środa, 19 marca 2014

Odcinek z drinkiem



30 stycznia, czwartek

Odcinek z teatrem muzycznym

My drogi i Miłościwie Nam Panująca obchodzimy 21-miesięcznicę udanie.

W ramach ruszania wozem — jadę. Płyta nie odpala.
Obowiązkowe zgaśnięcie wozu na środku drogi — check.
Zapowiadał się pogrom albo super mecz. Tymczasem wobec strat Miami Oklahoma zniszczyła ich w ataku, dodatkowo włączyli obronę. Durant-James 1-0 w wyścigu do MVP.
Gortat nie radził sobie z Griffinem i Jordanem, z faulami przesiedział całą kwartę, ale koledzy mieli straty, nie trafiali wolnych i zaprzepaścili realną szansę na wygraną. No ale zebrali się do kupy, grali szybko i szczęśliwie i Suns pod wodzą Hornacka są znakomici. 4-0 w wycieczce na wschód!
***
Dziewczyny ruszyły na lodowatą Gdynię, ja zostałem w ciepełku.
Shame (2011).
Nie wiem, czy to Steve McQueen jest geniuszem, czy jego scenarzysta, a może kamerzysta, a może wręcz montażysta. Steve McQueen? Ten twardy facet jeżdżący w filmach na motorze?!
Początek niesamowity formalnie, pod względem filmowania i przedstawienia. Mistrzowska scena w metrze (nie wiem, czy zamknięcie na koniec filmu było bardzo konieczne, ale kupuję to). Wspaniale dozowane treści. Sama historia prawie ciekawa. (Ciekawa to było historia "Side Effects"). Nie widzę powodu do szokowania się i protestów. Normalka. Końcówka trochę wydymana — co w przypadku tego filmu określenie akurat na miejscu. Ogólnie doświadczenie w stylu "Lost in Translation" = zjawiskowy film. KINO. Taka klasyka w tradycyjnym znaczeniu. Podchodzenie do niego względem tematyki jest nieco mylące, bo ten FILM jest skonstruowany (i wykonany!) w ten sposób, jak się czyta w WIELKICH KSIĄŻKACH o włoskim filmie. Bardzo zadowolony.
***
Potem ładnie ustawiłem, znalazłem nowy sklep z winylami, i grzecznie do łóżeczka.


31 stycznia, piątek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca oglądamy bardzo ładny film.

Czytam, choć jakby się odzwyczaił. Od wczoraj.
Phoenix wyglądali świetnie w pierwszej połowie, potem Indiana zaczęła bronić, Plumlee nie trafił kilka prostych dunków (Gortat rzadko próbował dunkować w ogóle) i zrobił się gwar na hali w Indianie. Dragica można nie lubić, ale jest prawie all-starem.
Stefkę zawsze się świetnie ogląda, atmosfera w Golden State jest znakomita, jeżeli jeszcze dobrze gra Bogut, to zaczyna to wyglądać dobrze. Wesoła biegana koszykówka z Clippersami. Mieli 52 pkt w połowie II kwarty, 90 na koniec III. Clippers wobec fauli Boguta trochę podgonili, ale back-to-back dało o sobie znać i Warriors już grali rezerwami pod koniec IV. 66 pkt w pomalowanym. Trzeba przyznać, że z Blake'a zrobił się gracz.   
***
Na szczęście Babcia Esme przeżyła! (Terry Pratchett — Lords and Ladies, 1992). Zapakowałem sobie kolejną książkę. Mimo zimy jedziemy na sentymentalne tańce i ostry męski kosz (zakończyłem z jakąś krwawizną koło oka). Zainspirowany Goranem nie bałem się, wchodziłem pod kosz, pudłowałem mniej niż zwykle, choć byliśmy gorsi, to nieznacznie, a nasza gra była efektywna, skuteczna i sporośmy powalczyli. Kilka udanych kontrataków. Udane granie, przydała mi się szybkość, parę zmian kierunku i minięcia do kosza. Zadowolenie.
***
Wymyśliłaś najwspanialszego drinka do calvadosu ze spritem! Orzeźwiające. I bardzo bardzo pozytywnie, nowocześnie, zaskakująco, kolorowo. kostiumowo, aktorsko, dobrze wypadła pierwsza część Going Postal (2010). Czemu nie nakręcą więcej?



Brak komentarzy: