wtorek, 18 marca 2014

Odcinek bez próby



29 stycznia, środa

My drogi i Miłościwie Nam Panująca nie będziemy oglądać "Klubu kawalerów". Za karę.

Dobrze. Wizards wygrali z Warriors i to był szybki emocjonujący mecz pełen strat. Dzięki temu nabieram przyjemności w tym miejscu. New Orleans Pelicans mają prześwietlone boisko, Cleveland wciąż gra nic (Kylie), ale przełamał się (?) Anthony Bennett, nr 1 picku 2013, 15 pkt — lepiej późno niż wcale.
***
Popracowałem pilnie i efektywnie, nawet przy B90 (już nie będę robił ZZów — wiktoria!, jestem zwolniony z odpowiedzialności za te marne pieniądze; szkoda zdrowia). Wracam, czytając. Akcja się zagęszcza, książka gotowa do filmowania.
***
Ty wybywasz na mróz, ja się zabawiam, więc jak wracasz musisz się logować — co za życie!
***
Sol Madrid (1968) — to zły film ze znakomitą muzyką Lalo Schifrina. Z aktorów, to grać potrafił tam jedynie Kojak. Naprawdę złe to było.


Tytułowy bohater strasznie bez wyrazu, akcja wydumana, reżyseria zanadto skrótowa (na czołówce jeszcze myślałem, że to taki zamysł estetyczny):


Zabawne jest, że ta znakomita muzyka z nerwem (kaseta!) obrazuje sceny zupełnie pozbawione napięcia, Lalo się postarał. 


Ale w całości to było warte przeżycia, no bo któż nie chciałby zobaczyć jak jeden z antagonistów chce udusić drugiego wiąchą sitowia:


***
Potem szukaliśmy wśród opowiadań francuskich ekranizacji Pratchetta i odkryliśmy znajomość "Klubu kawalerów" w różnych wersjach. Oczywiście, że Pola Raksa wygrywa. Tymczasem już do snu (surówka) i znowu nie spałem trochę w nocy, ale na szczęście nie wstawałem. Nie wyspałem się zatem mniej.




Brak komentarzy: