wtorek, 5 lipca 2011

Irena Santor — Embarras



czwartek, 30 czerwca

No to pobudka o 4:55. Co było robić, zamiast kręcić się z zamkniętymi oczami, jak wczoraj. Zabrałem się za remiks "human". Pomysł już miałem od wczoraj, więc zacząłem kręcić gałami, żeby ten rytm w ogóle ustawić. Już jest. Teraz tylko więcej pompowania trzech stóp, dokładać cegiełki motywów i będzie pięknie. Acha, jeszcze wokal na spaceship zrobić jako intro.
***
Tym razem próba z Wojtem udana i na trzeźwo. Dosyć to nietypowe, wiem, ale chyba poskutkowało. Byle tylko zdrowie było. Wszedł net i luknąłem na parę zaprzyjaźnionych teledysków. 100 TVarzy Grzybiarzy. Tak z resentymentu. Jest na co popatrzeć chwilami. Remiks ciągnie do przodu.

piątek, 1 lipca

No to mamy pogodę wakacyjną. (buchachacha). Oto jak wygląda koszmarny sen Pyszczku. Niebywałe. (trudno to wyjaśnić bez wchodzenia w szczegóły, a te zostawimy dla siebie).
***
Irena Santor — Embarras (Złota kolekcja). Takimi przebojami się raczyliśmy. Pogoda nie dopisała, więc z planowanych gier i zabaw nic nie wyszło. Ale ponieważ było wystarczająco długo, to od skakania po parkiecie na drugi dzień bolały mnie łydki. Z naszego punktu to była udana impreza. Pyszczku mówi, że gdyby za tydzień była taka sama, to walimy na nią.

sobota, 2 lipca
Po upojnym powrocie do domu (co do pory powrotu trwają dyskusje), który zakończył morderczą trasę znaczoną dwoma dramatycznymi upadkami odpoczywaliśmy do 18 z przerwą na śniadanie około 14. Piosenkę już o tym mam, więc będzie można o tym posłuchać. Żyję i mam się świetnie. Trochę przeszkadzały mi neurony, ale postanowiłem, że samo mi przejdzie. Potem poszliśmy do Jerzego na caylusa i straszliwie nas złoił deszcz po drodze. Na szczęście Jerzy ma dresy o rozmiarze takim, że nawet ja się zmieszczę.
Ale gra szła nam słabo — Jerzy nas dublował po prostu. Zawodowiec. Powrót do domu na 1. Zawodowcy.
***

Z cyklu z kim wyskoczyć na parkiet (Sharon Pink):



Brak komentarzy: