środa, 1 sierpnia 2012

Odcinek, kiedy Francuz daje radę



piątek, 27 lipca

My, drogi i miłościwie Nam Panująca, zaliczyliśmy (z bólem głowy, hi hi) imprezę w dalekiej miejscowości.

Lato, lato, leniwiec. Wstawać się nie chciało, bo przecież weekend już od środy albo co najmniej od wczoraj. Babka drożdżowa wciąż ok (kurcze, nieuwieczniona), wafle vel andruty, szczególnie chłodzone, bardzo na czasie, lody wciąż czekają. Kanapki ostatnio bardzo urozmaicone, jakieś zielone i inne (nie że pleśń podchodzi).

Kiedy oko saurona nie patrzy albo przynajmniej nachyla się swoją obecnością w naszą stronę, można powiedzieć, że wszystko w naszym domu idzie. Kto wie jak będzie w przyszłym tygodniu, ale jak już człowiek zaliczył małe przyzwyczajenie do standardu nowych obowiązków i nie pęka z wizytacją w dużym budynku, to da się nawet żyć. Najważniejsze, trzeba podlać kwiaty teraz, na spakowanie się i tak nie ma czasu, przeprowadzka nr 2 dopiero będzie, więc nie ma się co martwić na zapas. I nie — nic już nie będzie takie samo, Moi Drodzy. To się nie wróci. 26 to nie 18 (ale wciąż nie 40).

Zagadki, zagadki. Kto mi teraz powie z perspektywy wtorku, co się wydarzyło. Oprócz tego, że moc rzeczy. Jakieś szczegóły?

Zabajdurzyłem czasowo. A na obiad szybkie pesto. Szefowa przygotowała (się również) na cacy. Szybkośmy doszli. Na peron skm. A ona się podciąga. Sukienka. Witomino. Ponad dekadę tam nie byłem. Sklep, chata, Francuzi, szkło. I poszło. Miałem te różnokolorowe piwa, ale jakbym nie pił. Impra (międzynarodówka) udana, Gospodyni (hiper)nadaktywna, piwna ciąża, kuchnia, wszystko się udało, łącznie z konwersacjami (obowiązkowo!) w języku obcym (oczywiście, że nie ja, ja nie umiem). Pewnie już było, ale co tam — dobrze, że prócz czipsów zapodają marchewki, przynajmniej człowiek ma poczucie, że zżera również coś pożytecznego. Sałatka z gotowanych ziemniaków i smażonej kiełbasy — godne zapamiętania. No, i co to za impreza, kiedy nikt się nie leje po mordzie. To oczywiście podwyższyło punktację imprezy. Choć nie wiem, czy nie bardziej pamiętam, co ważnego kryje się na końcu peronu.


Brak komentarzy: