czwartek, 3 kwietnia 2014

Odcinek z występem JZTZ



16 lutego, niedziela

My drogi i Miłościwie Nam Panująca leniliśmy się przez dzień cały, ale czasu starczyło.

Fellini's Roma (1972). Ja go chyba lubię, bo on jest radosny, zabawny, ma pomysły, przejaskrawienia, kręci duże tyłki, Włosi u niego krzyczą, hałasują, źle wyglądają, są karykaturalni, a mam wrażenie, że oglądam to z uśmiechem, z sympatią dla tych ludzkich namiętności, on obserwuje/serwuje, ja się przyglądam. To taki barwy, żywiołowy fresk, a Rzym jest/sprawia wrażenie prawdziwego, takiego jak niegdyś, takiego jak zawsze, jakiego już nie ma, a jednak. Można rozpoznać tę rozsypującą się zabytkowość. Właśnie, sypiące się mury.
***
Adventures — Adventures (2012) — bardzo emocjonująca EPka. Naściągałem z tego zestawu troszkę.
***
Było sporo malarzów czytania/oglądania, był obiad, był deser, kawa była, było wyjście, występ był, piwo dwa razy było, w tym to jedne z najlepszych, był księżyc światełka i powrót, było kota rysowanie.
***
I jeszcze foty na dwóch monitorach oglądałem i nową płytę mp3 do pracy zabrałem.



17 lutego, poniedziałek

Odcinek ze strzelaniem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca pracujemy (ja się bawię).

All star game. Powiedzmy, że nawet. To i tak coś w porównaniu z tym, że następne dopiero w czwartek = dół.
W ramach taniego sentymentalizmu puszczam całe disco Dreamend. Na przykład takie "A Place In Thy Memory" kiedyś ominąłem. 

 
 
 
  
***
Plus — okazało się, że wystarczy "Szaleństwo katalogowania" wziąć do busu i od razu idzie jak trzeba. I ma obrazki.
***
Mam brudny tiszert, zasyfioną bluzę, jadłem cebulę. Nieładnie.
***
Pożegnanie z kasetami:
Clannad — Macalla (1985) — ciut lepiej, bo mają perkusję i grają pop.
Pink Floyd
A Saucerfull of Secrets (1968) resztki postbarretowe i trochę ichniej psychodelii. Kiedyś miałem wiele uczucia do tych wczesnych Floydów i ich singli. Ale przeszło. Niemniej, to jedna z tych dobrych kaset.
***
Wracam do domu, strzelamy sobie. Udanie. Chleb z dynią, kawa. Udanie.
Może zaszycie dziurki w spodniach nie było specjalnie udane. Ale. Od czasu do czasu włączam program i włączam nową wtyczkę VST. Tym razem do starego/nowego numeru ITNON dołączyłem kilka i werbel zabrzmiał. Ale ja po prostu lubię ten numer, więc się nie liczy.
***
Film w Twoją ulubienicą od półtora filmu będzie najwcześniej w maju, a tymczasem ja już mam nowy film włoski we włoskim stylu! I jeszcze są obrazki z Rzymu (rozpoznawalne), więc będzie wypasik.



Brak komentarzy: