czwartek, 23 sierpnia 2012

Odcinek z przedwakacjowy




niedziela, 19 sierpnia

Odcinek z pustynią

My, drogi i miłościwie Nam Panująca zażywaliśmy relaksu na klasycznej działce. Mieliśmy się zebrać, ale jakoś nie wyszło, ale to co wyszło, wyszło ekstra.

Zbiórka kamieni była poprzedniego wieczora. Prawdziwa akcja! No i terenowy ciqueciento. Więc wstaliśmy, chata wolna, śniadanie, kawa, słońce, pogoda. Czytamy, leżymy, relaks, swoboda (tak, ten). Materac trochę popuszcza, ale cień za samochodem jest ok. Do tego przydaje się auto. Wielce inspirująca wycieczka po żwirowni i naturze. Jezioro.
Prawdziwe. Lato. Wakacje. Woda. Wiatr. Stroje kąpielowe. Pomost. Deski. Schnięcie. Spacer.
Następnie okoliczności rodzinno-działkowe, ale nienastręczające.
Powrót w znakomitym stylu, pobyt w znakomitym stylu. Całość znakomicie.
Depresji popowrotowej brak. Znakomicie.

Frantic (1988)



poniedziałek, 20 sierpnia

Powrót trochę nie halo, ale czegóż to się można spodziewać jak jest się niezastąpionym. Prócz tego wybycie poranne nieustająco jest absolutne. I się nie nudzi. A że autobus uciekł — to już jego wina. W tyrce trochę poszemrałem. Ale żeby zabrać mój parapet bez niewysławszy? Nieładnie. W końcu jestem w trójce klasowej.

Niemniej, jakoś to zeszło. w końcu odliczanie skraca się do trzech. Chyba byłem dosyć zajęty. Ale najważniejsze, że mamy gdzie spać, a jedzenie sobie znajdziemy na ulicy. No i pełne 20 kg. Czad.
Następnie zestaw pytań do, potem nieustające peregrynacje: oddział jeden, oddział dwa, biedra, rożek advovat, znowu oddział jeden, pytania, odpowiedzi, szybka piłka, załatwiłem punkt jeden, dwa, trzy, cztery, pięć i sześć i jestem szczęśliwym posiadaczem zamrożonych pieniędzy. Autobus, 007, podobno kręcą nowego, ale mam zaległości, Niedźwiednik, znowu dobrze, pogłos jak trzeba, powtórki jak trzeba, bardziej już wyjściowo, trzeba się zbierać, transfer, jestem gotowy.
Ba, nawet już zacząłem się pakować — mam dowód.




wtorek, 21 sierpnia

Jak się już ma takie fajne foto z super bohaterem, to trzeba mieć całą dyskografię pod ręką. Więc mam. "Sleepy Hollow" w zachwycającej wersji również. Ponadto coś tam coś tam.
Szybki transfer na centrum, spotkanie o 17:19 miast o 17:29. Las. Ale mój chyba lepszy. No ok, widok na zatokę jednak wart tego wysiłku, który wysiłkiem nie był. Ja potrafię sprawić lepszy — vide czwartek dwa tygodnie temu. A cała reszta spotkania ok, choć pod koniec ja, mistrz logistyki, zostałem "rzucony na pastwę polskich rozkładów jazdy".
Graficiarze słabo. Gdynia wciąż ok. Orientacja w t(T)erenie — na wysokim poziomie. Żadnych wątpliwości.
Przybyłem, zwiedziłem, zgłodniałem, wróciłem.



środa, 22 sierpnia

Nietypowo, nie chciało mi się drałować. W tyrce mały zakwas + zapasowe bagaże — w końcu jestem niezastępowalny.
Na chacie zaś zaliczenie punktacji do numeru 9 włącznie. Jak mi się będzie chciało, to machnę również dziesiąteczkę.
M.in. przecedzenie wina truskawkowego. Na razie jest drożdżowe i nieco
wytrawne. Ale da się radę.
No dobra, styrałem się.
Należy się odpoczynek.
Więc lecę.
Paaa.



Brak komentarzy: