środa, 18 stycznia 2012

Przyczajony człowiek (cz. 1)




Matka widzi jak łzy spływają po
policzkach dziecka zmieszane z brudem.
Dziecko nie myło się od dwóch tygodni

(Niedoszłe opowiadanie o wojnie w Jugosławii)


Wszystko zaczęło się trzy miesiące temu albo nawet kilka lat wcześniej. On sam nie był tego pewien. Miał na imię Pablo (jak ten słynny poeta), na drugie i ostatnie jak mawiają Amerykanie (to chyba jednak nie był poeta), Jarni i nie był rasowym Żydem jak to bywa w wielu tego typu historiach.
Nieśmiało zaglądał w zagłębienie piersi Claudii Schiffer pozującej na okładce kolorowego magazynu z programem telewizyjnym. Jego żona miała mały biust. Na imię miała Shira i czasami dokuczała Jarniemu rozmiarem swego biustu.
— Szkoda, że nie mam większych piersi — Pablo nie odpowiadał, gdyż zaprzeczenie byłoby nieszczere, czego się wystrzegał.
Shira Montani, bo tak brzmiało jej panieńskie nazwisko, żyła w przekonaniu, że prawdziwa miłość jest w stanie przełamać niedostatki fizyczne. Pablo też był ułomny, miał za duży nos. I parę innych niedociągnięć. Shira Jarni, wcześniej Montani żyła w takim przekonaniu, ale jednocześnie była na tyle inteligentna, że wiedziała, że niewielki biust przeszkadza Jarniemu w uprawianiu seksu. Jarni nie narzekał, ale Shira cierpiała.
— Nawet nie masz pojęcia jaką przykrość mi sprawia twój brak akceptacji mojego ciała.
Czasami dorzucała coś o zahamowaniu i niemożliwości spełnienia. Oprócz małych piersi Shira miała też nadwagę. Niewielką co prawda, ale nieustannie starała się Jarniemu udowodnić, że jej nie ma.
— Wszyscy mi mówią, że jestem filigranowa.
O jej pośladkach Jarni nie mógł tego powiedzieć.
#
Wszystko zaczęło się trzy miesiące temu, ale każdego roku twarz Jarniego stawała się coraz bardziej zacięta, usta coraz węższe i mocno zaciśnięte, znamionujące... właśnie, co znamionujące? Jarni sam sobie mówił (bo nie mówił tego na głos), że z roku na rok życie przynosi mu coraz więcej rozczarowań. Miał już 33 lata i na razie czego się dowiedział to, że nie jest geniuszem, że nie zrobił (i prawdopodobnie nie zrobi) oszałamiającej kariery (nie miał określonej branży — gdziekolwiek), a jego życie równie dobrze mogłoby się skończyć w chwili, kiedy z ulicy wchodził na klatkę schodową swojego domu, a raczej domu, w którym mieszkali razem z żoną. Niewielka trzypiętrowa kamienica od 5 lat, od momentu kiedy Jarni uzyskał wyższe wykształcenie na wydziale politologii państw Oceanii, od momentu kiedy pewnego majowego dnia pobrali się z Shirą (ona uzyskała dyplom wcześniej — z biologii zwierząt futerkowych) dosyć komfortowo (pokoje o wysokości 3 m) gościła ich w sobie, czasami sprawiając niewielkie problemy w postaci dozorczyni i gospodarza domu pani Michaelowej.
#
Wstępując po schodach Jarni widział oczami wyobraźni, jak za kilka minut mija obojętnie żonę, bez słowa je obiad (zazwyczaj był to talerz zupy) i zagłębia się w fotelu by wnikliwie studiować obrazy pokazujące się w ich kolorowym telewizorze.
Od trzech miesięcy Pablo Jarni zachowywał się dokładnie tak samo i jego żona nie wiedziała, co o tym sądzić.
— Nie wiem co o tym sądzić — zagadywała Shira Montani, ale Jarni nie dał się sprowokować. Od trzech miesięcy był konsekwentny. Jak nigdy w dotychczasowym życiu. Nawet biorąc ślub, nie do końca był pewien związanych z tym konsekwencji.
Nie mówiąc o powinnościach.
#
(może to wstawić później)
#
Jarni konsekwentnie też ukrywał przed żoną powód swego przygnębienia, który przyszedł mu do głowy. Jarni stracił swoje marzenia. A właściwie jedno: jego marzeniem było pojechać na Hawaje!
— Stary, to marzenie każdego człowieka, znaleźć się tam, stary — mawiał tak jego kolega ze studiów.
Marzenie Jarniego było może pospolite (jego kolega studiów i inni ludzie, jak mówił, mieli takie same), ale było prawdziwe.
Nieszczęściem Jarniego, oprócz małżeństwa i braku życiowej konsekwencji, był fakt, że prezes przedsiębiorstwa w którym Jarni sprzedawał zabawki dla dorosłych, 4 miesiące i jeden tydzień wcześniej wezwał go do swojego gabinetu. Jarni poszedł bez obaw. Nie zrobił nic złego.
— Drogi…?
— Pablo.
— .......Pablo — rzekł prezes wyciągając szeroko dłoń do powitania. — Dobrze, że ciebie tu widzę. Widzisz mój drogi, w wyniku pewnych posunięć organizacyjnych postanowiłem, hm... postanowiliśmy wspólnie z zarządem firmy coś dla ciebie zrobić.
— Ale co?
— O to właśnie chciałem cię zapytać. Jakie jest twoje marzenie?
— Chciałbym pojechać na Hawaje — prezes zamarł, ale po chwili odżył.
— Czy masz żonę, hm...
— Pablo.
— Właśnie, czy masz żonę Pablo? — Jarni chciał zażartować, że niestety ma, ale nie ośmielił się i tylko kiwnął głową. — Bo, oczywiście twoja żona też pojedzie. Miesiąc na Hawajach. Co ty na to Pablo?
— Ja — Jarni nie wiedział co odpowiedzieć — ja nie wiem, co mam powiedzieć.
— Nic nie mów, nic nie mów Pablo — prezes poklepał Jarniego po plecach i skierował do wyjścia.
Tydzień później Jarni i Shira byli na Hawajach. Zostali tam przez następne trzy tygodnie. To był najlepszy czerwiec w życiu Jarniego.
I to było jego nieszczęście.




ps. yei! zdobycie podjazdu na chełm zimą: ................fff................j...........k..f........to.............by...ło....pros........te.........
oprócz tego, z cyklu poznajemy nowe ulice: waldka hałwa jest znakomita do zjeżdżania; podoba mi się napis: zakaz przechodzenia, czyli o przejeżdżaniu nie było mowy, nieprawdaż? acha, hamowanie przy dużych prędkościach — nie róbcie tego bez zimowych opon; gdyby ktoś pytał — nikt nie zginął


Brak komentarzy: