czwartek, 12 listopada
Jak tylko zobaczyłem ten wypasiony obraz (nie mogę już oglądać filmów .avi — razi mnie to), aż musiałem się powstrzymać, żeby go nie obejrzeć od razu. Spełnienie nastąpiło wczoraj wieczorem. Kolejny, jakże pamiętny seans kinowy z dzieciństwa:
Blue Thunder (AKA Błękitny Grom) (1983) — ta dam!
Występują Roy Scheider, Malcolm McDowell, Los Angeles i helikoptery. Reżyseria John Badham (m.in. Gorączka sobotniej nocy, Gry wojenne), muzyka Arthur B. Rubinstein.
Nie ma w tym oczywiście zaskoczenia, że muzyka (lata 80., dużo syntezatorów) świetnie odpowiada klimatowmi filmu, który — mimo oczywistych luk w scenariuszu — nie zawodzi i wciąż jest znakomitą sensacją. Zdaje się, że znam go na pamięć :)
A ponadto, we wtorem mieliśmy piątkową próbę KA, nagrałem po 3 ślady z każdego numeru (bas, perkusja, gitara N), żeby Nicolas miał podkłady do śpiewania - mówi, że trenuje w samochodzie, podobnie jak Johny perkusje, hie hie.
Wróciłem przed północą do domu i na fantastycznym luzie obejrzałem fantastyczne pół "The man with the golden gun" w fantastycznej jakości obrazu. To się nazywa umieć się zabawić.
Środa (independence day) nam zleciała jak z bicza strzelił (na obiad pizza, wędzona makrela na pizzy jest bardzo wyrazista), trochę zaburzyła nam się dniówka przez wyjście do Piotra na Chełm w celu zdjęć oglądania, ale było sympatycznie. No i zwieńczenie wieczoru!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz