wtorek, 28 czerwca
Siedzę sobie wczoraj grzecznie na przystanku jak mamusia kazali, kiedy podchodzi Ania i pokazuje, jakie piękne róże sobie kupiła, w tym celu celowo nawet rozwinęła papier. Postanowiwszy zmienić repertuar zaszedłem do baru na łazanki i było ok. Tradycyjny postój w parku, na kolejne podróże autobusem będę musiał kolejną małą książeczkę. Ten Roth wymiarowo perfekcyjny. Chyba jesteśmy już gotowi do występu. Akustyk ok. Tylko dać mi do ręki gitarę i już spod mych palcy wychodzą perełki ("waitnig for you"). Johny zrobi nam ruchomy obraz. Poczekamy — zobaczymy. W pracy popycham piosenki i fragmenty. Na razie padło na lata 80. Dyskoteki w podstawówce. Oglądamy "Night and the city" (1950) i wszyscy są źli. Gene Tierney. Przyszło lato i ptaki hałasują nad ranem. Na weekend pogoda ma się popsuć. Taka tradycja. W końcu pogoda też musi mieć kiedyś wolne.
środa, 29 czerwca
Dokończenie "human" przyszło z łatwością. A potem szczytowałem przy odsłuchiwaniu His Name Is Robert Poulsen oraz nagrań z próby.
Kevin Arnold — Wiosna (2002)
Tytuł roboczy. Mistrzostwo stereofonicznego magnetofonu. Począwszy od pierwszego, jebitnie prącego do przodu numeru ("smash")
smash by johannvreen
poprzez dostojeństwo "benito's wife"
benito's wife by johannvreen
(i jego alter wersję bez fuzza, być może nawet piękniejszą) (o, taką muzę właśnie powinniśmy grać). Dla chętnych okazja do usłyszenia pierwszej wersji "arrhytmic x'plosion" tudzież zaczynu "clintona". Potem zaraz w maju w trzy dni nagraliśmy "Elektryczne zapalniczki" — najlepsza w komplecie płyta (choć wcześniej i później bywały piosenki lepsze). Na słuchawkach brzmi całkiem nie tak wciórnie (zależy jak akurat taśmę zagięło) (trochę posmyrgałem sprzętem na obu kanałach, a co, umiem). Szczególnym sentymentem darzyłem motyw transowy (wyszedł w mono), który utrwalił mi się w pamięci. Jakże więc intrygującym odkryciem była wzruszająca "ballada", która jest wulgarną zrzyną z SDRE, ale jakie motywy tam umieściliśmy, wraz z imponującą gitarową codą. No i ten wymyślony angielski. Szacun!
ballada by johannvreen
Tym razem, wyjątkowo, zachęcam:
http://www.megaupload.com/?d=KFI3D4UO
Siedzę sobie wczoraj grzecznie na przystanku jak mamusia kazali, kiedy podchodzi Ania i pokazuje, jakie piękne róże sobie kupiła, w tym celu celowo nawet rozwinęła papier. Postanowiwszy zmienić repertuar zaszedłem do baru na łazanki i było ok. Tradycyjny postój w parku, na kolejne podróże autobusem będę musiał kolejną małą książeczkę. Ten Roth wymiarowo perfekcyjny. Chyba jesteśmy już gotowi do występu. Akustyk ok. Tylko dać mi do ręki gitarę i już spod mych palcy wychodzą perełki ("waitnig for you"). Johny zrobi nam ruchomy obraz. Poczekamy — zobaczymy. W pracy popycham piosenki i fragmenty. Na razie padło na lata 80. Dyskoteki w podstawówce. Oglądamy "Night and the city" (1950) i wszyscy są źli. Gene Tierney. Przyszło lato i ptaki hałasują nad ranem. Na weekend pogoda ma się popsuć. Taka tradycja. W końcu pogoda też musi mieć kiedyś wolne.
środa, 29 czerwca
Dokończenie "human" przyszło z łatwością. A potem szczytowałem przy odsłuchiwaniu His Name Is Robert Poulsen oraz nagrań z próby.
Kevin Arnold — Wiosna (2002)
Tytuł roboczy. Mistrzostwo stereofonicznego magnetofonu. Począwszy od pierwszego, jebitnie prącego do przodu numeru ("smash")
smash by johannvreen
poprzez dostojeństwo "benito's wife"
benito's wife by johannvreen
(i jego alter wersję bez fuzza, być może nawet piękniejszą) (o, taką muzę właśnie powinniśmy grać). Dla chętnych okazja do usłyszenia pierwszej wersji "arrhytmic x'plosion" tudzież zaczynu "clintona". Potem zaraz w maju w trzy dni nagraliśmy "Elektryczne zapalniczki" — najlepsza w komplecie płyta (choć wcześniej i później bywały piosenki lepsze). Na słuchawkach brzmi całkiem nie tak wciórnie (zależy jak akurat taśmę zagięło) (trochę posmyrgałem sprzętem na obu kanałach, a co, umiem). Szczególnym sentymentem darzyłem motyw transowy (wyszedł w mono), który utrwalił mi się w pamięci. Jakże więc intrygującym odkryciem była wzruszająca "ballada", która jest wulgarną zrzyną z SDRE, ale jakie motywy tam umieściliśmy, wraz z imponującą gitarową codą. No i ten wymyślony angielski. Szacun!
ballada by johannvreen
Tym razem, wyjątkowo, zachęcam:
http://www.megaupload.com/?d=KFI3D4UO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz