czwartek, 26 listopada 2009

Ale, ale!

wtorek, 24 listopada

No to dzisiaj gramy w Teatrze w Oknie. Co przy dzisiejszej pogodzie (porwisty wiatr, deszcz) nie rokuje publiczności, ale co to dla nas. JAK ZWAŁ TAK ZWAŁ swoim wykrystalizowanym składzie, zwarci i gotowi (część tekstów znam już na pamięć!). Trzeba trochę ciuchów nabrać, żeby się pokazać.

Jeszcze foto z LO by Wojciech Kupidura.

Bill Evans — Loose Blues (1962), jak tam piknie gitara gra (Jim Hall).

Nieźle dzisiaj zmokliśmy po drodze, na zbiorniku retencyjnym obecne były prawdziwe fale — niezwykłe. Tak zacinało, że utytłane w błocie buty zdołały się wymyć chwilę później. Spodnie dosuszaliśmy pod suszarką ręczną — musiałem Pyszczku podnieść nogę.

Zaś wczoraj wybrałem się do Endriu, tym razem na krótko, bowiem próba wokalna przebiegła szybko i sprawnie. Lecimy na same wokale, więc bezsprzętowo będzie bardzo wygodnie. Prawdopodobnie mamy pomysł na drugą płytę JZTZ — to będzie ciekawostka.
Na słuchawkach miałem Appleseed Cast — straaaasznie się wzruszyłem. I niewiarygodne, jak słabiej jest nagrane Japandroids w stosunku do nich (jedno po drugim nastąpiło). Lo-fi.
***
"The Wicker Man" okazał się pogańskim dramatem obyczajowym, zaś "Wzgórza mają oczy" zwykłym slasherem.
***
Ale ale!
Rozpoczynamy nową drogę życia! Pierwszy zakup w internecie. I pierwsza samodzielna wyprawa za granicę. Tani lot z Gdańska do Alicante planujemy na zimowy urlop, który i tak mamy do wykorzystania. A co tam się dalej wydarzy — w końcu trzeba zacząć sobie dawać radę. Strach trochę jest.

Brak komentarzy: