czwartek, 27 grudnia 2012

Odcinek z choinką (cz. I)



18 grudnia, wtorek

Odcinek z uzupełnianiem dzienniczka

My drogi i Miłościwie Nam Panująca normowaliśmy codzienność. Jawnie i bezstratnie, bo jutro.

Przypomniały mi się te moje zdawkowe odpowiedzi, że ja to jednak mam szczęście, a ona by już nie potrafiła. Pewnie, że mam szczęście. I potrafię.
No bo tak. Jedna pracuje, ale już jej się nie podoba. Druga pracuje, i nawet jej się podoba. Ale co po tym.
Więc dzień, jak co dzień (a ten palant pokazał "V" jak "Victory" — no wciąż nie rozumiem, co za matoły tam pracują), tu i tam, a ja zawsze radę dam (no chuj, co za rymowanka).
Więc jak już skończyłem (a należy dodać, że rano się grzebałem — oby 10-minutówka nie stała się tradycją — i jeszcze piekarnia pyszna, i się spóźniłem), to wylazłem na dwór, wziąłem na mróz loda i było extra. I śnieg, i mróz. Jadę, a tam pusto w domostwie, dwa telefony, dwa esemesy, i wreszcie spokój i kontakt. Święta ustawione, notki załatwione, pora się udawać. Pora udawać? Pora relaksu? Pora pora? Marchiewkie na dobranoc? Pora skórna? Krem ściągający pory? Pory, bo porcięta? Sam Drabulok?

Tak se myślę, że gdyby jednak świat się zakończył z tym kalendarzem majowym, to byśmy się nieźle k... zdziwli.

"Twilight at Los Angeles",  Piero Umiliani & Chet Baker — nikt nie ma szans.

==============================

19 grudnia, środa

Odcinek z dawno nieorganizowaną próbą

My drogi i Miłościwie Nam Panująca mieliśmy wieczór poświęcony omawianiom bieżącym.

Przybyłem, zwyciężyłem, skończyłem o 16:40. Nieźlej.
Dałem znać na esa, więc Przem miał czas na pozbycie się bólu czaszki.
Mieliśmy mijankę.
Zajechałem, zajadłem, nabrałem, pojechałem.
Mieliśmy próbę organizacyjno-muzyczną. Plany, plany, plany. Bardzo dobrze.
Przem przyniósł nam płyty.
Skoro gra Where is Jerry, to od razu ma nowe dwa numery. Więc te będą następne w kolejności.
Są bardzo obiecujące.
Pianki ziemniaczane są z kolei bardzo smakowite.
Transferujemy.
Transferujemy się.

==============================

20 grudnia, czwartek

Odcinek z choinką

My drogi i Miłościwie Nam Panująca z nagła i nacka dokonaliśmy zakupu choinki.

Telefony, faksy, strakcje (atrakcje). Firmówka (nieobecność).
Dżefko! Nie jesteś może najpiękniejsza, ale za to mądra, rezolutna i bardzo cię kochamy.

No jeszcze tylko piątek i siup. Umówiliśmy się, że jutrzejsze okienko zabieram...

Not Another Teen Movie (2001)

==============================

21 grudnia, piątek

Odcinek z Gastonem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca już nie pamiętamy co było w zeszły piątek. No może dżefko straszyło na balkonie.

Korzystając z okazji, że miałem nadrobione (czyli małymi kroczkami), przybyłem na 9. Ale w przebiegu dnia nie odczułem, że jest to jakoś krócej.
Mam takie wrażenie, że takie akcje są przed każdymi świętami i żadna z nich mnie nie ominie. Już nawet nie wysyłam życzeń świątecznych. Nie mam czasu, zbieram autoryzacje.
Ty zakończyłaś dzień wcześniej i wybrałaś się w celu załatwiania spraw różnych, łącznie ze spotkaniem, a potem się okazało, że nie zaliczyłaś odcinka.
Jazdy jednak nie było, więc nie było też okienka, a na salę sportową już mi się nie chciało. Nie dzisiaj. Chyba (chyba) zdążyłem wysłać wszystkie monitorujące monity, a co tam, niech inni też mają przesrane święta.
Wybrałem się na Chełm po mój 80-procentowy prezent. I odsmażane pierogi i zdjęcia z Cypru.
I świetny był Twój pomysł z powrotem. A mróz ściska.

Uwaga, obrazek do "Neutral Bomb", który wyczynił Wojt jest w nowościach na cojestgranetrójmiasto wraz z rozpiską.


http://cjg.gazeta.pl/CJG_Trojmiasto/56,113948,13105600,NOWOSC___Wojt_I_Vreen__Neutral_Bomb_,,12.html

http://cjg.gazeta.pl/CJG_Trojmiasto/1,109143,13087974,Duet__ktory_stworzyl_bombe.html

Gigi (1958) — takie to pretekstowe. Hi hi. A tytuł mylący.


No bo to Kamal Khan jest przecież.




Brak komentarzy: