wtorek, 26 lipca 2011

wyprawa!


sobota, 23 lipca
Wyszykowaliśmy odpowiednio zbroję.

I ruszyliśmy w las.

Jedliśmy grzyby.

Walczyliśmy z potworami.

Ratowaliśmy księżniczkę.

I zdobyliśmy zamek.

Na koniec trzeba było wrócić do domu. Gdzie po obiedzie z dodatkiem świeżych koźlaków do wczorajszego papmuchowego sosomięsa oddaliśmy się zasłużonemu relaksu. W sumie zrobiliśmy nieznany nam dotąd fragment zielonego szlaku od węzła Karczemki po dolinę Strzyży, gdzie stykają się szlaki niebieski, żółty i zielony. To oznacza, że kiedyś szliśmy zółtym w dół Strzyży właśnie. Fragment zielonego między Niedźwiednikiem (Wojt!) a Oliwą jest całkiem wymagający — przygoda, przygoda. Oliwa wciąż zniewalająca.
***
Skończył nam się moscatel. Ale mamy porto. Wenezuela starała się, ale Peru znów zrobiło swoje i wygrało nawet w nieco przesadzonym stosunku 4-1. Ale akcje bywały mistrzowskie. Bardzo specyficzne te Copa America.

Brak komentarzy: