wtorek, 13 maja 2014

Odcinek z chillem



31 marca, poniedziałek

Odcinek z nagrywaniem bez fuzza

My drogi i Miłościwie Nam Panująca chwilowo przeglądamy Beksińskiego,

Cavs wygrali z Pacers 90-76. Cieszymy się. Nie ma lekko w lidze!
***
Mamphis przegrali z Portland, mi się wyjebał net i jestem wkurwiony (2 pliki poszły się jebać!) (słownie: DWA pliki!).
***
Lacrimae rerum. Kieślowski, Hitchcock, Tarkowski, Lynch, Warszawa 2007 skończone. Zasadniczo nie czytało się źle. Przynajmniej te części, które kojarzyłem. Co prawda punkt wyjściowy — psychoanaliza — uważam za chybiony, bo jak kupuję bułkę paryską rano, to świadczy o tym, że lubię gładko ogolonych chłopców, wsiadam do fallicznego autobusu, oglądam serię 007, co oznacza, że jestem skrytym homoseksualistą, który ma problemy z potencją i ukrywam to wszystko swoją brodą (czyli maską). Zabawne, że to jest dobrze płatny zawód.
***
Wracam, kanapka, kawa, zapakowany na full, las.
Wojt mnie spotyka, schodzimy schodami po drugiej stronie (Leśna Góra view), ustawiamy nagrywamy. Pod koniec znaleźliśmy lepsze, kryształowe brzmienie. Prawie dobrze mi poszło, palce mi zmarzły strasznie i przemarzłem w ogóle. Wojt o socjalu w swojej firmie — chociaż niektórzy mają dobrze.
***
Przemarznięty musiałem zjeść gorące pyszne jabłko z micro. Do snu.


1 kwietnia, wtorek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca jedziemy aż z wro, ale już tylko spać.

Od dwóch/kilku dni rano są 3-4 stopnie. Mało.
Pożegnanie z kasetami:
OB. G.C. — Stan strachu (1989) — koszmar, nie to, że muzyka z lat 80., ale ten pomysł na ilustrację z filmu. Pierwsze dwie płyty Republiki bardzo TAK. Ciechowski solo — nie. Piosenkę "Ja Kain, ty Abel" pamiętam z radia/młodości.
Jesus Lizard — Head — słaba jakość, niewiele słyszałem, prócz tego, że fajna.
Cows — Sexy Pee Story — jeszcze nie ten etap ich kariery, który lubiłem najbardziej.
NoMeansNo — Mama  (1982) — nie przepadałem za tą surowością, brakiem potężnych brzmień. Przekombinowane, ale mało melodyczne, nie broni się po latach. Te wydanie z Anteny Krzyku sam kupiłem.
Stone Roses — na kasecie, prócz zostawionych kilku numerów, Pavement nagrany ze szpulowca oraz jakieś inne heavy-metale z Radiostacji. W sumie musiałem tego dużo słuchać.
***
Kolejny poranek frustracji, zmarnują mi się nagrania Where is Jerry (z niektórych jestem strasznie zadowolony), praca wre, czasem za mocno, podobna frustracja dotyczy zawodników Wizz, którym w ogóle dzisiaj nie idzie i przegrali z Charlotte Bobcats 100-94. Gortat 6 pkt i 11 zb. wobec 19 pkt i 11 zb. Big Ala czy 15 pkt. i 8 zb. Cody Zellera. Pryma Aprylis taki dzisiaj.
***
Szczęśliwie Indiana przerypała dzisiaj u siebie z San Antonio 77-103, co zbliża Miami. Dobrze. 18 wygranych z rzędu staruszków.
***
Udało się! Mój trud już skończony! (chyba):

001 Dr. No (1962) Blue-ray 30.9 GB
002 From Russia with Love (1963) Blu-ray 30.5 GB
003 Goldfinger (1964) Blue-ray 30.1 GB
004 Thunderball (1965) Blu-ray 30.8 GB
005 You Only Live Twice (1967)  Blu-ray 31.8 GB
006 On Her Majesty's Secret Service (1969) Blu-ray 35.2 GB
007 Diamonds Are Forever (1971) Blu-ray 34.3 GB
008 Live and Let Die (1973) Blue-ray 34.7 GB
009 The Man with the Golden Gun (1975) Blu-ray 33.2 GB
010 The Spy Who Loved Me (1977) Blue-ray 32.7 GB
011 Moonraker (1979) Blu-ray 28.7 GB
012 For Your Eyes Only (1981) Blu-ray 32.4 GB
013 Octopussy (1983) Blu-ray 37.7 GB
014 A View to a Kill (1985) Blue-ray 36.5 GB
015 The Living Daylights (1987) Blue-ray 34.1 GB
016 Licence to Kill (1989) Blue-ray 33.2 GB
017 GoldenEye (1995) Blue-ray 33.1 GB
018 Tomorrow Never Dies (1997) Blue-ray 32.8 GB
019 The World Is Not Enough (1999) Blu-ray 30.6 GB
020 Die Another Day (2002) Blue-ray 30.5 GB
021 Casino Royale (2006) Blue-ray 35.0 GB
022 Quantum of Solace (2008) Blu-ray 29.4 GB

No to można załączyć teatr-media.
***
Miami-Toronto 93-83. Dobrze. Są na topie teraz, mimo osłabionego składu. Podoba mi się ta linijka:
Chris Andersen: 25 min, 5/5 i 3/3 = 13 pkt, 7 zb. (3 w ataku), 2 bloki.
***
Piero Umiliani — Esotico Ossessione (2014) — składak zrobiony przez blogerów, jednak nie taki fajny, jak to czego słucham ostatnio na Stogach z okazji czytania.
***
Bardo Pond — Lapsed (1997) — bardzo. Też tak chcę.
***
Bardzo udany, wychilloutowany wieczór ze Stogami itepe:
— dyskont/lidl/warzywa/wędliny/mniam
— park, zimno, ale słońce
— słonecznie przy biurku na Stogach/czarne/czipso-oponki
— H3/gazety, z czego weekendowa wyborcza bogata w treści i ciekawe arty
— MVP
— nocna panorama Gdańska/światełka/moonraker
***
Wracamy, skarby i spać. Już tylko jeden stopień powyżej zera. Trudności z parkowaniem (pełno pełno).




Brak komentarzy: