28 listopada, środa
Odcinek z rozmową kwalifikacyjną — próba
My drogi i Miłościwie Nam Panująca wypróbowywaliśmy emisję głosu, a ja mokłem.
— miałem deszczowe okienko
— kupna dwa = to znaczy lazłem tam pół miasta, a ten deszcz padał; karta do kultury dawała zniżkę, więc kupiłem bilety na koncert mikołajkowy (to już w przyszły czwartek) oraz bilety kabaretowe — to będzie nowość = ponieważ efekt niepewny, opowiem później
— McFlurry i straż! straż! — bo zmoknięty jak zmokła kura odpoczywałem, spożywałem i czytałem Pratcheta
— deszczowa jazda, jazda — jeden zabity (z dwóch dostępnych żyć) — wtedy chyba po jakimś Przymorzu jeździłem, chodziło o to, by obczajać światełka i znaki, ale słowo daję — już nie pamiętam dokładnie
— a Ty kończyłaś szkołę, a ja szedłem pod dom i to był ten sam time — zabawne
— teścik przed jutrzejszym — wiadomo, że było wstydliwie, a ja znam kilka niepotrzebnych wyrazów, ale przetrenować trzeba było, Twój stres jest moim stresem, tylko ja udaję, że go nie mam
— przytulnie — przytulnie jest teraz
— w nowych, większych przestrzeniach — w nowych, większych przestrzeniach
==============================
29 listopada, czwartek
Training Day (2001)
My drogi i Miłościwie Nam Panująca oczekujący wyników.
W sumie to nie było takie straszne (nie chcieli zjeść), pojawił się dodatkowy element, nietypowe połączenia uspokojenia z zagrożeniem. No, los wybrał inaczej. Ja zaś wybierałem trasy. Zadanie: masz 20 minut, musisz dojechać do tesco, po drodze możesz popełnić jeden błąd, brak błędu oznacza punkt dodatni, który przechodzi do następnej rundy, nazwijmy to odcinkami specjalnymi.
Trasę nr 1 zrobiłem w 17 minut, mimo że pojechałem na osiedle zamiast dolinką i nie zatrzymałem się przed linią tramwajową. Z trasą nr 2 chciał mnie ewidentnie wychujać, ale w końcu znam się trochę na dzielni, więc wiem, gdzie w końcu jest skupisko stacji benzynowych — jedna próba wystartowania z trójki i można jechać dalej. Trasa nr 3 — wyzwanie: GB i pół godziny. Pojechałem przez Morenę, bo nie chciałem zmieniać pasa na Armii Krajowej (tak jest zbyt krótko), a ponadto tę ścieżkę Jaśkową Doliną już znam i wiem, że nie należy włączać kierunkowskazu przed lidlem. Zaliczone, a potem trzeba było dymać na Kowale, zatem mknąłem w deszczu 85 na obwodnicy aż furkotało, przynajmniej sobie pojeździłem. Co prawda niepotrzebne opóźnienie, ale co zrobić. W końcu dojechałem do domu i oddaliśmy się relaksowi (czytaj = za cholerę nie pamiętam).
Odcinek z rozmową kwalifikacyjną — próba
My drogi i Miłościwie Nam Panująca wypróbowywaliśmy emisję głosu, a ja mokłem.
— miałem deszczowe okienko
— kupna dwa = to znaczy lazłem tam pół miasta, a ten deszcz padał; karta do kultury dawała zniżkę, więc kupiłem bilety na koncert mikołajkowy (to już w przyszły czwartek) oraz bilety kabaretowe — to będzie nowość = ponieważ efekt niepewny, opowiem później
— McFlurry i straż! straż! — bo zmoknięty jak zmokła kura odpoczywałem, spożywałem i czytałem Pratcheta
— deszczowa jazda, jazda — jeden zabity (z dwóch dostępnych żyć) — wtedy chyba po jakimś Przymorzu jeździłem, chodziło o to, by obczajać światełka i znaki, ale słowo daję — już nie pamiętam dokładnie
— a Ty kończyłaś szkołę, a ja szedłem pod dom i to był ten sam time — zabawne
— teścik przed jutrzejszym — wiadomo, że było wstydliwie, a ja znam kilka niepotrzebnych wyrazów, ale przetrenować trzeba było, Twój stres jest moim stresem, tylko ja udaję, że go nie mam
— przytulnie — przytulnie jest teraz
— w nowych, większych przestrzeniach — w nowych, większych przestrzeniach
==============================
29 listopada, czwartek
Training Day (2001)
My drogi i Miłościwie Nam Panująca oczekujący wyników.
W sumie to nie było takie straszne (nie chcieli zjeść), pojawił się dodatkowy element, nietypowe połączenia uspokojenia z zagrożeniem. No, los wybrał inaczej. Ja zaś wybierałem trasy. Zadanie: masz 20 minut, musisz dojechać do tesco, po drodze możesz popełnić jeden błąd, brak błędu oznacza punkt dodatni, który przechodzi do następnej rundy, nazwijmy to odcinkami specjalnymi.
Trasę nr 1 zrobiłem w 17 minut, mimo że pojechałem na osiedle zamiast dolinką i nie zatrzymałem się przed linią tramwajową. Z trasą nr 2 chciał mnie ewidentnie wychujać, ale w końcu znam się trochę na dzielni, więc wiem, gdzie w końcu jest skupisko stacji benzynowych — jedna próba wystartowania z trójki i można jechać dalej. Trasa nr 3 — wyzwanie: GB i pół godziny. Pojechałem przez Morenę, bo nie chciałem zmieniać pasa na Armii Krajowej (tak jest zbyt krótko), a ponadto tę ścieżkę Jaśkową Doliną już znam i wiem, że nie należy włączać kierunkowskazu przed lidlem. Zaliczone, a potem trzeba było dymać na Kowale, zatem mknąłem w deszczu 85 na obwodnicy aż furkotało, przynajmniej sobie pojeździłem. Co prawda niepotrzebne opóźnienie, ale co zrobić. W końcu dojechałem do domu i oddaliśmy się relaksowi (czytaj = za cholerę nie pamiętam).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz