środa, 10 marca 2010

patelnia

wtorek, 9 marca

Zacznijmy od kosza: 6/19, 2 as., 6 zb., 2 straty. Ale źle rześmy rozegrali swój pojedynek, bo było nas trzech małych + Arek na trzech dużych i powinniśmy ich rozjechać, ale z litości nie biegaliśmy wciąż do kontrataków, tylko uskutecznialiśmy atak pozycyjny, co nie zawsze było nomen omen skuteczne. Czasem ładnie piłka chodziła po obwodzie.

Zaczęliśmy oglądać Harry'ego Pottera 6, dokończyliśmy w sobotę. Ponieważ niczego się nie spodziewałem (poprzedni był nudny), ten zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Głównie nastrojem, klimatem i faktem, że nie jest dla dzieci małych, tylko większych — takich jak ja. Mroczny. Oczywiście wizualnie i technicznie jest oszałamiający. Fabuła taka tam smarkata, ale przecież nie po to ogląda się filmy. Zakończenie otwarte, ale już od pewnego momentu wiadomo, że jest to raczej film/serial dla fanów. No i ten Snape jest żydożercą — nieładnie.


W sobotę masarnia. Odjechały chomiki przyjechała matula. Na zdjęcia. Mieliśmy dłuższy spacer po Dolnej Oruni. Okazuje się, że mamy nawet wspólny temat, polegający na dziwieniu się, że dom taki, a taki jeszcze stał w tym miejscu ostatnim razem. A Pyszczku kupiła sobie fantastyczne klapki do domu. Nawet w tunelu pod dworcem takich nie mają!
***
Przebój dnia to patelnia. W Hiszpani mieliśmy 3 takie wsiuńskie, a smażyło się na nich jak marzenie. Wszystko. Ryby się nie rozwalały itd. W domu mamy żeliwną, która daje radę, ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Pani w sklepie podpytana przez matulę mówiła, że patelnia to musi być taka fest. Ale te w Hiszpanii były takie leciutkie, że się same obracały na blacie. Więc kupiliśmy taką wieśniacką, lekką, za 20 zeta w pepco. I na razie daje radę! 3-0 dla patelni. Jajecznica, mięso, ziemniaki ok. Teraz pora na test rybą.
***
W niedzielę mała powtórka, tym razem zaszli do nas Adams Family (Ola Maj) z dziećmi. Było trochę zabawy.

Pożyczyłem takie wieśniackie kolumienki creative, co sobie ludzie stawiaja na biureczku. Dźwięk z tego jest masakryczny. Nie wiem, jak można z tego słuchać muzyki. W każdym razie ITNON na tym nie brzmi. Więc sam już nie wiem, aczkolwiek, aczkolwiek na monitorach Endriusa słychać dobrze i wyraźnie, na moich podobnie (tzn. że mam monitory? hłe hłe), ale przecież cała reszta ma kolumienki. Takież to artystyczne wojaże.
***
Nawet Pyszczku musiało wyrazić swoją opinię w tym względzie, ale jej odczucia nie pokrywają się z moimi. Po co się w ogóle tym zajmuję, zmiksowałbym numery miesiąc temu i miałbym z głowy.

Pandorum (2009) sf oglądaliśmy w niedzielę, ale nie było to coś, co trzeba obejrzeć. Raczej taki miks sf z horrorem. W poniedziałek zaczęliśmy "Pelham 123" remake z Travoltą i Węzłem Waszyngtonem. To taka tradycyjna dyskusja, po co robić remake dobrego filmu. Tak jak z "Psychozą", kiedy oglądaliśmy Hitchcocka, a przed snem w tv zobaczyliśmy toczka w toczkę takie same obrazki, tylko w kolorze. Ano pewnie po to, by skłonić ludzić oglądających nowości filmowe do zapoznania się z klasyką, do której pewnie by nie zajrzeli, bo jest niewyjściowa. Owszem, "Pelham 123" da się oglądać (polski tytuł "Metro strachu"), ale bez muzyki Davida Shire ten film jest pozbawiony emocji, mimo że Travolta sobie pokrzykuje.

***

Z okazji 8 marca nie było lodów sernikowych na dolnej Oruni, ale pogoda była sympatyczna, spacer też.

Brak komentarzy: