wtorek, 12 lutego 2013

Odcinek z upojną ostatnią sobotą karnawału



8 lutego, piątek

Odcinek z piątkiem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca właściwie i w kolorze zaliczyliśmy regularny piątek, bo przecież dawno takiego nie było.

Mój bosz, wyspałem się. I to w piątek! I dobrze i wygodnie w łóżeczku. A jeszcze nad ranem przywitały mnie śnieżynki. I las, bo mieszkamy koło lasu, znowu jest pobielony. Łaaadnie.
{~f~}ok.
Wyciszony, bo arkusze, które będę prowadził liczę już w setkach, ale przynajmniej będzie kaska.
Mam schemat, z rana zawsze Duke Pearson — uspokaja mnie. Kołysze.
A prócz tego będzie nowa www.
***
No to pojechałem, z książką również, bo to był jej koniec, wracamy do Roma/Jerusalem staff.
W domu podjadłem i pojechałem, trochę na marne, bo tylko z Krzyśkiem byliśmy, więc pozostało co najwyżej rzucanie i opowiadanie z życia. Ależ — gdybym ja tak trafiał z półdystansu w czasie gry — byłbym mistrzem świata w trafianiu z półdystansu. Ale, w tym nienajlepszym, nagle przyszły chłopaki od nożnej i okazało się, że szybko minęło, więc podążyłem z powrotem na wieczorny seans "Cabaret" (1972). Słowo się rzekło i speedy gonzales (tak szybko jeszcze nie było), a piwo miałem kupione już wcześniej, aż dziwne, że bez pop cornu, ale to odhaczone w niedzielę z kolei. Witaj weekendzie!
A Łajza, co się z nią Minęli miała strasznie dziwną twarz z tą fryzurą myszki miki, ale to chyba drugi dobry musical, który oglądaliśmy razem. I w dodatku godzina się zrobiła, że hoho.

=====================
9 lutego, sobota

My drogi i Miłościwie Nam Panująca szaleliśmy aż do drugiej w nocy.

Więc jak już wstaliśmy i jajecznicowaliśmy, to przyszła pora na samotne spotkanie z krzesełkiem w łazience. Wszystko już przygotowane. Tym razem szlifierka w trójkącik i miłosne tarcie po mniejszych powierzchniach. Odłupałem poręcz, dorobiłem płaszczyzny, potem poszło po krzywiznach i to była bardzo wdzięczna robota (= efektowna), aż pył mnię się osiadł na rzęsach. Podobno spędziłem tam dwie godziny. Udane. Ty czytasz. Zakupujesz. Flegaminujesz.

Kiedyś wyglądało tak:


Teraz wygląda tak:


 
 

No się opłaca, bo buk to ładne drewno.
A po obiedzie/kawie zabrałem się za 3D.
Zestaw lego technics:

 


Dużogabarytowe te powierzchnie, ich identyfikacja była trudna, ale montaż elementów postępował sukcesywnie, dzięki darowanemu zatrzaskowemu wkrętakowi krzyżakowemu. Potem chwila wspólnego napięcia, łączymy elementy, następnie (choć już po 18) wbijam 100 gwoździków, żeby szafa się trzymała (nie odstawiajcie rusztowań, dopóki mieszkania w bloku nie będą wytapetowane), dokonujemy zwodowania szafy, stoi, ma się dobrze, przesuwamy, jest, stoi, ma się dobrze. Uff, wypoczyn.
A nie. Po literakach zajęliśmy się rachunkiem za wodę. Zgroza. Wyliczenia nam wyliczyły, że musimy im urealnić zużycie, a sobie zmniejszyć. I w ten sposób zaszaleliśmy.


Brak komentarzy: