wtorek, 24 listopada 2009

drinki sobotnie

niedziela, 22 listopada

Oto, czego się dowiedziałem z piątkowej wyborczej. Mój faworyt z zeszłego tygodnia, Matisyahu, ma nową płytę, na której podobno "znów łamie granice". Ho, ho. Ale autora, Marcina Babko, najbardziej "przekonują poszczególne momenty: chórek ‘ojojojojojoj’ (...)"...

No ja bym się nawet nie obraził, gdyby ktoś zapamiętał takie cuda z mojego krążka, ale wydaje mi się ortodoksyjnemu Żydowi z NY nie o taki przekaz na świat się rozchodziło. Ale autor mini-tekstu obok na tej samej stronie jest chwalony za: "przypominające rejestrację strumienia świadomości teksty mają główny udział w kreowaniu psychodelicznej, kwaśnej właśnie atmosfery ('nie mam telewizji, ale miałem wizję')", gdyż ponieważ jest "wokalistą, MC i deklamatorem w jednym" recenzowanego zespołu — grunt, by wszystko zostało w rodzinie.

Ale to jeszcze nie koniec literackiej tworczości.
"
Zażyłem twojej trucizny, by poznać twoje cierpienie.
Zażyłem twoje narkotyki, by poznać twój lot.
Wziąłem twoją rękę, by iść obok ciebie.
Zatraciłem zmysły, zeby zatracić miłość
" — w przeciwieństwie do wydrukowanego tekstu rozłożyłem go na linijki — łatwiej odczytać jego głębię, gdyż: "Brzmienie i teksty ‘six’ [tytuł płyty The Black Heart Procession] to gęsty destylat mroku, smutku i goryczy. To przetłumaczone na nuty i słowa cierpienie po złamanym sercu, zatracenie w samotności".
Dla mnie bomba. Owszem, zdaję sobie sprawę z mojej odmiennej percepcji słów i rzeczywistości, ale wciąż jestem zdania, że bezrefleksyjne puszczanie knotów na poważnie jest gorsze od świadomej kpiny. Ale coś mi się wydaje, że moja postawa "literacka" pozostanie jednak niedoceniona, hieeeee.
***
Inne. Dwie psycholożki (określone jako "znawczynie ludzkiej duszy") odpowiadają na pytania dziennikarki dotyczące zagrożeń związanych z wszechobecną reklamą i możliwości obrony/ucieczki itp. Uogólniając, nic ciekawego do momentu o dzieciach, McDonaldzie, że tak: "Dziecko wychowane w duchu konsumpcjonizmu i zachwytu na dobrym życiem rozumianym jako życie dobre materialnie, jako dorosły ma niskie zadowolenie z życia (...), a poczucie własnej tożsamości zastępuje marką". Rzecz jasna się na tym nie znam, ale nie za bardzo rozumiem kwestię demonizowania dóbr materialnych — zdecydowanie lepiej mieć bogate posiłki niż składające się z diety cebulowo-ziemniaczanej i tego będę się trzymał. Po wtóre wydaje mi się, że mając odpowiednie zaplecze finansowe o wiele łatwiej wychować dzieciara zapewniając mu lepsze wykształcenie, a poźniej może nawet lepszy zawód. Czy ktoś zna sfrustrowanego syna jakiegoś prężnego mecenasa?
No nic to, na zakończenie dobra rada: "by dzieci nie wpadły w sidła konsumpcji, rodzice mogą ukierunkować dziecko na inne wartości: rodzinę, religię, wspólnie spędzany czas, rozwijanie zainteresowań". To ostatnie to mi się nawet podoba, ale co do reszty dziwię się, że od czasu średniowiecza nie zaproponowano niczego nowego, bo jeżeli mnie to nie kręci, to jak ma kręcić jakichś szczyli, którzy od dzieciństwa mają 50 kanałów w tv?
***
Cosmopolitan
60 ml wódki
30 ml cointreau
30 ml soku żurawinowego
sok z połowy limonki
pół łyżeczki drobnego cukru
3/4 shakera z lodem, dodać, wymieszać

Grants Lemon Zest
2 shots whiskey
1 kostka brązowego cukru
1 dash soku z cytryny
top up — sok jabłkowy
wycisnąć sok z ćwiartki cytryny na kostkę cukru i rozgnieśćm dodać kostki lodu, 2-3 plasterki cytryny ze skórką, wlać whiskey i uzupełnić sokiem jabłkowym

Gold
1,5 shots whiskey
1 shot cointreau
1 shot kremu bananowego
wstrząsnąć z lodem w shakerze

Brak komentarzy: