wtorek, 25 września 2012

Omlecię



23 września, niedziela

Odcinek z wypełnianiem szafy

My drogi i Miłościwie Nam Panująca zajęliśmy się sprzętami domowymi.
Zaczeliśmy od omletu. Ba. Ależ to było omlecię. Jakkolwiek (o)środki wykonawcze też wyszły fotograficznie ("ej, modelki") (tak mówimy na papryki), to jednak suma wykazuje się nieskazitelną pięknością. Nafnaf.

Dziarałem. Zadowolony bywam z tego powodu. Szczególnie jeżeli wpadnę na koncept, że z jednego czterosekundowego loopa mógłbym zrobić 72 minut muzyki. A że by się nudziło? Koncept to koncept.

Nadrobiliśmy się z przestawionymi zdjęciami; wykonaliśmy (no dobra, bez śmy) sałatkę brokułową extra. I czosnek następnego dnia extra również.

I powrócili nasi przyjaciele i choć zdążyli nas zmęczyć, to myśmy zdążyli odpocząć. I to nawet bardzo dobrze.

A właśnie. Temat mi uciekł. Deska do prasowania wzbogaciła się o nową powłokę nieelektryzującą (nie, w tej kwestii nic się nie zmieniło, ja prasuję 2 razy w roku), a moje ubrania, dzięki zaangażowaniu Miłościwie Nam Panującej, o komplet szaf do rozpakowania się. Jakoś to sprytnie zrobiłem w międzyczasie. Hah, a najfajniej ma kapelusz.




Brak komentarzy: