wtorek, 4 lutego 2014

Odcinek z miastem



28 grudnia, sobota

My drogi i Miłościwie Nam Panująca wizytujemy wciąż nie u siebie.

Wstaję z kręgosłupem, po cichutku dokańczam "I Saw the Devil". Zupełnie bez sensu po cichu, bo tam co chwilę grzeje się bojler. Skończyło się dobrze, proszę wrzucić screeny.
***
Śniadamy, pyszności, napoświętach zawsze tak dobrze i tylko szkoda, że sałatka i śledzie się szybko kończą. Idziemy na zakupy już po trochu sylwestrowe, następnie czas wolny przeputany, ale wspominam dobrze, mimo że niewiele pamiętam. Pamiętam dwukrotność i katar z przekleństwami.
***
No to wybrałem nas na miasto. Cafe Lamus (porter + alebrowar) oraz Polskie Kino (kukułka, rajskie jabłuszko oraz regularne piwo). Przyjemnie się napiwszy dokańczam już w domu, po bożemu, do oglądania sobotniego wieczornego filmu (bo wczoraj nie było!)
Hummingbird (2013) — Statham i Buzek, czyli to nie jest to, co chcę oglądać w wykonaniu Jasona, wolę bardziej prostą i bezpośrednią rozrywkę. Aczkolwiek oboje dali radę, a potem sprawdzaliśmy, ile mają one lat. Gwiazdka za polski język, ale wybieram Transportera i Adrenalinę, Snatch już się taki drugi nie zdarzy.


29 grudnia, niedziela

Odcinek ze znowu w domu

My drogi i Miłościwie Nam Panująca kończymy trasę wyjazdową.

Kręgosłup dwa, wracam i nie mam netu. (stary człowiek) Zdziwiony?
Musielim się pakować, pakować i pakować. Trochę rzeczy nakradlim, do auta włożylim, potem robili nawrót 3 razy, a w domu ładnie i ślicznie.
***
Więc pewnie szukałem znowu winyli (winili, jak mawiają co poniektórzy), musieliśmy coś przestawiać, bo stłukłem rurkę. Serial? Pewnie tak, głównie ten bliski zakończenia, bośmy się sprawili w starym roku. Dokończyłem Głowackiego Janusza, Przyszłem (2013), z którego lektury byłem bardzo zadowolony, bo atrakcyjna angdotyczność tego była o wiele strawniejsza niż niejedno pewnie literackie dzieło tegoż, a przy okazji człek sobie przypomniał, jak to na filmie "Wałęsa" było, kiedy był.



Brak komentarzy: