wtorek, 5 marca 2013

zapamiętale



28 lutego, czwartek

Odcinek z rozpoczęciem długiego weekendu

My drogi i Miłościwie Nam Panująca obchodziliśmy przyspieszoną jedenastomiesięcznicę.

Czwartek z wielką transportową logistyką: wstajemy—jedziemy
Ty warujeszja dymię przez lody i śniegi i park (słońce i poranek!)praca pracapohulankaryżmi nie zimnostogi (a ten dzień znowu okazał się nie tym)przebieranki cacankiw końcu udało się wycelowaćhantla.

Skopałem zmianę hasła, więc troszkę sobie popsułem. Ale naprawiłaś.

Lincoln Lawyer (2011) — przynajmniej było dobrej jakości i miało ładną czołówkę. Kino na sobotę.




1 marca, piątek

Odcinek z weselem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca obdarzony nieoczekiwanie i niespodziewanie błogosławieństwem wolnego dnia korzystamy z radością bez acz.

Słońce nas budzi, mnie wcześniej. Czytam, jadę do banku, załatwiam, jest dobrze, a nawet bardzo dobrze, zdrapki.
Się wydawało, że półtorej godziny zostało, a tu.
Jedziemy, jesteśmy (będziemy), rachu—ciachu, i zawożą nas do hacjendy.
Siedzimy, a oni chodzą.
Jemy, a oni przechadzają się wciąż.
Już się strasznie objadłem (2 i pół schabowego), ale zmieściłem i tort i butlę wina. Państwo młodzi (J&A) już chcieli kończyć o 20 (do doooomuuu), ale sala do 24, więc ciśniemy.
Tańce bez szaleństw ogólnoludzkich, ale więcej zacienionego parkietu dla nas. I znowu można jeść
yei! Wiadomo trudne czasy, trzeba się najeść na zapas. Więc kiedy już nadeszła pora, zrobiliśmy przelew i poszliśmy piechtą do domu, a ja znam tamto przejście na skróty. I po rajstopach.

"Młody człowiek i zmęczony, no nie wierzę".
"Wreszcie jakaś młoda twarz".


Brak komentarzy: