poniedziałek, 24 września 2012

tequilą sunrise



20 września, czwartek

Odcinek z Dymiterem i Odiją

My drogi i Miłościwie Nam Panująca rozpoczęliśmy inteligentnie weekend.

Pełni słoiczków i siateczków spotkaliśmy się w słonecznym miejscu. Kod dostępu działa, ale dotykowa tylko do 50 zeta. No przecież! I mamy już kolejne 200 zdjęć wywołane, a na mieście, obok młyna, działa napowietrzny internet. I do tego prezentują sztukę wielkoformatową.
Herbata i lądujemy w TwO. "Pociągi pod specjalnym nadzorem" — słuchowisko. Dymiter gra a Odija tańczy. Obserowanie tego zjawiska było niezwykle fascynujące. Ci dwaj znakomicie się dobrali. Niby tylko 35 minut, ale tyle przygód mnie spotkało. Potem pomyślałem sobie, że wbrew pozorom, to jest niezwykle relaksujące. Potem stwierdziłem, że może na chwilę (taka tyci, malutką) przymknę oko. Trochę wtedy hałas mi przeszkadzał, a powieki nie dały się odkleić. A kiedy już przeszedłem na niższy poziom, to się okazało, że był koniec.
I być może tego nie pamiętam, a może mi się tylko wydaje, ale począwszy od wtorku, to już podsypiałem w ciągu dnia w oczekiwaniu na sobotę. Tak samo wydawało mi się, że było teraz. Więc chyba tylko bardzo dobrze przygotowaliśmy się do czekających nas następnego dnia atrakcji. Bo to już był ten dzień. Wszystkiego najlepszego.


21 września, piątek

Odcinek z prawdziwymi imieninami

My drogi i Miłościwie Nam Panująca cali w rozjazdach, a ja nawet zapomniałem, że byłem na koszu i powinienem się czuć wyczerpany następnego dnia. Nie byłem.
Przez pół dnia zażywałem rozkoszy z: http://funkyfrolic.blogspot.com/

Mniam. A potem miałem kolejne urocze chwile, kiedy już wszyscy poszli sobie do domu. Owszem, w domku było lepiej (przestrzeń, światło, własna chata), ale tutaj też można się rozkoszować samą bytnością.
Więc przyznaj się: "trenowałeś w wakacje?". Więc ja tu byłem "w zeszłym sezonie". 
Co oczywiście było widać: 1/30, 6 zb., 5 as., mnóstwo strat i nie żeby mi cokolwiek z tego zestawu przeszkadzało. Najładniejsza akcja (było 4/3), kiedyśmy jakieś 5 razy ponawiali akcję w wyniku zbiórek - efekt? nie trafiliśmy, kontratak, oni trafili. Długo mi się wracało do domu. Nie. Długo mi się wydawało, powrót był krótki.
Jeszcze nigdy chyba nie dostałem z tej okazji tyle prezentów! I to naraz. Ależ pysznie to wszystko wygląda.
Kolacja nastąpiła w kuchni i trzeba się już było szykować do jutrzejszego grzybobrania.


22 września, sobota

Odcinek z tequilą sunrise

My drogi i Miłościwie Nam Panująca zaczęliśmy nietypowo i zakończyliśmy nietypowo.

Wyszło na to, że nici z grzybów — okoliczności wewnętrzne. No w głowie były. Za to świetnie rześmy się przygotowali do wystawnego śniadania. Warto przy tym pamiętać, że wciąż jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami francuskiego sera prosto z Paryża. 
Strasznie jedzie.
A my pojechaliśmy do Wrzeszcza, przygotować się do wieczornego wyjścia, które do skutku nie doszło. Zatem kaska, orzechówka, tequila i jesteśmy u siebie.
Domowa klasyka, wersja 2.0 — pieczona papryka z nadzieniem. Proszę sobie popatrzeć.
Potem troszkę się zabawiałem z plikami, a potem mieliśmy filmowy wieczór. Ponieważ ja mam bardzo małe wymagania, tak od życia, jak od amerykańskich filmów, to bawiłem się znakomicie. Taka filmowa powtórka z rozrywki. Jak na blogu.

Prometheus (2012)
The Thing (2011)


Brak komentarzy: