wtorek, 22 kwietnia 2014

Odcinek z nagrywaniem Juliusza


Jules Verne Allen and his band
10 marca, poniedziałek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca śpimy pod lżejszym kocem, bo już cieplej.

Dzisiaj miałem (prócz pragnienia) akcję z coca-colą, jaka pokazują na filmikach z joe monstera: bumszczczczczczc.
Poza tym się spieszyłem.
Poza tym poszedłem po chleb.
Poza tym byłem zszokowany ty, że jest taaaak ciepło.
Poza tym Bryson znowu jest świetny.
Poza tym dużo zajęć.
Poza tym Miami wyglądają jak starzy dobrzy wyjadacze. Tak dobrze się znają, tak dobrze grają wspólnie, tak dobrze wykonują pewne zadania na pamięć, czasem bez uśmiechu, ale maszyna gra. I to z Chicago. Zimowym Chicago (foto!).

a tymczasem w Chicago
Ale ale Chicago potem okazało się wściekłym bykiem (znowu) i pchnęli ich w dogrywce. Wcale nie są na straconej pozycji w play-off?
***
Jakieś kontrowersje w meczu Houston-Portland, ale nie uważałem. Niespecjalnie z tym sezonie ich lubię widzieć. Mimo brody Hardena (41 pkt). Oczywiście minuta do końca i się rozemocjonowali. A Brook  Lopez wcale nie był gorszy od Howarda. I znowu dogrywka!
Portland w ostatniej akcji nie trafili 3 x 3 z rzędu i było 118-113.
***
Telefon do ryanair.
Nagrywanie gitar — Juliusz rulez.
Loty, loty.
Późno spać pod lżejszym kocem.

Billy Ze Kick et les Gamins en Folie
11 marca, wtorek

Odcinek z pracą domową

My drogi i Miłościwie Nam Panująca późno z zajawką na mieszkanie.

Jeszcze nie jestem przyzwyczajony, że lot klepnięty (urlop do wzięcia?).
Żałuję, że dzisiaj nie wziąłem tej książki Billa Brysona. W domu: Krótka historia rzeczy codziennego użytku, którą od Ciebie dostałem, bo ona świetnie się zaczyna.
W wyniku natłoku zadań, słucham mniej uważnie, nawet rondo-palmą ledwo.
***
Miami nie zachwyca ostatnio, również wobec Wizz (Gortat nie trafił 3 x spod kosza). Jakoś tam szło, ale 99-90. Gortat 7/15, 14 pkt, 18 zb. (9 w ataku), no i Drew Gooden (hallo Kwiatkowski?) 7/12, 15 pkt.
***
PJ Tucker walnął Griffina pięścią (w twarz?! w twarz?!) i wyleciał z boiska, a Suns przegrali 112-105.
***
Pożegnanie z kasetami:
Jesus Lizard — Goat (1991) — to będzie na park, jeszcze nie wiem.
Pixies — Doolittle (1989) — jednak nie mogę znieść po latach. Tych wrzasków i sopranów. Nie to co Breeders po całości.
Whigfield (1995) — ulubiona disco z dawnych czasów. Te 5 wybranych piosenek bardzo dobrze. A zaraz na drugiej stronie:
Billy Ze Kick et les Gamins en Folie (1993) — szalooone. A jak miło się tego słucha. Kompletnie zapomniałem.
Helmet — Aftertaste (1997) — słabo to miałem przegrane, żeby mi bardzo podobało, podobnie jak:
Jesus Lizard — Blue (1998) — będę musiał odświeżyć na lepszym.
Jesus Lizard — Shot (1996) — już napisałem na plus.
I kaseta niespodzianka, którą nagrywałem z Radio Afera (czasem nie łapało fali, czasem szumi), a na niej rzeczy, które łykałem, kiedy jeszcze brałem mp3 od Jaśka:
Whipping Boy, Blackhole (hardcore), Machine Head, Prodigy, Sweet 75, Live, Agent Provocateur i inne jakieś tam mocarze. Dużo osłuchane.
***
wbk — dolary
park — zimno
robię — Piero
Głowacki — felietony — fantastyczne
dEUS — In A Bar Under The Sea (
1996) — oryginalna kaseta zespołu, który odkryłem dla nas, zaskakująco ładna, bogata, spokojna, artystyczna jakby
wracam — zjazd do snu


Brak komentarzy: