cebularz |
10 lutego, niedziela
My drogi i Miłościwie Nam Panująca zajmowaliśmy się tyraniem, na serio, ale z bonusami.
Wstawszy połamany, śniadanie musiałem zjeść sam, podczytałem co nieco. A potem trzeba się było zabrać do pracy na serio. Dziarałem, dziarałem, dziarałem. W swojej naiwności sądziłem, że jeszcze będzie chwila na chwilę, a tymczasem ledwo ledwo, rzutem na taśmę, ostatnim wysiłkiem woli dokonałem dokończenia. Uff.
Ty czytasz raz i dwa, w międzyczasie wyrabiam ciasto drożdżowe. Albo równie dobry przepis, albo udało się znowu. Zaczyn pięknie wyrasta, ciasto dobrze się wyrabia, potem równie pięknie rośnie, świetnie się wałkuje (naszym wałkiem) w placki. Płaczesz. Nie ze szczęścia. Chociaż to może też. Prócz cebularzy robimy kapuściarze. Ciasto ślicznie rośnie/piecze się w ciągu 10-12 minut. Zjada się jeszcze szybciej. Wyboooornie.
Potem klaszczemy, ja piszczę, ustalamy nowy układ sił, dogrywamy nowe stanowisko i wreszcie spełniamy się z popcornem i piwem (syrop malinowy po to też miał być) na seansie "Harry Potter and the Order of the Phoenix" (2007). Trochę już przysnąłem na zakończenie, ale to wyniku wyniku. Pracowity weekend to był. Może odpocznę w pracy? Guzik tam. Najważniejsze, że stoi. Szafa.
My drogi i Miłościwie Nam Panująca zajmowaliśmy się tyraniem, na serio, ale z bonusami.
Wstawszy połamany, śniadanie musiałem zjeść sam, podczytałem co nieco. A potem trzeba się było zabrać do pracy na serio. Dziarałem, dziarałem, dziarałem. W swojej naiwności sądziłem, że jeszcze będzie chwila na chwilę, a tymczasem ledwo ledwo, rzutem na taśmę, ostatnim wysiłkiem woli dokonałem dokończenia. Uff.
Ty czytasz raz i dwa, w międzyczasie wyrabiam ciasto drożdżowe. Albo równie dobry przepis, albo udało się znowu. Zaczyn pięknie wyrasta, ciasto dobrze się wyrabia, potem równie pięknie rośnie, świetnie się wałkuje (naszym wałkiem) w placki. Płaczesz. Nie ze szczęścia. Chociaż to może też. Prócz cebularzy robimy kapuściarze. Ciasto ślicznie rośnie/piecze się w ciągu 10-12 minut. Zjada się jeszcze szybciej. Wyboooornie.
Potem klaszczemy, ja piszczę, ustalamy nowy układ sił, dogrywamy nowe stanowisko i wreszcie spełniamy się z popcornem i piwem (syrop malinowy po to też miał być) na seansie "Harry Potter and the Order of the Phoenix" (2007). Trochę już przysnąłem na zakończenie, ale to wyniku wyniku. Pracowity weekend to był. Może odpocznę w pracy? Guzik tam. Najważniejsze, że stoi. Szafa.
kapuściarz |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz