piątek, 21 września 2012

Odcinek z jeżynowo-kokosowym



17 września, poniedziałek

Odcinek z projektowaniem złożonym

Pojechałem i zdążyłem. (to było tak daaawno temu). Ach, no tak. To już było zapowiedziane w niedzielę, więc nie było odwrotu. Babka ziemniaczana! Pysznie.
Acha — skąd ja to mam? Ano pewnie stąd: to były trzydzieści dwa ziemniaki.
I już miałem się zajmować, kiedy zajechał Wojt z Grenadiną i Kandiburą. Szyfr taki.
Posiedzieliśmy aż do lekkiej przymuły, ale eco-digi-pack zaplanowany. Oczywiście wymaga to szlifu (patrz parę dni później), ale napoczęliśmy. Brawo dla nas. I pieniek również.



18 września, wtorek

Odcinek z jeżynowo-kokosowym

Właśnie. Bo lato jeszcze trwało i potrzeba była. Więc ja, księżyc mojego pożądania, wybrałem się na pole. Nie powiem, nie było lekko, zabrakło bateryjek i woltów. Ale może dzięki temu uwijałem się jak ulęgałka.
Ale nie przebierałem. Brałem wszystko jak leci. Krzaczek po krzaczku. I do ostatniego owocu.
I jeszcze — trafiłem na spotkanie organizacyjne w sam raz. Niewypowiedziane to było, ale co poniektórzy sądzą, że jest to oznaka zbliżającego się końca świata.
A potem wróciłem na pielesze, gdzie czekała na mnie pyszna niespodzianka. Oto proszę:


De La Soul — Change In Speak
http://www.youtube.com/watch?v=DenLbI55NSk


19 września, środa

Odcinek z oszukanymi imieninami i krową

Styrałem się, plan był, miało być specjalnie dla Karola. Jadę tu, jadę tam, zdanżam, a ci się bawią w telefon. Głuchy to on nawet był. Znaczy się — nie odpowiadał. Wyobrażeniom.
Zdążyłem się rozstawić (w domu mnie matka zmylili), i obliczam ile już nie zdążymy zrobić. Więc w konsekwencji zrobiliśmy zupełnie coś innego ("jak nagrać nową płytę w dwie godziny"). Zatem perkusje już mamy, zabukowane plany na przyszłą środę, potem gitary, wokale, basy i jako się rzekło w zeszłym tygodniu, zrobimy płytę demo z fragmentów. Zmarzłem.
Mamy festiwal podwojeń. Ciasto, już drugie w tym tygodniu, wyszło już drugi raz. Ponadto cały późny wieczór się opychałem. Ale rozmieszczenie słoików, opakowań, wcześniej kabli i osprzętu, ubrań, butów i czegoś tam jeszcze znakomicie.
A potem mi przyszło do głowy, że krowę trza podrasować. I jako że plan już był, to się zań zabrałem tak, że hoho i na efekty (nie) trzeba było długo czekać. Zasnąłem po omacku, ale warto było. Do zobaczenia na pierwszej stronie opakowania.


Brak komentarzy: