wtorek, 3 stycznia 2012

Rychu



Szedłem do swojej dziewczyny na nieco mientkich nogach. Zrobiłem taki numer, że naprawdę nie wiem jak to się skończy. Ona dowiedziała się o moim "skoku w bok" (tak to się teraz nazywa) no i mam problem.

Właściwie to szedłem już ponownie, bo za pierwszym razem po drodze wypiłem szampana, którego zakupiłem na przeprosiny, i nagle u jej stóp poczułem słabość i zwymiotowałem na jej kolana. Później dowiedziałem się, że na szczęście to nie była Barbara, tak więc ciągle występowałem jako debiutant w tej dyscyplinie.

A mientkie nogi to z powodu szampańskiego zatrucia w ostatnim czasie.

Szedłem już do niej kilka minut i kombinowałem co by tu wyznać. Gdzieś tam sobie wypisałem na karteczce kilka formuł. Postanowiłem, że najpierw padnę do jej stóp a potem rzucę się w ramiona i gorzko zapłaczę. A potem jeszcze wyrzeknę jękliwym tonem:

— Nie możesz mnie teraz zostawić! Jesteśmy już ze sobą dziesięć lat, i tak nagle, bez uprzedzenia? Przecież dziadek ma chandrę i czarny tydzień już od miesiąca, a po ostatnim Sylwestrze, to był cios dla niego, kiedy szampan lał się strumieniami, a nie było herbaty, i dziadek wyciągnął swoje prezenty i pyta, ile chcecie za herbatę, milion?, bo chciał popić śledzika, bo śledzik był, i barszczyk też, ale mu nie dali herbaty, i to był straszny cios dla niego, myślałem że się z tego nie podniesie, dopiero po dwóch godzinach znaleziono go, w końcu to 70 kilo żywej wagi, w kałuży woniejącego moczu. A ty chcesz mi to zrobić? On ma już prawie 90 lat, niedługo umrze, umiera już od kilku lat, jak możesz?

Przepraszam, że nie zadzwoniłem, ale zapomniałem, że w ogóle istnieje takie urządzenie. No powiedzmy, że nie miałem pieniędzy. Umówimy się na sympatyczny wieczór z wybranym rocznikiem "Tygodnika Ilustrowanego".

Wiem, że jestem szmata, łajza i robal, ale wiesz przecież, że jestem the very best of. Czy nie będzie ci brakować chwil, kiedy wyczesywałem sobie owłosienie łonowe? Czy nie żal ci mej kretyńskiej mądrości i oślego zamyślenia mego?

Przepraszam, że nie doceniłem w tobie kobiety, ale obiecuję, że już więcej nie odważę się ni czegokolwiek nie oceniać. Ależ tak, tak, oczywiście, jesteś dla mnie najatrakcyjniejszą kobietą na świecie. Masz w sobie ten, jak to zwą, sex appeal. Nawet twoje pośladki to mają. Nie, nie, w ogóle nie przeszkadza mi rozmiar twojego biustu, oczywiście, że nie mam niedosytu z tego powodu i przepraszam że ci powiedziałem, iż ślinisz mi dłoń. Proszę, możesz opryskać teraz obie, nawet do łokci. I już nigdy nie będę się śmiał z twoich poetyckich póz. Obiecuję. Oczywiście możesz mi wypominać kiedykolwiek zechcesz, że biorę od ciebie pieniądze, w końcu to prawda a prawdę należy sobie mówić. Więc daj, wyrzekaj i nie odrzucaj mnie.

Moją matkę wyrzucili z roboty, po nocach nie może spać biedaczka, czy masz sumienie zrywać ze mną? Boję się że niedługo umrze ze zgryzot, a przecież w sile wieku jest jeszcze.

Nie możesz mnie porzucić wychowywałem się bez ojca, jestem jedynakiem, nie mam kolegów (na wódkę nie chodzę) a co dopiero o przyjaciołach mówić, w szkole podstawowej byłem bity, w ogóle miałem ciężkie dzieciństwo, i jeszcze ty chcesz mnie porzucić. Nie rób tego choćby ze względu na moją biedną matkę!

Czy gorzkie doświadczenia mojej rodziny mają wzbogacić się o kolejną niesprawiedliwość? Nie dość, że kuzyn mój nie dokończył szkoły, samochodem się rozbił, do Holandii uciekł, ale go złapali i posadzili bo był fujara, to jeszcze ty chcesz mi krzywdę zrobić? Wujostwo zalewa się alkoholem na śmierć, drugie wujostwo krzyczy na siebie okrutnie, mieszkają w małym pokoju, 25 m kwadratowych, trójka dzieci, ciotka potwornie utyła po kuracji napromieniającej na tarczycę, innej ciotce wycięli jajnik, wujkowie już prawie łysi z nerwów, już dawno zapomnieli jak smakuje szyneczka a ty chcesz dołożyć nam trosk? Bój się Boga dziewczyno! Nie godzi się.

To prawda, że nie lubię twoich znajomych, bo prości są, ani twojej rodziny, bo też prosta, ale się przyzwyczaję, człowiek do wszystkiego może się przyzwyczaić.

Błagam cię, zabij mnie a nie opuszczaj mnie.

I tutaj zaintonuję drżącym barytonem:

"Wybacz och wybacz najdroższa że

tak okrutne słowa skalały twą cielesną powłokę

twego ducha szlachetnego nie miej mi za złe

mej głupoty i pozwól pozostać u Twych stóp

a będę sługą wiernym po kres swoich dni

abym mógł zbierać resztki ze szczęśliwego stołu

Twoich uczuć obdarz mnie choć odrobiną

Twoich prawdziwych wartości by moje marne

życie zostało oświetlone cieniem śladu

Twoich stóp o k. Twoja mać. Amen".

Kiedy stanąłem u je progu, Barbara stanęła w pozycji kobiety wzgardzonej i wydusiła z siebie:

— Rychu! Jak mogłeś... !

— Szybko — po czym Barbara wpuściła mnie bez słowa, a po kilku dniach burczenia wszystko rozeszło się po kościach. Żyjemy razem dalej szczęśliwie.

A z Cecylią mieliśmy trojaczki a potem jeszcze dwie córeczki. Jakoś udaje mi się pogodzić dwie rodziny. Dzieciaki nawet czasami odwiedzam. W weekendy. I obowiązkowo w drugi dzień świąt.

JOHANN VREEN, Historye z życia wziente (LastSpring EDITION 1999)


ps. trójrzędowy Czechoslovacki mityng polufkowy. Następujące potem północne makietowanie to ryzykowny pomysł, ale pracuję na medal.

Brak komentarzy: