czwartek, 14 marca 2013

Zima strikes back (2013)



10 marca, niedziela

Odcinek z 1000

My drogi i Miłościwie Nam Panująca udanie — to słowo tego weekendu — sprawiliśmy się z kolejną wizytą i obiadem pół-rodzinnym.

I znowu trzeba było pakować łóżko, a nawet wystawiać rodzinny stół. I nie zdążyliśmy z budzikiem. Niemniej. Tym razem Ty sprawiłaś nam jajecznicę — nie wiem, gdzie ja się udałem. I tak jak zwykle bywa w takich przypadkach, wydawało się, że jeszcze tyle czasu, a tutaj na styk. Żegnajcie plany.

A karkówka się nastawiła w pieprzu syczuańskim poprzedniego dnia, więc doszły pieczone ziemniaki i czerwona kapusta z rana (więc jednak wychodziłem z domu). I to był nowy i znakomity pomysł, żeby je przełożyć do osobnego żaroodpornego naczynia potem i tak podać. Były i dobre i nasączone i ciepłe. 

Na deser obżarłem się wieloma ciastkami, trochę winem i ciut melonem. I było również zwiedzanie piwnicy, a ja przypomniałem sobie, jak się gra w tysiąca. Ostatnim razem w dzieciństwie. I dostaliśmy prezenty. Fioletowe, jak sama nazwa wskazuje.

Potem wypoczęci, nie zmęczeni, zrelaksowani usiedliśmy tam i ówdzie. Najpierw tam, bo jeszcze coś porobiłem. Potem ówdzie, bo mieliśmy obiecany seans. W obu przypadkach, począwszy od poranku, a skończywszy na wieczorze, który jeszcze się nie musiał tak szybko kończyć, obyło się bez zbędnych nerwów czy napięć, ze spełnieniem obowiązku, ale nie uporczywego czy nieprzyjemnego. Czy ja wspominałem, że się najadłem?

A to był rzadki przykład polskiego filmu sensacyjnego. Nie komedii, bo to na poważnie było, ale z zagadką. I zadowolony byłem ze scenariusza, lokalizacji, wizerunków (no może prócz dupy papieża), Szapołowskiej, kręcenia, zdjeć i przyjemności oglądania bez zgrzytów. Zdecydowanie. I wykończyliśmy resztkę lodów.
Trick (2010).



11 marca, poniedziałek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca spędzamy powolny wolny wieczór.

Czy to w piątek wyjechali nam w tyrce z dziewiętnastkami? Chyba tak — jestem zachwycony. Jakość jakość. Mniam.
Coś tam robię, coś ogarniam, Ty robisz w kaczkach, wypisałem się z próby, nie chce mi się iść do sklepu ani nigdzie po drodze. Fajnie.
Przychodzę do domu, fajnie, piję fajnie kawę, zagryzam chałką. Słownik.
Ponieważ wpadłem na pomysł jak fajnie wykorzystać mnóstwo pysznego sosu spod karkówki. Zatem ryż do risotto i jedziemy. Warzywa chińskie z mrożonki na patelnię. Zrobiło się pysznie i tyleż mamy teraz dobrego jedzenia. Trzeba będzie trochę rozwieźć. No nie przypominam sobie, kiedyśmy mieli taki wolny wieczór. Zahaczyliśmy o kolejny odcinek, powalczyliśmy ze sterownikami i okazało się, że ona drukuje. Do tego zimniutki melon. Ach, bo ja męczę z tym deserem, a przecież tak nie można. Nowe pranie (nie ja), żółta pościel, Pepin Krótki, rachunki zrobione, idziemy spać.

A najlepsza piosenka z Damon Albarn, Flea, Tony Allen — Rocket Juice And The Moon Live (2012) to oczywiście "08.Poison (feat. Damon Albarn)", a myśmy to słyszeli w naszym radio. Tamtym naszym.


Brak komentarzy: