czwartek, 12 maja 2011

Talented Mr. Ripley (1999)


środa, 4 maja

W robocie człowiek od razu czuje się na swoim miejscu. Nie było lekko. Z mojego stanu osobowego (5 osób) zjawiło się dwie i pół i jakoś trzeba było te dziury łatać. Z perspektywy kilku dni jestem z siebie zadowolony.
***
Na próbie tym razem szatany były za ścianą, ja byłem raczej obok, ale usłyszałem wiele rzeczy — było o czym opowiadać.
***
Czy to tego wieczoru oglądaliśmy Jamiroquaia i podziwialiśmy jego dresy?

czwartek, 5 maja
No, smacznie. "She's a dollar". Nie wiem, czy to będzie nową świecką tradycją, ale na perkę znowu zakładam pogłos dr room, co sprawia, że nie jest tak bliziutko, jak dotychczas bywało. Kręciłem trochę stopę, bas wycięty, niedużo góry, takie chlapnięcie. Ponownie zawęziłem panoramę, co w połączeniu z pogłosem inaczej ustala przestrzeń. Beczki wycięte ładnie.
***
Talented Mr. Ripley (1999). Tak, dopiero teraz. Z cyklu: obrazki z Rzymu. Wypasiona jakość. Obsada daje radę. Gwyneth nigdy mi się nie podobała. Co do "amanctwa" Jude'a — nie jestem przekonany. Jak mu się oczy błyszczą, to coś w sobie ma. Philip Seymour Hoffman jak zwykle odrażający. Damon tradycyjnie nieładny. I te jego szczękozęby! Parafrazując znakomity komentarz: "Dziwię się Mattowi, że zagrał geja".


Brak komentarzy: