czwartek, 26 stycznia 2012

Bajka about drei chłopcy & one dziewczynken



(z cyklu BAJKI SAMOGRAJKI)

A wiec,
jakiś czas temu było sobie trzech chłopców Jeden duży, drugi średni a trzeci zupełnie malutki. Chłopcy ci mieszkali razem na jednym podwórku i razem chodzili puszczać kaczki nad rzekę. Bardzo się lubili i jeden bez drugiego nie mógł żyć. Oczywiście każdy z nich mieszkał w swoim domu, ale wszystko robili wspólnie. Każdy z nich umiał coś, czego nie znali pozostali i dzięki temu mogli się dużo nauczyć. Nigdy się ze sobą nie nudzili, czerpali prawdziwa radość z przebywania razem. Doprawdy, było w tym coś niesamowitego.

l oto nagle, pewnego dnia spotkali nad rzeka śliczną dziewczynkę. Dziewczynka usiłowała puszczać kaczki, ale nie wychodziło jej to zbyt dobrze, jak mogli stwierdzić chłopcy, którzy w tej dziedzinie byli nie do przebicia. Tak wiec podeszli do niej i grzecznie się uśmiechając zaoferowali jej swą pomoc. Dziewczynka się zgodziła i od tej pory wszyscy czworo chodzili nad rzekę i puszczali kaczki. To były bardzo piękne czasy. Dziewczynka była tak śliczna, że każdy chłopiec kochał ja tak mocno, jak tylko potrafił. Było to bardzo miłe i co dziwniejsze, żadnemu z chłopców to nie przeszkadzało. Przede wszystkim zaś, dziewczynka rzucała teraz kamykami tak samo dobrze jak chłopcy.


Któregoś razu dziewczynka ciężko zachorowała i chłopcy bardzo się o nią martwili. Jeden przyniósł jej kwiatki, drugi ciastko z domu, trzeci cala masę kasztanów. l dzięki temu dziewczynka wyzdrowiała. l kiedy znów mogli razem puszczać kaczki coś zaczęło się dziać nie tak jak powinno.


Oczywiście nadal stanowili wspólną rodzinę, ale nie przewidzieli tego, że dziewczynka była z innego podwórka a innym chłopcom nie podobało się, że dziewczynka może czuć się szczęśliwa i tu i tam. Więzy podwórkowe są zawsze bardzo silne i nie da się ich zerwać, tak więc dziewczynka między jednymi chłopcami a drugimi chłopcami. Ponieważ, dziewczynce było przykro z tego powodu i wcale nie chciała wybierać, bo lubiła tak samo tych, jak i tamtych, więc po kryjomu spotykała się z trzema chłopcami i nadal rzucali razem kamykami. I choć nadal byli razem, to jednak już nie było to samo i wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Ale nie mówili tego głośno, bo chwila szczęścia była ulotna i nie chcieli go tracić, choćby było złudne.


Niestety, jeden chłopiec pomyślał, że lubi dziewczynkę bardziej niż inni chłopcy i czym prędzej jej o tym powiedział i dziewczynka bardzo się ucieszyła. Jednakże chłopcy z drugiego podwórka i szczególny zbieg okoliczności sprawili, że dziewczynka nie mogła już przychodzić nad rzekę i nie mogli już wszyscy razem puszczać kaczek. Trzem chłopcom zrobiło się bardzo przykro, lecz na nic zdały się prośby i błagania. Dziewczynka została zaczarowana i nawet nie słuchała tego, co mówili do niej chłopcy. Tak więc chłopcy zostali sami i choć nadal mieli siebie, to jednak czuli, że ich życie nigdy nie będzie pełne, że nigdy nie będą szczęśliwi tak bardzo jak wtedy, gdy wszyscy razem puszczali kaczki. Jednemu chłopcu było bardziej przykro, bo myślał, ze to wszystko jego wina, ale może mu się to wszystko wydawało. I chyba tylko rzeka wie, ze nie wszystkie kamyki lecą zawsze prosto do celu. I że z całej historii zostało wspomnienie tego co dobre, mile i warte wspominania.


Nie pamiętamy już, jak było naprawdę, wszystkie złe rzeczy odeszły w niepamięć. A zostało nam tylko to o czym chcemy pamiętać. Wyobrażenie, które niekoniecznie musi być prawdziwe. Ale w końcu od czego są bajki.



JOHANN VREEN, Majerle (DZIEŁA ZEBRANE, 1998)


V5 by johannvreen



ps.
— a co u ciebie
— spoko, katarek, jem czosnek, śmierdzę,
chociaż to może nie od czosnku

Brak komentarzy: