czwartek, 2 sierpnia 2012

Odcinek z cyanobacterią



sobota, 28 lipca

 
My, drogi i miłościwie Nam Panująca uroczo przemogliśmy upalny dzień tego lata.

 
Uuupał. Prawie jak w Hiszpanii. Dobrze, a nawet bardzo dobrze przygotowaliśmy się na wizytę na dworze w towarzystwie upalnych temperatur. Trasa na plażę na Przymorzu — no tak chyba można nazwać ten fragment plaży zajęła mniej niż się spodziewałem. Wliczając w to powrót, to byłem (byliśmy?) tam drugi raz w życiu. Takie sprawy. Kąpiel w sinicach. "Czy rośliny to zwierzęta?". 

Jeżeli my drogi kąpie się dwa razy = to jest prawdziwe lato. Ponadto drzemka na plaży, szczęśliwie na wznak, spalenie nie nastąpiło. Nastąpił brąz, przynajmniej tak mówi nadchodzący wtorek. Realny sklep. 

Cukinia na sposób maminy, klasyczny. Skoro już odkryliśmy (my, drogi) istnienie warzyw i owoców, to klasyka pozostaje czymś z górnej półki. Ba — posiada mięso. Ładnie się kroi. Estetycznie wygląda. I smakuje. Jeżeli tak — to ja bardzo poproszę. Sałata okazała się przystawką i jako taka posłużyła. Zamiast bobu kupił chłop piwo. Tak to z nimi jest.  

Ale to pewnie przez tę drogę powrotną na upalnym (nie upalonym) (eh, te literówki) rowerze. Wyprawa rozłożyła nam się na cały dzień. Duszność powodowała niekomfort, zaistniała konieczność wprowadzenia dodatkowych ciągów powietrznych. A potem spadł deszcz. A potem nastąpiło przygotowanie nowego pokoju na nowe okoliczności. Lato wymogło zastosowanie nowych rozwiązań w kwestii dyspozycji pokoju w systemie ciepło-zimno.

Małgorzata Musierowicz, Kłamczucha 
Safe House (2012) — z węzłem Washingtonem i Ryanem Reynoldsem — niedokończony sens.


Brak komentarzy: