20 marca, czwartek
My drogi i Miłościwie Nam Panująca z pilną korektą.
Szybki spacer, bo warto z powodu okazji.
Pracę powolutku wykańczam.
Lubię oglądać Nets, już nie są all-star, szans nie mają, ale mają małe boisko, ładne stroje, bardzo dobrze się ich ogląda. Szczególnie wobec wielkiego Ala Jeffersona z Bobcats. Końcówka była nawet nawet, ale Charlotte przegrali trochę na własne życzenie 104-99. Byłbym się tym bardziej zajął, gdyby nie wjebało mi dwóch plików ściągania.
***
A teraz UWAGA!
Olivier Messiaen — Turangalila-Symphonie — niezwykle oryginalne i intrygujące. Ba, jest nawet na winyl.
***
Piwo, bułki, kiełbaski = nagrywamy.
wokale WOW, zeszło dłużej niż myślałem, ale przynajmniej jest porządnie. I od razu mamy rozwiązane problemy techniczne z 4-ścieżkowym magnetofonem. Fajny taki.
Jeden "hit" mamy na pewno.
***
Zdążyłem przepakować i spać się udać.
Mam przerywany krzyżem sen nad ranem ostatnimi dniami i czekam niecierpliwie na budzik — niedobrze.
My drogi i Miłościwie Nam Panująca z pilną korektą.
Szybki spacer, bo warto z powodu okazji.
Pracę powolutku wykańczam.
Lubię oglądać Nets, już nie są all-star, szans nie mają, ale mają małe boisko, ładne stroje, bardzo dobrze się ich ogląda. Szczególnie wobec wielkiego Ala Jeffersona z Bobcats. Końcówka była nawet nawet, ale Charlotte przegrali trochę na własne życzenie 104-99. Byłbym się tym bardziej zajął, gdyby nie wjebało mi dwóch plików ściągania.
***
A teraz UWAGA!
Olivier Messiaen — Turangalila-Symphonie — niezwykle oryginalne i intrygujące. Ba, jest nawet na winyl.
***
Piwo, bułki, kiełbaski = nagrywamy.
wokale WOW, zeszło dłużej niż myślałem, ale przynajmniej jest porządnie. I od razu mamy rozwiązane problemy techniczne z 4-ścieżkowym magnetofonem. Fajny taki.
Jeden "hit" mamy na pewno.
***
Zdążyłem przepakować i spać się udać.
Mam przerywany krzyżem sen nad ranem ostatnimi dniami i czekam niecierpliwie na budzik — niedobrze.
21 marca, piątek
Odcinek z początkiem weekendu
My drogi i Miłościwie Nam Panująca chcąc/nie chcąc jesteśmy na starym 007.
Bryson zaliczony. Zalał ciekawostkami, którym pomieszczenia domu posłużyły tylko jako pretekst do opowieści. I sądząc po kilku napomknieniach — najważniejsze, by być lubianym przez ludzi. Niemniej, książka bardzo fajna.
***
Słucham z rana, a tutaj nie ma Gortata — ale niespodzianka. No ale grają. Ale rzucają, wpada, więc na razie nie odstają zbytnio. Następnie nastąpiła wesoła koszykówka w bieganie, w której lepsi byli Portland i po III kwartach 86-73. To zabawne w związku z wypowiedziami, że planują wywieźć 4-0 w podróży na zachód. Blazers mieli ostatnio kiepskie dni, ale mieli na kim się odbudować. Wyglądało to na egzekucję. Czyżby brak Gortata? 116-103.
***
Pozwoliłem sobie na szaleństwo i zjadłem dwie bułki z pełnym wypełnieniem. Ale warto było.
***
Ale Wizz to jeszcze nic, Houston urządziło masakrę Minny. Chciałem zobaczyć wielkiego białego koszykarza ze swoim 20/20, a tymczasem Omer pokazał jak się gra. Do tego jeszcze Broda i tego już było za dużo. 129-106.
***
Cóż za dramatycznieprognozujący się wpis:
http://szostygracz.pl/2014/03/20/27-dni/
(notabene, dobrze, że zapomnieliśmy o wojnie, nie żeby to poprawiło jakość snu; no może troszkę).
***
Jest taka sprawa: nadszedł piątek, zrobiło się ciepło, mam mp3 007 expanded, siedzę, sprawdzam i podryguję nóżkami. Naprawdę spox. I Roger Moore uratował po raz kolejny świat. Mimo że jest już bardzo za stary. Straszny film. + Grace Jones.
***
Po raz pierwszy w życiu biorę kasę ze sklepu. Musiałem coś kupić, zatem produkt pierwszej potrzeby — piwo. I do tego nowy rodzaj cydru.
***
Kosz, 3/3, więc było i miejsce dla mnie. I nawet bez okularów coś się udało trafić. Tym razem powrót bus/tram.
***
Było życzenie. Zatem:
You Only Live Twice (1967).
No ja tam się zawsze bawię.
Szczególnie na większym ekranie.
Odcinek z początkiem weekendu
My drogi i Miłościwie Nam Panująca chcąc/nie chcąc jesteśmy na starym 007.
Bryson zaliczony. Zalał ciekawostkami, którym pomieszczenia domu posłużyły tylko jako pretekst do opowieści. I sądząc po kilku napomknieniach — najważniejsze, by być lubianym przez ludzi. Niemniej, książka bardzo fajna.
***
Słucham z rana, a tutaj nie ma Gortata — ale niespodzianka. No ale grają. Ale rzucają, wpada, więc na razie nie odstają zbytnio. Następnie nastąpiła wesoła koszykówka w bieganie, w której lepsi byli Portland i po III kwartach 86-73. To zabawne w związku z wypowiedziami, że planują wywieźć 4-0 w podróży na zachód. Blazers mieli ostatnio kiepskie dni, ale mieli na kim się odbudować. Wyglądało to na egzekucję. Czyżby brak Gortata? 116-103.
***
Pozwoliłem sobie na szaleństwo i zjadłem dwie bułki z pełnym wypełnieniem. Ale warto było.
***
Ale Wizz to jeszcze nic, Houston urządziło masakrę Minny. Chciałem zobaczyć wielkiego białego koszykarza ze swoim 20/20, a tymczasem Omer pokazał jak się gra. Do tego jeszcze Broda i tego już było za dużo. 129-106.
***
Cóż za dramatycznieprognozujący się wpis:
http://szostygracz.pl/2014/03/20/27-dni/
(notabene, dobrze, że zapomnieliśmy o wojnie, nie żeby to poprawiło jakość snu; no może troszkę).
***
Jest taka sprawa: nadszedł piątek, zrobiło się ciepło, mam mp3 007 expanded, siedzę, sprawdzam i podryguję nóżkami. Naprawdę spox. I Roger Moore uratował po raz kolejny świat. Mimo że jest już bardzo za stary. Straszny film. + Grace Jones.
***
Po raz pierwszy w życiu biorę kasę ze sklepu. Musiałem coś kupić, zatem produkt pierwszej potrzeby — piwo. I do tego nowy rodzaj cydru.
***
Kosz, 3/3, więc było i miejsce dla mnie. I nawet bez okularów coś się udało trafić. Tym razem powrót bus/tram.
***
Było życzenie. Zatem:
You Only Live Twice (1967).
No ja tam się zawsze bawię.
Szczególnie na większym ekranie.