piątek, 8 marca 2013

Odcinek ze śpiewającym rano ptactwem albo jak zrobiłem Przemowi dobrze



6 marca, środa

My drogi i Miłościwie Nam Panująca króciutko, bo ja zawsze spóźniony.

Ho ho, kto by pomyślał — robi nam się ciepło:
1. wracam do domu
mam ciepłe dłonie
2. idę do pracy
już bez rękawiczek
3. wysiadłszy z autobusu
wystarczyły nauszniki
4. rozpostarłszy poły bluzy
oddycham ciepłym powietrzem

W dodatku jest ślicznie i słonecznie i natura
                                                   choć bura
wygląda już zza.

No niestety, wykupili mi francuskie szklaneczki. Bankomat zaliczony, jadę, wpadam, biorę ładnie zapakowane
naleśniki strzałem w 10. Z wieczora babka i boczek. Aczkolwiek babkę taką muszę mieć na świeżo.
18:00
jest Łysy ładny gajerek
18:30
spóźniam się ja
18:45
spóźnia się Przem
19:00
zgrywanko
19:15
montowanko
19:45
może jednak coś zagramy
21:00
kończymy, dzisiaj było głośno i do przodu

No to zdjęcia ze ślubu jednak. I zeszło. Napocząłem jednym okiem na chwilkę:
Nikt nie woła (1960) — no ale to przecież staaaaare jest. Przynajmniej w tych okolicznościach komputerowych głos się nie przesuwa. I miasto intrygujące.


Brak komentarzy: