8 kwietnia, wtorek
My drogi i Miłościwie Nam Panująca na wieczornym zmywaku.
Biegałem po bułki i się spóźniłem. Nie ma meczu, bo był finał NCAA.
***
Wtorek, to pożegnania z kasetami:
Cocteau Twins — Heaven on Las Vegas (1990) — dobrze weszło, dwa momenty bardzo miłe.
Roger Waters — Amused to Death part 2 (1992) — smęty. Kiedy jeszcze słuchałem Kaczkowskiego, to było jakieś wydarzenie. Ale słuchać tego mogę dwurazowo.
Roger Waters — Radio K.A.O.S. (1987) — jest lepsza. Bardziej piosenkarska (choć wokalnie słabo), trochę w tym rocka, lata 80., gitary pod Dire Straits. Widać, że się starał, bo jest "nowocześnie", żeńskie wokale/chórki.
U2 — War (1983) — oczywiście "Sunday Bloody Sunday" oraz "New Year's Day", reszta trochę niezapamiętywalna, chociaż przynajmniej grają na żywo. Największe zaskoczenie dla mnie wiąże się z tym, że w "Sunday Bloody Sunday" są skrzypce. I one tam grają. Zawsze tak było? W radio tego nie słychać.
***
Będę odhaczał po kolei (tak trzeba):
Sonny Rollins (ts), Don Cherry (tp), Bob Cranshaw (b), Billy Higgins (dm)
Dearly Beloved z Complete Live at the Village Gate, 28 July 1962
18:39
***
Sonny Rollins
Intro + Unknown 3, 29 July 1962, 1st Set
32:49
w obu za mało melodii i refrenów jak dla mnie.
***
Seam — Days of Thunder 7" (1991) — przez sentyment dla starych czasów. Ale Seam trzyma się bardzo mocno.
***
Sonny Rollins, Doxy, 28 July 1962, 16:19
Sonny Rollins, Oleo, 29 July 1962, 1st Set, 17:23
***
Seam — Granny 9X 7" (1991).
Seam - Sukiyaki 7" (1999) — covery (szczególnie głupie) to bardzo zły pomysł, szczególnie w dniu, kiedy brak poczucia humoru zbliżonego dla ich twórców.
***
Sonny Rollins, Solitude, 28 July 1962, 15:20
Sonny Rollins, Unknown 4, 29 July 1962, 2nd & 3rd Set, 22:44
Sonny Rollins, Oleo, 28 July 1962, 31:25
***
Nastrój dnia jest jednak ulotną chmurką.
***
Stare numery Where is Jerry z prób, żeby skatalogować, wybrać i całkowicie oczyścić archiwum.
***
Sonny Rollins, Unknown 3, 29 July 1962, 2nd & 3rd Set, 18:26
Sonny Rollins, Saint Thomas, 28 July 1962, 22:29
***
Tak jak już teraz nie lubię NoMeansNo, tak trzeba wyciąć fragment "drewniak doktor" na pamiątkę.
***
No dobra, już nie mogłem słuchać tego i owego: John Barry — My life (1993). Pięknie.
***
Pięknie też było w sklepie i parku, gdzie trafiłem na przerwę w deszczu i wyszło słońce.
Pięknie, bo przyszła wspaniała paczka (zczęźniała i zatęchła, jak mówisz), ale płyty boskie.
Pięknie, gdyż siedziałem/chodziłem/pakowałem/fotografowałem dokumenty/wspominki/obiad.
Pięknie, bo już zaraza święta.
Pięknie, ponieważ zgrałem kasetę nr 1 — ależ tam psycho.
Pięknie doprawiłem się winem.
Pięknie napisane, że ten Kafka taki straszny/okropny wg artykułu w "Książkach" 1/2014.
My drogi i Miłościwie Nam Panująca na wieczornym zmywaku.
Biegałem po bułki i się spóźniłem. Nie ma meczu, bo był finał NCAA.
***
Wtorek, to pożegnania z kasetami:
Cocteau Twins — Heaven on Las Vegas (1990) — dobrze weszło, dwa momenty bardzo miłe.
Roger Waters — Amused to Death part 2 (1992) — smęty. Kiedy jeszcze słuchałem Kaczkowskiego, to było jakieś wydarzenie. Ale słuchać tego mogę dwurazowo.
Roger Waters — Radio K.A.O.S. (1987) — jest lepsza. Bardziej piosenkarska (choć wokalnie słabo), trochę w tym rocka, lata 80., gitary pod Dire Straits. Widać, że się starał, bo jest "nowocześnie", żeńskie wokale/chórki.
U2 — War (1983) — oczywiście "Sunday Bloody Sunday" oraz "New Year's Day", reszta trochę niezapamiętywalna, chociaż przynajmniej grają na żywo. Największe zaskoczenie dla mnie wiąże się z tym, że w "Sunday Bloody Sunday" są skrzypce. I one tam grają. Zawsze tak było? W radio tego nie słychać.
***
Będę odhaczał po kolei (tak trzeba):
Sonny Rollins (ts), Don Cherry (tp), Bob Cranshaw (b), Billy Higgins (dm)
Dearly Beloved z Complete Live at the Village Gate, 28 July 1962
18:39
***
Sonny Rollins
Intro + Unknown 3, 29 July 1962, 1st Set
32:49
w obu za mało melodii i refrenów jak dla mnie.
***
Seam — Days of Thunder 7" (1991) — przez sentyment dla starych czasów. Ale Seam trzyma się bardzo mocno.
***
Sonny Rollins, Doxy, 28 July 1962, 16:19
Sonny Rollins, Oleo, 29 July 1962, 1st Set, 17:23
***
Seam — Granny 9X 7" (1991).
Seam - Sukiyaki 7" (1999) — covery (szczególnie głupie) to bardzo zły pomysł, szczególnie w dniu, kiedy brak poczucia humoru zbliżonego dla ich twórców.
***
Sonny Rollins, Solitude, 28 July 1962, 15:20
Sonny Rollins, Unknown 4, 29 July 1962, 2nd & 3rd Set, 22:44
Sonny Rollins, Oleo, 28 July 1962, 31:25
***
Nastrój dnia jest jednak ulotną chmurką.
***
Stare numery Where is Jerry z prób, żeby skatalogować, wybrać i całkowicie oczyścić archiwum.
***
Sonny Rollins, Unknown 3, 29 July 1962, 2nd & 3rd Set, 18:26
Sonny Rollins, Saint Thomas, 28 July 1962, 22:29
***
Tak jak już teraz nie lubię NoMeansNo, tak trzeba wyciąć fragment "drewniak doktor" na pamiątkę.
***
No dobra, już nie mogłem słuchać tego i owego: John Barry — My life (1993). Pięknie.
***
Pięknie też było w sklepie i parku, gdzie trafiłem na przerwę w deszczu i wyszło słońce.
Pięknie, bo przyszła wspaniała paczka (zczęźniała i zatęchła, jak mówisz), ale płyty boskie.
Pięknie, gdyż siedziałem/chodziłem/pakowałem/fotografowałem dokumenty/wspominki/obiad.
Pięknie, bo już zaraza święta.
Pięknie, ponieważ zgrałem kasetę nr 1 — ależ tam psycho.
Pięknie doprawiłem się winem.
Pięknie napisane, że ten Kafka taki straszny/okropny wg artykułu w "Książkach" 1/2014.
9 kwietnia, środa
Odcinek z pogodą, co nas robi w koca.
My drogi i Miłościwie Nam Panująca na wieczornym chill-oucie (na pewno ja, Ty z bólem głowy od niewychodzenia)
Mokro, podeszczowo.
Uff, Plumlee z faulem zablokował Jamesa w ostaniej akcji i Nets 88-87 z Miami na wyjeździe. Ale co to był za emocjonujący mecz. Hah, oni mają sweep w tym sezonie — co za niespodzianka. Marcus Thorton (brzydal) przyszalał: 6/8 i 4/5 za 3 na 16 pkt.
THE STAT: Lakers point guard Steve Nash moved past Mark Jackson and into third on the NBA all-time assist list, trailing only John Stockton and Jason Kidd.
THE FACT: Dallas Mavericks forward Dirk Nowitzki moved into 10th place on the NBA all-time scoring list (now with 26,714 points), passing Oscar Robertson.
"Dirk rozpoczynał ten sezon na 17. miejscu, teraz jest już w pierwszej dziesiątce, a do dziewiątego Hakeema Olajuowana brakuje mu tylko 232 punktów".
***
Odcinek z pogodą, co nas robi w koca.
My drogi i Miłościwie Nam Panująca na wieczornym chill-oucie (na pewno ja, Ty z bólem głowy od niewychodzenia)
Mokro, podeszczowo.
Uff, Plumlee z faulem zablokował Jamesa w ostaniej akcji i Nets 88-87 z Miami na wyjeździe. Ale co to był za emocjonujący mecz. Hah, oni mają sweep w tym sezonie — co za niespodzianka. Marcus Thorton (brzydal) przyszalał: 6/8 i 4/5 za 3 na 16 pkt.
THE STAT: Lakers point guard Steve Nash moved past Mark Jackson and into third on the NBA all-time assist list, trailing only John Stockton and Jason Kidd.
THE FACT: Dallas Mavericks forward Dirk Nowitzki moved into 10th place on the NBA all-time scoring list (now with 26,714 points), passing Oscar Robertson.
"Dirk rozpoczynał ten sezon na 17. miejscu, teraz jest już w pierwszej dziesiątce, a do dziewiątego Hakeema Olajuowana brakuje mu tylko 232 punktów".
***
John Barry — Sophia Loren in Rome (1964), to, w przeciwieństwie do Taylorki, jest słuchalne, piękna muza orkiestrowa, bez pamiętywalnych melodii, ale przyjemność.
***
John Barry — Starcrash (1978) — cudowne, ale będzie musiało poczekać na kosztorys.
***
Odkrycie po latach. Kasetowe. Amerykańskie. I w ogóle.
WPRB Princeton. I wciąż działa!
***
John Barry — Starcrash (1978) — cudowne, ale będzie musiało poczekać na kosztorys.
***
Odkrycie po latach. Kasetowe. Amerykańskie. I w ogóle.
WPRB Princeton. I wciąż działa!
http://wprb.com/
***
Zapieksa na mieście i brak pana w kiosku. Książki wciąż bardzo dobrze (Kafka!), owoce, kryzysowa próba, ale przygotowani i coś tam z nudów wymyśliliśmy. Na poważne dyskusje przyjdzie czas.
***
Do zapamiętania, ale kaseta zostaje na dłużej: dEUS — The Ideal Crash (1999) — wspaniale inteligentna płyta i bardzo dobrze broni się po latach.
***
Wieczorny relaks z premierą zatęchłej płyty:
Henry Manicini — Versatile (1959) — dla mnie najwspanialsza płyta chill-outowa ever. Dopóki nie było league passa była prawie zawsze na odtwarzaczu z rana, żeby zrobić dzień. Wspaniale trzeszczy, wspaniale gra, ach te basy.
***
Truskawki.
Zrobiłaś przepyszne ciasto jogurtowe, ależ będę się wżerał. Do tego chwila z ligą mistrzów w piłce nożnej, trochę gazety (bracia syjamscy itd.), nowy krem (którego dozownik popsułem), nowe gify i spać. Ciepło w nocy = dobrze.
Zapieksa na mieście i brak pana w kiosku. Książki wciąż bardzo dobrze (Kafka!), owoce, kryzysowa próba, ale przygotowani i coś tam z nudów wymyśliliśmy. Na poważne dyskusje przyjdzie czas.
***
Do zapamiętania, ale kaseta zostaje na dłużej: dEUS — The Ideal Crash (1999) — wspaniale inteligentna płyta i bardzo dobrze broni się po latach.
***
Wieczorny relaks z premierą zatęchłej płyty:
Henry Manicini — Versatile (1959) — dla mnie najwspanialsza płyta chill-outowa ever. Dopóki nie było league passa była prawie zawsze na odtwarzaczu z rana, żeby zrobić dzień. Wspaniale trzeszczy, wspaniale gra, ach te basy.
***
Truskawki.
Zrobiłaś przepyszne ciasto jogurtowe, ależ będę się wżerał. Do tego chwila z ligą mistrzów w piłce nożnej, trochę gazety (bracia syjamscy itd.), nowy krem (którego dozownik popsułem), nowe gify i spać. Ciepło w nocy = dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz