piątek, 15 marca 2013

Premiera klipu "Pretty Face"




12 marca, wtorek

Odcinek z Juice Terror

My drogi i Miłościwie Nam Panująca byliśmy zaatakowani nowymi przygodami.

Na przykład czerwona kapusta dzisiaj przepysznie. I jeszcze po spowiedzi zacząłem odrabiać maile ze skrzynki. Nawet styczniowe. Praca, praca, ja, Ty, my, oni.
Maciek U:
słoń A
słoń B
słoń C

Jimi Hendrix — People, Hell & Angels (2013)
więc oczywiście, jeśli ktoś się spodziewał cudów to nie. Płyta jak dziesiątki innych spod jego pióra. Natomiast: jest ślicznie wyczyszczona. Pięknie słuchalna. Wiele współczesnych zespołów zwyczajnie nie potrafiło by tak zabrzmieć.

Więc jeden autobus uciekł, a drugi był za 10 min. To pojechałem trzecim na Emaus. Potem w bok do C, dzwoni Łysy, a ja na zakupach. OMC a byłbym zapomniał o warzywie. W końcu dotarłem do E i się zaczęło:
1. kabelki
2. głośniki (dzięki za całkoształ E)
3. piwo
4. pizza
5. EiS
6. albo w innej kolejności
7. słuchamy i jest tak NIEŹLE (dobra robota)
8. w życiu nie "zaśpiewałem" tak dobrze
9. to będzie 10 piosenek, które nami wstrząśnie
10. to będzie 10 piosenek, które nami wstrząśnie
bo w punkcie 10 to lepiej wygląda
11. jak chłopcy bawimy się lalkami (mp3kami) i waveami
jest fajnie
12. pakujemy się
13. jedziemy
14. tym razem bez bułeczek
15. bo to długa historia jest
17. ucraina/where is jerry/i inne
18. 18 kwietnia JZTZ zagra w żaku, z gośćmi

A potem musiałem z tego wszystkiego zdać raport, zdać rozpakowanie, zdać herbaty, zdać pliki, zdać na deser i sery, zdać pliki, zaliczyć czoła masaż i nagle zrobiło się strasznie późno i zmęczenie aż do snu. I jeszcze mizeria. I jeszcze wiele by się znalazło.
Ach, no tak
jesteś 1,5 pizzy za mną.



13 marca, środa

My drogi i Miłościwie Nam Panująca szamieeeemy.

Więc z tych różnych okoliczności (-8 dzisiaj) klip się był pojawił. Ja na Francuzach, a w plecaczku mizeria. Znaczy się rozsypała z pudełeczka. Łącznie z jogurtem. Też się rozsypał z tymi ogóreczkami. W plecaczku. Do tego wciąż mamy te 19-ki, ponadto chwilę oddechu, ponadto pliki przesyłowe. Ryż niesamowicie pyszny dzisiaj, z lubością wspominam wczorajszy deser, szczególnie jego górną część
biszkopcik tradycyjnie słabo.

A słoń C pięknie świeci i nieźle się odbija od śniegu.

Devendra Banhart
Mala (2013) jest słaba. ALE. Świetnie kołysze. ALE. Devendra będzie na openerze. Yei!
14 piosenek, niby dużo, a tylko 41 minut. Ale słucha się na okrągło.

Więc oczywiście, że zapomniałem przesyłki obiadowej. Co ciekawe, na Stogach to mi się nawet upiekło (śledziami), ale w domu już nie przeszło. To niepocieszenie.
No to jedziemy na parking. A on znowu ładnie startuje z jedynki. Żeby tylko nie weszło w nawyk (w stopę). W ogóle ładnie się prowadzi. Podoba mi się. Postartowałem, skręciłem, podjechałem pod górkę, starczy. Do domu.
 
"Uważaj, żeby nie wejść w pizzę".
(czy tekst "u ciebie w piwnicy" już był?)
 
Zatem dużo serów, oliwki i bazylia, prawdziwa. 15 minut, bo tyle wystarczy dla dobrej pizzy, nawet z ciastem wyjętym uprzednio z zamrażalnika. Jemy, objadamy się, jest pysznie.
Punkt następny:
skoro wczoraj przywieźliśmy kolumny, to dzisiaj przywiozłem wzmacniacz. W siatce. Trochę niepewności było, czy zadziała. Więc 3 kabelki, dwie przejściówki, włączam, nie szumi = jest nieźle. Włączam muzykę
gra. = cudownie. Zatem świątecznie, dostojnie, uroczyście, chwila przed 22. Nawet sobie usiadłem do słuchania.
Zatem jeszcze przed nocną śmiercią maszyna, która robi ping, sałatka z sałaty, podrapać się do krwi i już można w spokoju się udać.
Z rzeczy, które są nieistotne, ale najważniejsze w życiu, to teraz, jak na twarz gram nam TAK (albo nawet TAAAAAK) muzyka, to musimy (koniecznie) mieć mega ekran, żeby wszystko oglądać w hd, gdyż głośniki wielkością przytłaczają rozmiar obrazu. ot co.



Brak komentarzy: