz odpoczywam i się nie przemęczam. Ustalamy rzeczy, porządkujemy sprawy, jemy barszcz typu ukraiński. Leżę, oglądam żółte światło w małym pokoju, który już przestał się zagracać.
Podrasowałem skrzydła dwa, schną.
Zaszedłem do piwnicy — kolejne skarby: okazało się, że dziadek był też narciarzem. Pierwsza paczka przekrojów bardzo obiecująco. Dzisiaj tylko 3 razy wyrzucałem śmieci, parę rzeczy z mieszkania doszło, ale parę odeszło, więc jest wciąż bliżej niż dalej.
I kiedy już nadszedł wieczór, to zaczęliśmy szlifować teledysk i tak nam zeszło, że aż do nocy. Plus murzynek. Ja robiłem, Ty piekłaś.



 

3 marca, niedziela

Odcinek z wizytą dzieciatą

My drogi i Miłościwie Nam Panująca — relaks II

Wstanie mniej przedłużające się, do skubania doskonałe. Tak, do Gogola i Brysona, intensywniej doszło 1000 filmów oraz "Pachnidło". To czytadło, nie wiem, czy sobie z nim dam radę, więc z lubością dozuję. Jajo.

To taki długi weekend i w dodatku z leżeniem. Zmontowałem skrzydła, czytam i leżę. Wypiłem kawę, czytam i leżę. Nic więcej nie zrobiłem (umówmy się, to nic złego), czytam i leżę albo na odwrót.

W końcu, po likierze pomarańczowym, relaksię (a jakże) zrobił nam się obiad, jak zwykle dobrze utrafiliśmy. W końcu nadeszli zmęczeni goście (A&G), zjedliśmy lody, można było świętować wieczór, renderować filmik, zrobić surówkę, pogrzebać się, obejrzeć, wyszykować do snu, powiercić nogami (tak, Ty) przed zaśnięciem.

Ile waży koń trojański? (2008) więc nie komedia, a komedia romantyczna co nadaje tom. Ponadto amerykański rodzinnizm (no tego to szukamy w amerykańskich komediach romantycznych, a nie u Machulskiego), doprawdy koszmarna muzyczka z tymi gitarówkowymi solówkami. Więc: lata 80. XX wieku tak, główna bohaterka nieżyciowa, a filmowa to nie, chcąc nie chcąc palmę pierwszeństwa kradnie (jak zwykle?) pan z wąsem. Przyjemnie, o ile niezobowiązująco.
 



Brak komentarzy: