środa, 21 sierpnia 2013

Odcinek z nagłą śmiercią



15 sierpnia, czwartek

Odcinek z kompletnie wolnym dniem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca nie po raz pierwszy odkrywamy, że jestem HDlover.

A Fine Madness (1966) (Sean Connery) — doobejrzane. Ameryka w dobie rozwoju psychoanalizy i kobiet na rozdrożu, gdzieś między znudzoną panią domu a kelnerką w barze szybkiej obsługi. Teoretycznie komedia, ale ze strasznie seksistowskim podtekstem. Wbrew pozorom (opowieść o niespełnionym poecie — co za bzdura!) pełna slapstikowych bójek i cudacznych pogoni. Niby była w tym jakaś treść, ale całość nie wykraczała poza zobowiązania rozrywki — czy lekkiej? tu można polemizować uaktualniając do dzisiejszych przekonań (przemoc domowa i nieszczenie sprzętu - mnie to nie bawi). Takie czasy. Joanne Woodward
bardzo dobrze aktorsko. Connery robiący taneczny układ choreograficzny z aktówką przekomiczne. Poza tym absloutnie nieprzekonujący, dodatkowo widać myśl przewodnią producentów, by wykorzystać jego aktualne emploi podrywacza i zdobywcy niewieścich serc (ciał). Więc, dlaczego James Bond? Bo tam jest wszystko formą i pozostaje nieustająca zabawa (kiedy już fabułę do cna) studiowania gestów, chwytów, powiązań, współdziałania marki, profesjonalnej produkcji, a w późniejszych latach wspomagania legendy i bazowania na nawiązaniach do powtórzeń. Pasjonujące.
Bonus do filmu: Irvin Kershner reżyserował "Imperium Kontratakuje".


Prócz tego przejrzałem książkę o ekspresie kaszubskim i to jest pożywka na dalsze spacery, zwłaszcza że plany mówią, że część stare lini wciaż pozostaje, zatem zwiedzać. I jeszcze nitka przez Owczarnię — to nowość. Ponadto wystudiowanie planu miasta z XIX wieku wreszcie człowiek nabrał pojęcia po kiego grzyba ten bastion św. Elżbiety. Sieć wodna w Gdańsku była imponująca, prawdziwie niderlandzkie miasto.
Beck dwa single tego roku: "Defriended" oraz "I Won't Be Long". Oczywiście, że ściągnąłem sobie już wszystko powyżej "Odelay" do przypomnienia se.
Gołębie nie robią nam dzieciarów pod rowerem.
Ty masz wychodne (przecież wiadomo, że się nie chce), ja jestem HDloverem i jest szał, a potem się posikam w gacie.


16 sierpnia, piątek

Odcinek z brzozą

My drogi i Miłościwie Nam Panująca oglądamy "Ed Harris w kosmosie".

Piekarnia i leniwe przedpołudnie.
Kawałek An American in Rome (1954). To nawet bawiło!
Najpierw małe/duże zakupy w jednym miejscu a potem brzoza!
Gulasz z dyni hokkaido. Dobra dynia. Dobry gulasz.
I prawie wszystko byłoby dobrze, gdyby nie trzasło mi 500 giga pamiątek.
Dramat no po prostu.
The Abyss (1989). Dramat no po prostu. A pierwsza połowa taka trzymająca w napięciu.




Brak komentarzy: