poniedziałek, 12 listopada 2012

Odcinek z gratulacjami z okazji włożenia pieczeni boczkowej do słoika




8 listopada, czwartek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca realizujemy założenia. To znaczy Szefowa realizuje, bo ja jestem zarobiony.

Tydzień fizycznej wyczerpy. Za to dostanę sałatki i witaminki. Taki deal.

Robię to pismo, co ma być za kilka dni, a kilka prac się wciąż pisze. Ale czego się nie robi dla kolegów. Dlatego Szefowa pracuje, a ja się obijam. Ale idzie nam (no bo tak) znakomicie. Nie zdążyłem z kilkoma główkami, ale to w weekend. (oj tak — niezła wymówka).

ps. No dobra, nie mam dla siebie usprawiedliwienia. Zachciało się relaksu w weekend, zamiast popracować nad dokumentacją zdarzeń codziennych. Więc od zeszłego piątku leżymy. Dosłownie. Czy to dobrze, czy niedobrze?

ps. martwa natura z bezą dwa

Stuart Kelly, Księga utraconych ksiąg

"Dziecinada, tak, i do pewnego stopnia tylko głupia dziecinada. Gdyby jednak Swinburne częściej odmawiał sobie zbyt chętnie opróżnianych szklaneczek i kieliszeczków oraz zapisywał skecze pochodzące z utworów, którymi zabawiał kolegów, to być może dziś byłby uznawany za prekursora alternatywnej komedii i opartej na irrewerencji satyry z lat 60. XX wieku, a nie za afektowanego, godnego zapomnienia drugorzędnego poetę z lat 60. XIX stulecia".

"Pozwalał sobie na napady płaczu lub z pasją oddawał się masturbacji".

A książka znakomita wcale nie dlatego.


Brak komentarzy: