piątek, 28 marca 2014

Odcinek z akumulatorem 2



9 lutego, niedziela

My drogi i Miłościwie Nam Panująca mieliśmy niedzielę z jedzeniem na wypasie.

Goran Dragic gra z pianą na ustach (rekord kariery 34 pkt, 10/13, 6/7 za 3, 10 as.) i Suns rozstrzelali Stefkę i Warriors. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w zeszłym roku, kiedy Curry był pominięty w all-star-game, tymczasem Golden State mają ewidentny kryzys. Z tego co widziałem (a widziałem niewiele, bo byłem w licytacjach), to Jermaine pograł więcej niż zazwyczaj.
***
Prócz wielkiej loterii szykuje się sympatyczna szansa na ulubionego wykonawcę - jest podjarka.
***
Jazz-Miami 94-89, chłopaki gonili jak wczoraj Wizz, ale tym razem trójeczki nie wpadali. Skuteczność nie dopisała. Oden tylko 4 zb., ale najwyższe +4.
***
Skoro wcześnie wstałem i wszystko przejrzałem, pora na śniadanie.
***
Na niedzielną dobranockę była OKC-NYK, gdzie wynik był przewidywalny, a Stoch skoczył złoto.


10 lutego, poniedziałek

Odcinek z akumulatorem i parkowaniem z ROZMACHEM

My drogi i Miłościwie Nam Panująca mamy wszędzie gorąco.

Zacząłem już wczoraj wieczorem, więc dosłuchałem, jak dzielnie Lakers gonią Chicago. Swoją drogą nie wiem, czemu Bulls są tak na sportowo — to przecież w ogóle się nie opłaca. Zmartwychwstały na chwilę Chris Kaman 27 pkt, 10 zb. — rekordy tego sezonu, jej.
***
Tym razem Gortat nie dał się zjeść DeMarcusowi (17/6 v. 14/12/2 bloki) chłopcy wygrali, więc od razu rano się lepiej czuję. Miał -3, ale wyglądało, że się stara i komentatorzy poświęcili mu sporo uwagi. 93-84.
***
Troszkę noc cudów, Cavs wygrali z Memphis, Indiana poległa jednym punktem z Orlando (+ niespodzianka Orlando-OKC z weekendu!), to w ogóle była gorąca (słowo dnia) historia, 24-7 w połowie IV kwarty, Olandipo rządził, publiczność się rozemocjonowała przechwytami i rzutami.
***
Michael Kamen — Licence to Kill (Expanded Score) (1989) — nie aż tak dużo muzyki słucham ostatnio. Tutaj. Ale ten score jest bardzo odpowiedni. Lepszy niż The Living Daylights. Lepszy niż łubudu Davida Arnolda. Gitara Vica Flicka robi dobre wrażenie. Jest mroczny klimat (który w filmie nie wypada przekonująco). Do tego lubię sobie w domu na początek dnia puścić mieszankę z nowego winyla — to mnie nastraja.
***
Trochę się działo, głównie mocowanie akumulatora, następnie kieruję na Stogi, parkuję z UPSem, sklep, lody, dziennik, pieczone mięso pycha, powrót. Się działo, się działo.



Brak komentarzy: