24 lutego, niedziela
My drogi i Miłościwie Nam Panująca z nagła zabraliśmy się do animacji. Nawet kulturalnej.
Żeby nie przedobrzać z naleśnikami, na śniadanie zaskoczyłem nas omletem. Urósł. Jedzony z masłem — zaskakująco pasujący pomysł. Idziemy, zakupujemy się, jemy lody — w końcu to jeszcze zima. Relaksuję się tym co na co dzień i od święta. Placki ziemniacki. Dużo robienia, dużo jedzenia. Oberamy, Ty trzesz, ja smażę. Com miał spalić, to spaliłem, ale wypas był. I do tego ów element ze szczypiorkiem: zimno + ciepło.
Rzymianie się skończyli, Gogol jeszcze ma kawałek, bierzemy się za wycinanki, bawimy się, fotografujemy. Cienia nie. A szkoda. Przedsennie oglądamy na szybkensa.
ESD (1986) — bardzo intrygujący portret lat 80. XX w. Po namyśle stwierdzam, że ze scenariuszem tego filmu dla wczesnej młodzieży (dzisiaj takiej już nie ma), który nawet jest liniowy i trzyma się kupy, to całą resztę można traktować tylko jako dokumentację. Niektórzy filmy po obejrzeniu filmy wyrzucają. Ja wypalam. Nie żebym miał obejrzeć, ale od razu wyrzucić? Przecież nie można z kinematografii polskiej wyrzucić filmu. A szkoda.
A właśnie: tydzień dla śledzia — cudownie.
My drogi i Miłościwie Nam Panująca z nagła zabraliśmy się do animacji. Nawet kulturalnej.
Żeby nie przedobrzać z naleśnikami, na śniadanie zaskoczyłem nas omletem. Urósł. Jedzony z masłem — zaskakująco pasujący pomysł. Idziemy, zakupujemy się, jemy lody — w końcu to jeszcze zima. Relaksuję się tym co na co dzień i od święta. Placki ziemniacki. Dużo robienia, dużo jedzenia. Oberamy, Ty trzesz, ja smażę. Com miał spalić, to spaliłem, ale wypas był. I do tego ów element ze szczypiorkiem: zimno + ciepło.
Rzymianie się skończyli, Gogol jeszcze ma kawałek, bierzemy się za wycinanki, bawimy się, fotografujemy. Cienia nie. A szkoda. Przedsennie oglądamy na szybkensa.
ESD (1986) — bardzo intrygujący portret lat 80. XX w. Po namyśle stwierdzam, że ze scenariuszem tego filmu dla wczesnej młodzieży (dzisiaj takiej już nie ma), który nawet jest liniowy i trzyma się kupy, to całą resztę można traktować tylko jako dokumentację. Niektórzy filmy po obejrzeniu filmy wyrzucają. Ja wypalam. Nie żebym miał obejrzeć, ale od razu wyrzucić? Przecież nie można z kinematografii polskiej wyrzucić filmu. A szkoda.
A właśnie: tydzień dla śledzia — cudownie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz