poniedziałek, 30 lipca
My, drogi i miłościwie Nam Panująca dzielimy się na tych zapamiętliwych i nie. Szczęśliwie niekonieczne wytłumaczenie jest po prostu szczęśliwe.
12 koszy x 40 kg x 6 obrotów, to mniej więcej ujmując 2880 kg, czyli 1440 na łebka. Tylemże przetargał po schodach w tę i we tę. Dłonie czuję aż do jutra do dnia następnego. Opuchnięte są. Trochę potargane. Czy dłuższe?
I tak nam stuknęło cztery psze państwa. A samochód bezpieczny pod blokiem, jeno dupa mokra. Ale to jest temat w ogóle na list. THE LIST.
A ja to sobie zapiszę do dzienniczka. O!
Ledwo ogarniając ten dzionek (nieco podobnie do piątku) (tylko inaczej), muszę stwierdzić, że niemal wszystko się udało z kretesem. I pakowanie i rozkładanie, i noszenie i przenoszenie, i zwijanie i układanie, i kwiaty i papiery. A właśnie — papierkowa robota. A chujki stoją i się przyglądają. Pani dyrektorowa zaprzątnęła gacha do roboty, a ten se wynalazł zastępstwo, niemniej, myśmy wykonali swoje zadania i zrzucili graty do starego budynku. Warto było się przeprowadzać, co nie, Kaziutek? Jako że "kapitan schodzi ostatni" odbyłem dwa seanse filmowe: "Last lunch" oraz "Last lunch 2" i udałem się po kwasek cytrynowy oraz galaretki. (hah, galaretka! zapisać sobie => Szefowej — na poczet niedzieli przecież).
Próba nad wyraz udana i z odpowiednim nastrojem (jednak te sprawy potrafią się zmieniać). Po raz kolejny miałem poczucie, że wiem co gram i wiem kiedy gram. I rzecz jasna zawsze powinniśmy grać drugie wersje numerów. Ponadto w zestawie:
— Sherlock Holmes — A Game of Shadows (2011)
— Ridley Scott (2012)
— Smashing Pumpkins
— Sonic Youth
— piwo
— wino jabłkowe
— wakacje na działce
— księżyc
— oraz inne tematy
— stare schody na Niedźwiednik
— czyżby nowa tradycja?
— a w lesie tamże jest leśny szlak
— chodź
— idę, szybciutko, 13 minut
— a idzie się po ciemku
— toml
— i bardzo dobrześmy się przygotowali (kompot wiśniowy!) do snu w zimowym pokoju
— przecież to banalnie proste
— a niełatwy ze mnie chłopiec.
My, drogi i miłościwie Nam Panująca dzielimy się na tych zapamiętliwych i nie. Szczęśliwie niekonieczne wytłumaczenie jest po prostu szczęśliwe.
12 koszy x 40 kg x 6 obrotów, to mniej więcej ujmując 2880 kg, czyli 1440 na łebka. Tylemże przetargał po schodach w tę i we tę. Dłonie czuję aż do jutra do dnia następnego. Opuchnięte są. Trochę potargane. Czy dłuższe?
I tak nam stuknęło cztery psze państwa. A samochód bezpieczny pod blokiem, jeno dupa mokra. Ale to jest temat w ogóle na list. THE LIST.
A ja to sobie zapiszę do dzienniczka. O!
Ledwo ogarniając ten dzionek (nieco podobnie do piątku) (tylko inaczej), muszę stwierdzić, że niemal wszystko się udało z kretesem. I pakowanie i rozkładanie, i noszenie i przenoszenie, i zwijanie i układanie, i kwiaty i papiery. A właśnie — papierkowa robota. A chujki stoją i się przyglądają. Pani dyrektorowa zaprzątnęła gacha do roboty, a ten se wynalazł zastępstwo, niemniej, myśmy wykonali swoje zadania i zrzucili graty do starego budynku. Warto było się przeprowadzać, co nie, Kaziutek? Jako że "kapitan schodzi ostatni" odbyłem dwa seanse filmowe: "Last lunch" oraz "Last lunch 2" i udałem się po kwasek cytrynowy oraz galaretki. (hah, galaretka! zapisać sobie => Szefowej — na poczet niedzieli przecież).
Próba nad wyraz udana i z odpowiednim nastrojem (jednak te sprawy potrafią się zmieniać). Po raz kolejny miałem poczucie, że wiem co gram i wiem kiedy gram. I rzecz jasna zawsze powinniśmy grać drugie wersje numerów. Ponadto w zestawie:
— Sherlock Holmes — A Game of Shadows (2011)
— Ridley Scott (2012)
— Smashing Pumpkins
— Sonic Youth
— piwo
— wino jabłkowe
— wakacje na działce
— księżyc
— oraz inne tematy
— stare schody na Niedźwiednik
— czyżby nowa tradycja?
— a w lesie tamże jest leśny szlak
— chodź
— idę, szybciutko, 13 minut
— a idzie się po ciemku
— toml
— i bardzo dobrześmy się przygotowali (kompot wiśniowy!) do snu w zimowym pokoju
— przecież to banalnie proste
— a niełatwy ze mnie chłopiec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz